Odchodzę [OneLastShitChallenge]
[No to tak... wyobraźcie sobie, że mam dziś pierwszą rocznicę na Opowi. Z tej okazji przychodzę do Was, żeby ckliwie podziękować, że jakoś udało się Wam przeboleć moją obecność tutaj przez cały rok. Dziękuję też za każdy motywujący i pomocny komentarz, za niemotywujące i niepomocne zresztą również, dziękuję za każdą szczerą lub nieszczerą ocenę i ogólnie rzecz biorąc - miło było Was poznać.
Nie, nie będę tylko dziękować, opowiadanie też mam, dla odmiany krótko i na temat. Zatem do rzeczy.]
– Kurwa, jak ciasno – jęknął, wykrzywiając usta w grymasie. Zdążył już poczerwienieć na twarzy z wysiłku.
– Myślałam, że faceci lubią, gdy jest ciasno – odparła sarkastycznie, przewracając przy tym oczami. – Lepiej zagęść ruchy, inaczej nigdy do niczego nie dojdziemy, a ja umrę tu z nudów. I spóźnimy się na tę pieprzoną kolację.
– Zupełnie jakby któreś z nas w ogóle chciało tam iść – odgryzł się od razu.
– Spróbuj trochę bardziej w prawo – poinstruowała go zdecydowanym tonem. – Tylko jakieś kilka milimetrów…
– Może wolałabyś zrobić to sama, skoro wszystko lepiej wiesz? – burknął, coraz wyraźniej poirytowany. – Po co w ogóle jestem ci potrzebny?
– Coraz częściej myślę, że nie jesteś. Dlatego na twoim miejscu postarałabym się nieco bardziej, by mnie przekonać, że jednak jest inaczej.
– Nie muszę cię już do niczego przekonywać. Jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś, to powiem wprost. Przestało mi zależeć na twoim zadowoleniu dokładnie wtedy, gdy tobie przestało zależeć na moim, czyli jakieś dwadzieścia cztery godziny po ślubie.
– Chyba trochę przesadziłeś. – Tym razem wyglądała na szczerze oburzoną. – Dwadzieścia cztery godziny to za dużo o co najmniej dwadzieścia trzy. Kończysz wreszcie, czy mam to zrobić sama? Mówiłam, żebyś użył jakiegoś nawilżacza…
– Nawilżacza? – prychnął, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie. – Nie mierz wszystkich swoją miarą, moja droga. I bez tego jestem w stanie sięgnąć wystarczająco głęboko… o, już prawie się udało…
– Co ty nie powiesz? Ja jakoś tego nie czuję… Spróbuj może trochę mocniej… o, tak, od razu lepiej… jeszcze trochę… Wreszcie zaczęło się coś dziać, tylko tego nie zepsuj…
– Jeśli się nie zamkniesz, zaraz minie mi cały zapał.
– Nie mogę, bo chyba właśnie dochodzę… – zawiesiła głos i ruchem głowy odrzuciła do tyłu falującą kaskadę ciemnych włosów. – …do wniosku, że powinniśmy się wreszcie rozstać – dokończyła po chwili, akurat w momencie, w którym on zakrzyknął tryumfalnie:
– Jest! Mam! – W jego wyszarpniętej nagle z odpływu dłoni zalśniła szczerozłota obrączka. – Mówiłaś coś? – zwrócił się do zaglądającej mu przez ramię żony, która tylko cicho westchnęła.
– Po cholerę w ogóle tak zawzięcie szukałeś tej obrączki, skoro i tak nic już dla ciebie nie znaczy? – zapytała, gdy współmałżonek założył niedawną zgubę na swój serdeczny palec.
– Złoto to złoto – skomentował, wzruszając niedbale ramionami. – Poza tym, jakby to wyglądało, gdybym poszedł do twoich rodziców bez obrączki? Od razu zaczęłoby się to ich gadanie. Sama wiesz, jacy są konserwatywni.
Chciał powiedzieć „zacofani”, „upierdliwi”, „irytujący”, ale konserwatyzm pasował równie dobrze. Sam nie był pewien, dlaczego wciąż stara się zachowywać pozory. Najwyraźniej siła przyzwyczajenia była silniejsza niż logika i rozsądek.
„Wiem, tylko dlatego jeszcze od ciebie nie odeszłam” – chciała odpowiedzieć ona, ale w porę się powstrzymała. Nie było już czasu ani sensu dalej sobie nawzajem dogryzać. Zapewne dokończą tę fascynującą rozmowę po kolacji, o ile w ogóle będą jeszcze mieli wtedy ochotę się do siebie odzywać. Zaczynało ją to już męczyć – udawanie, uparte unikanie prawdy i szczerości również względem samych siebie, choć od dawna było wiadomo, że nic już z tego nie będzie. Nie da się wskrzesić ognia z popiołów. Było, minęło.
– Możemy już iść? – odezwała się z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie. – Posprzątam ten bajzel po powrocie. Zaraz naprawdę się spóźnimy.
– Spokojnie, mamy jeszcze chwilę – odparł, wycierając dokładnie umyte dłonie w ręcznik. Zawsze był dość pedantyczny, więc trochę go bolało, że będzie musiał zostawić po sobie nieporządek. Postanowił to sobie jakoś zrekompensować. – Odchodzę – rzucił, ruszając w stronę drzwi. – To znaczy… wychodzę – zreflektował się pospiesznie. – Wynieść śmieci.
Zwinął ledwie w połowie zapełniony worek, zanim zdążyła go przed tym powstrzymać. Zatrzasnął za sobą drzwi nieco nazbyt entuzjastycznie, z werwą, zupełnie jakby wybierał się w jakąś długo wyczekiwaną podróż zamiast do zwyczajnego, cuchnącego kontenera pod blokiem. Przez chwilę patrzyła w te drzwi jak urzeczona, zastanawiając się, jakby to było, gdyby już nie wrócił. Co by poczuła, gdyby chwilę temu widzieli się po raz ostatni? Odpowiedź nadeszła błyskawicznie, ponieważ była nad wyraz oczywista – nic. W jej życiu nie zmieniłoby się zupełnie nic. Ta myśl dziwnie ją uspokoiła. Oto bowiem posiadała coś, czego nikt nie mógł jej już nigdy odebrać – niczym niezachwianą życiową stabilizację. To było jej największe zwycięstwo. Szkoda tylko, że pozostawiało po sobie tak gorzki posmak.
Komentarze (48)
Powiedz mi tylko, mam nadzieję, że nie odchodzisz z opowi? Bo ta przed mowa mnie bardzo zaniepokoiła xd
Ode mnie w pełni zasłużone 5.
Co do samego odchodzenia - to chyba trochę jednak odchodzę, a raczej przechodzę w hibernację - bo szczerze mówiąc, nie wiem, jak to dalej będzie z moją obecnością tutaj. Ale zapewne będę zaglądać do tych, których zaczęłam i lubię czytać, mniej czy bardziej regularnie, po prostu potrzebny mi być może oddech od tego, co się tu wyprawia. Niczego jednakowoż nie obiecuję - stąd się mimo wszystko trudno odchodzi - wiem, bo już próbowałam. XD
A tekst rzeczywiście fascynujący. Dorzuciłem piątkę.
A swoją drogą 550 czytających a tylko kilkanaście ocen. Dziś jest odwrotnie. Nieraz więcej ocen niż czytających.
Dzięki, że wpadłeś z piątką i komentarzem, pozdrawiam. ;)
Nie smutaj, mnie się nie tak łatwo pozbyć. ;)
Pharunwh, ja definicją konstruktywnej krytyki? To chyba trochę na wyrost, staram się tylko podpowiedzieć w miarę możliwości, na ile potrafię i na ile ludzie są w stanie moje podpowiedzi przyjąć, bo wiadomo przecież, że nie każdemu to pasuje. Niektórzy i tak uważają, że są najlepsi w tym, co robią, więc co ja się wtrącać będę? :P Ale - jak już pisałam, na miarę czasu i możliwości będę tu zaglądać, zawsze się też można do mnie zwracać po jakąś "pomoc" bardziej prywatnie - koniec końców nie umieram (jeszcze), nadal istnieję itp. itd. ;)
P.S. A tej odległośći oceanu nie byłbym taki pewny ;) Za tydzień będę w Polsce :D
Ja Twój pierwszy tekst tutaj bardzo dobrze pamiętam, sympatyczne wspomnienie budzi, nie przypuszczam, żebym zapomniała kiedykolwiek (może jak dostanę Alzheimera). Cóż, jeśli jakaś moja zasługa w tym "potworze" to właściwie czuję się dumna, bo wyszła zdolna bestia. XD
PS. O nie... ale w sumie możesz wpaść z tą strzelbą, skoro będziesz po mojej stronie oceanu. Nie miałabym nic przeciwko. :P
Co do zmęczenia materiału, nawet stal czasem ma dość. Odsapnij od nas i wracaj. Podpisuję się pod słowami Naza, że opowiadanie bez twojego komentarza będzie niepełne, czegoś będzie mu brakować :( Kapelusznik też dobrze prawi, popieram :) Alfi, zrób sobie zasłużone wakacje i z nowymi siłami wróć!!! Pozdrawiam :)
Karola, właśnie w tym cały problem, że ja nie jestem stalą, jakieś limity mam i muszę z nimi żyć. Raczej nie przypuszczałam, żeby coś było w moich komentarzach wyjątkowego, ale to budujące, że mają jednak jakieś znaczenie. :) Jeszcze raz dziękuję!
Nazareth, że ja duszą opowi? Chyba taką, jak te ze starych żelazek - obecnie już raczej do niczego. :P Dla mnie taką prawdziwą duszą opowi zawsze była, jest i będzie Efria, bo pasuje do tej roli jak mało kto, a na pewno bardziej ode mnie. ;)
Tak oto wystarczy odejść z opowi, a już się człowiek dowiaduje ciekawych rzeczy. XD
bardzo zabawnie tak dwuznacznie ukierunkować czytelnika i zawrócić, mnie się podoba
Jak się podoba, to się bardzo cieszę!
Wielkie dzięki! :)
Jeśli o samo wysyłanie gdzieś tekstów chodzi - wcześniej nie miałam takich aspiracji i nie wiem, czy kiedykolwiek do tego dojdzie, choć cieszy mnie, że ktoś uważa, że są tego warte. Niewykluczone, że kiedyś coś z tego wyjdzie. ;)
Raz jeszcze dziękuję za budujący komentarz, bardzo mi miło, że zechciałeś do mnie zajrzeć i zostawić po sobie ten ślad. Pozdrawiam serdecznie. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania