Odbicie - 00.00
Kolejne kółko po odciśniętym dnie kubka od kawy. Cyrkowe okręgi, hula hop. Przypadały na każdy dzień tygodnia po jednym. Oprócz nich przyrastał kurz, w ilości warstw sprzed kilku miesięcy.
Doszczętnie pochłonięty wertowaniem grubych tomiszczy przy kaganku dogasającej świecy, nie zauważa przechodzącego obok cienia.
W długim do kolan skórzanym płaszczu z dymu przenikał regały z księgami. Wyłaniał się znudzony, spoglądając na młodego poszukiwacza złotych źródeł.
— Jeszcze jedna. — Potrząsał długimi dredami.
Oddechem odstraszał bibliotekarkę. Przynosiła mu jedzenie kładąc kilka stolików od niego. Zanim je zdążył zauważyć, doprawione bywały pleśnią.
— Proszę pana, może już czas odpocząć? — Zaniepokojona jego stanem podeszła do wycieńczonego wędrowca po kartach zapisków pisarza.
— Idę po wzgórzach, porośniętych ogromnymi dębami. — Wychylił się zza pnia drzewa, który był jednocześnie jednym z regałów miejskiej biblioteki, obok których siedział.
— Dawno z nikim nie rozmawiałem, kim jesteś? — Drobna postać wzruszyła ramionami, a jemu zatrzepotały przed twarzą ogromne kolorowe skrzydła.
— Pracuje tu od kilku lat. — Usłyszał szept.
Wytężając słuch zrozumiał, że ma przyjemność poznać skrzydlate stworzenie z bliżej nieokreślonej krainy tam, gdzie jeszcze ludzka wyobraźnia nie miała dostępu.
— O! — Wyciągnął w jej kierunku dłoń. — Olśniewająco piękna motylico.
— Motylico? — Wezwać lekarza?
— Macie tu medyków? — Zaskoczony spoglądał bardziej trzeźwo na twarz kobiety mieniącej się w refleksach metalicznych barw ze złożonych niczym parasol po deszczu ramion.
Promienie tłumiły baldachimy z koron drzew. Orzeźwiający chłód, nasilał lekki podmuch wiatru.
W czterech ścianach wstrząsy naruszały konstrukcję budynku.
Upiorny cień stał na biurku z wyrwaną stroną z jednej z książek.
''Nie każde złoto jasno błyszczy, nie każdy błądzi kto wędruje''.
— Złota myśl, tego szukałem! Jest kluczem, otworzyłeś umysł.
Zemdlał, a ciało opadając bezwładnie kurczyło się i rozsypywało w proch.
Cień zamiótł garść pyłu długimi rękawami. Drewniana rzeźba bibliotekarki stała na podeście z otwartą książką. Świeca zgasła, dotknięta językiem umarłych.
Z bombardowanych w czasie wojny egzemplarzy odbiło echo ginących światów. Trzy dwa jeden... Następny w kolejce do innego wymiaru.
Komentarze (28)
Chodzi o jeszcze jeden szczegół.
Tekst super! Bardzo mi się podobał :)
Dzięki i pozdrawiam. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania