Oddech

Tak bardzo zapatrzyłem się w niebo, że sam praktycznie się w nim znalazłem (teorytycznie także). Czuję jak płatki śnieżnego puchu delikatnie łechcą me zmysły, osiadając na mojej skórze i wywołując przyjemne dreszcze. Czuję jak od środka rozpiera mnie ogień, porównywany do tego piekielnego - a na zewnątrz mój zapał ostudza lśniąca pierzyna.

Za każdym razem, kiedy siedzę na kanapie w moim pokoju, miarowe tykanie zegara odejmuje mi od życia kolejne sekundy, minuty, godziny, dni... Jestem sam. Jedynie szary cień, ledwo słyszalny, aksamitny pomruk, przywłuje mnie do jawy, oddala od rzeczywistości, zmusza do zanurzenia ostrej igły w zgięciu łokcia.

Czuję się martwo - ale akurat to umartwienie daje mi poczucie, że jeszcze mam po co żyć. Przypadek, absurd, paradoks - jak kto woli. Obumieram jak roślina na zimę, ale nigdy nie do końca - mięsień nie zaprzestaje swojej pracy, co chwila pompując krew.

Nie wiem, czy chcę umrzeć - nie wiem, co myślę. Każdy dzień powoli oddala mnie od mojego ciała, czas nakazuje mi myśleć o sobie w kategorii odpadku na śmietniku - takim samym jak wszystkie inne, a jednocześnie wyjątkowym. Patrzenie zmienia się w zależności od punktu widzenia - wiadomo nam iż z depresji nie będę skakał i wychwalał Boga, a schizofrenia nie popchnie mnie w stronę życia. Wręcz przeciwnie - oddali na duży dystans, który jestem w stanie przebyć tylko ja sam.

Chciałbym przestać oddychać - i umrzeć, ale tak na próbę. Poczuć mortyjne objęcia na swej klatce piersiowej, martwy i duszący płyn, wypełniający usta i płuca, tamujący każdy haust powietrza, który z uporem zechciałby ożywić mój organizm.

Gdy skóra pęka, czuję napięcie i ekscytację, a może i podniecenie? Gorący płyn rozpala żyły i zmysły, pozwala odpłynąć od problemów. Igła zostaje w środku - wszakże nie mam jak jej stamtąd wyjąć. Wędruje powoli błękitnymi ścieżkami, hacząc o włókienka i włókna i kalecząc je niesłychanie - a zadaniem igły przecież jest szyć.

Szyć strzępki sumienia, które krzyczy wewnątrz mnie i zadaje mi srogie baty, raz po raz, bez ceregieli.

Szyć serce, które pękło z nadmiaru emocji i złych myśli, które nie wytrzumało brzemienia, choroby przekazywanej drogą płciową, życia.

Ruch tłoka pomaga płynąć. Wszystko płynie - według filozofów.

Życie, rzeka...

I morfina.

Morfina płynie najszybciej.

(Miniaturka na polski :D)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Numizmat 20.10.2015
    Tyle emocji! Jak na polski, to wybitne arcydzieło. Ja się w nim zaczarowałem i całkowicie rozpłynąłem. Mega. Świetne opisy, bardzo przemawiające do wyobraźni. Na pewno będzie szósteczka. Ode mnie też, chociaż nie mogę, więc 5.

    Jedna rzecz:
    "porównywany" - może 'porównywalny'?
  • LinOleUm 22.10.2015
    Porównywany jest zamierzone, ale dzięki :D
  • Rasia 23.10.2015
    Błędy:
    1. "Tak bardzo zapatrzyłem się w niebo, że sam praktycznie się w nim znalazłem" - bez "sam" wystarczy. Wiemy o kogo chodzi. Staraj się wystrzegać zbędnych słów ;)
    2. "łechcą me zmysły, osiadając na mojej skórze" - bez "mojej", wiadomo o czyją skórę chodzi i wygląda to estetyczniej.
    3. "przywłuje" - przywołuje*
    4. "wiadomo nam iż" - przecinek przed "iż"
    Do dwóch pierwszych możesz przywiązywać uwagę lub nie. Jest to bardziej moje widzimisię. Tekst bardzo mi się spodobał, zwłaszcza, że o praca na polski. W moim przypadku zawsze było raczej tak, że oddzielałam szkołę od pisania - jeśli dostałam jakieś wypracowanie, pisałam je bardziej pod szkołę, nie pod własne upodobania. Może też dlatego, że za niektóre moje teksty nauczycielki wyrzuciłyby mnie do psychologa... :)
    Dobrze wykreowany umysł narkomana, podoba mi się. Zostawiam 5 i z przyjemnością czytałam to opowiadanie :)
  • JEGO^zołza 23.10.2015
    wytrzumało- literówka- wytrzymało.
    Świetne opowiadanie. 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania