Odrzuceni cz. 0

Biegłam. Ile tylko sił w nogach biegłam, tuląc do siebie pakunek. Płuca paliły mnie już żywym ogniem, praktycznie nie mogłam oddychać, a jednak nadal się nie poddawałam. TO było zbyt ważne, by tak po prostu przestać uciekać. Za mną rozległ się przerażająco głośny wystrzał, kula śmignęła mi obok ucha lekko je raniąc, pochyliłam głowę zaciskając wargi. Na chwilę zacisnęłam powieki i to był mój błąd... Nie zauważyłam tej jednej przeszkody, potknęłam się o jedną z wystających rur i uderzyłam mocno barkiem o ziemię. Przeturlałam się spory kawałek i otworzyłam oczy. W uliczce nadal było ciemno, zapadła przerażająca cisza, nawet kroki pościgu ustały... To najbardziej mnie poraziło, ta cisza wwiercała się w mój umysł. Kazała zadawać sobie pytania - co takiego mogło ich zatrzymać, dlaczego jeszcze nie podchodzą... Czyżby to był... Jeden z TYCH?...

 

Usłyszałam w uliczce kroki. Jeden cichutki klik sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Na ścianach do tej pory skąpanych w mroku, pojawił się promień światła, dla mnie był on jak reflektor więzienny mający mnie wyłapać. Poderwałam się z ziemi z zamiarem kontynuowania ucieczki i wtedy to się stało. Moje mięśnie przestały odpowiadać, zamarłam w pół kroku jak sparaliżowana, nadal tuląc mono do siebie pakuneczek. Moje serce biło jak szalone, kiedy cichutkie kroki za mną zbliżały się. W końcu kroki ucichły, na plecach mogłam poczuć czyjś wzrok. Wydawało mi się wręcz, że to coś za mną przeszywa mnie nim na wylot.

 

-Odwróć się.

 

Głos należał do dziecka, był jak przystało na malucha delikatny i dźwięczny, jednak coś było w nim nie tak... Coś było zdecydowanie zbyt chłodnego i stanowczego, żeby można go było przypisać dziecku. Jakaś siła nagle zmusiła moje mięśnie do ruszenia się i odwrócenia w stronę tego czegoś. Mimowolnie przymknęłam oczy przez oślepiające światło latarki. Nie byłam w stanie dostrzec zbyt wiele, jedynie tyle, że postać przede mną była bardzo niska. Mniej więcej takiej wysokości jak dzieci z podstawówki.

 

- Puść to...

 

Znów ten głosik. Moje mięśnie wbrew woli zaczęły puszczać pakunek, zacisnęłam powieki i palce na pudełku, nie mogłam go tak po prostu stracić! Nie po tym wszystkim!

 

-Oooh... Powiedziałem, żebyś to puściła. - Ten dziecięcy głosik wwiercał mi się w mózg z całych sił.

 

Starałam się z nim walczyć, ale on brzmiał w mojej głowie głośniej i głośniej z każdą chwilą. W końcu moje dłonie same puściły pakunek i wszystko ucichło, potwór przede mną zgasił latarkę i w końcu mogłam go w pełni zobaczyć... Przez lekko uchylone powieki zobaczyłam dziecko. Chłopczyk wyglądał na jakieś 6-7 lat, ubrany był w bardzo eleganckie ubrania jak na dziecko. Przyklęknął obok pakunku, a czarne włoski opadły mu na oczy, wyglądały na nieco przydługie. Otworzył na chwilkę pudełeczko, żeby sprawdzić, czy aby na pewno wszystko tam jest. Jego twarz została oświetlona przez zawartość, mogłam zobaczyć idealnie bialutką skórę i błyszczące czerwone oczy wpatrujące się w pudełko. Podniósł na mnie wzrok, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że nadal tutaj jestem. Na jego ustach pojawił się uśmiech, był to najbardziej przerażający uśmiech na ustach dziecka, jaki kiedykolwiek widziałam... Przekrzywił lekko główkę pozwalając idealnie ułożonym czarnym włoskom opaść na bok

 

- Prawie bym o tobie zapomniał... - Wyciągnął w moją stronę dłoń; nagle w piersi poczułam przerażający uścisk, moje źrenice rozszerzyły się w przerażaniu, próbowałam coś powiedzieć, krzyknąć, ale z moich ust nie chciał wyjść nawet jeden dźwięk.

 

- Dobranoc. - To były ostatnie słowa, które usłyszałam, zanim wszystko pokryła ciemność...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania