Odtwarzam
Jedna maleńka łza spadła,
a w niej ukryty cały świat Dziwadła
Mizantropki lęk jest skryty
Gdyby mogła tak… Niestety
Tak bardzo chciała po prostu zasnąć,
lecz emanował poświatą zbyt jasną
Nie potrafiła zgładzić Nadziei
Postanowiła wynająć złodziei
Oni kradli stopniowo strefę
Nie wiedziała, co dobrem, co grzechem
I choć potrzebowała ciepła,
kochała się w chłodzie powietrza
Nadzieja jej powiernikiem,
a rozum był niemym krzykiem
Okrywała ciało pogardą,
by zdawać się nader twardą
Zapomniała, że potrzeba słuchać
Prędko stała się głucha
Następnie zaburzenia błędnika
Na skarpę przywiodła ją muzyka
Gdy bezwiednie spadła ze skały
odłamki jej serce złamały
i ptaki się w tańcu zerwały,
w niebo się wzbiły admirały...
Komentarze (3)
a rozum był niemym krzykiem" - usunęłabym to "był", będzie brzmiało ładniej i rytmiczniej
"w niebo się wzbiły admirały .." - tutaj albo bez tych kropek albo trzy kropki i bez spacji
Wiersz momentami tracił dla mnie sens, troszkę zbyt się spieszyłaś, by ukazać dalszą część historii. Dla czytelnika takie przeskoki są dosyć nieprzyjemne. Widać jednak, że starałaś się trzymać rymów i rytmiki, tutaj wyszło ładnie. Zostawiam 3,5 czyli 4 i powodzenia z dalszym pisaniem. Z chęcią zerknę :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania