Ocalenie Freda
Biegłam przez korytarze Hogwartu jak wicher. Nie wiedziałam zkąd, ale wiedziałam, że TO się zaraz wydaży. Nie wiem, jakim cudem nikt nie trafił we mnie Avadakadabrą, albo innym świństwem, ale wiedziałam, że muszę TEMU zapobiec. Nie zwracałam uwagi na walące się mury, nie słyszałam krzyków ludzi, liczyła się tylko ta jedna rzecz, jedna ściana, jeden moment któremu musiałam zapobiec.
-Percy, ty żartujesz! -Usłyszałam z drugiego końca korytarza.
-Fred, nie!!!
-Co...?
Rzuciłam się do przodu. Nie myślałam o konsekwencjach, po prostu rzuciłam się do przodu, mając w głowie jedną myśl. Odepchnąć go z tamtąd. Nic innego się nie liczyło, poza momentem gdy dotknełam jego podartej szaty, gdy przez chwilę widziałam jego zaskoczoną twarz, gdy popchnełam go najmocniej jak mogłam, byle tylko nie dopuścić do tego, co miało się wydarzyć. Udało się. Ułamek sekundy później leżałam już pod kupą gruzu i kamieni.
-Nieeeee! Percy, pomórz mi!
Kamienie się poruszyły. Poczułam, jak jego ręka chwyta moją, jak prubuje wyciągnąć mnie zpod kamieni. Całe ciało bolało mnie potwornie, ale uśmiechnełam się. Udało mi się TEMU zapobiec.
Komentarze (11)
Ja sama byłam w szoku, iedy Fred... zdechł... :(((
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania