Poprzednie częściOdwrócony los cz. I

Odwrócony los cz.VI (Akcja! :) )

Wraz z początkiem wiosny 1622 roku po śniegu ani mrozach nie było już śladu, wszystko powoli zaczynało się budzić do życia. Bardzo przyjemna atmosfera z tego powodu udzieliła się także strażnikom. Do gospodarstwa wjechał wóz zaprzęgnięty w dwa konie. Przyjechał nim kupiec obwoźny. Wieczór był bardzo mroczny, a jedyne

światło nadawały pochodnie trzymane przez ludzi z bronią, którzy w tym czasie byli zajęci oglądaniem asortymentu. Natomiast brama stała otwarta. James zauważywszy to postanowił wykorzystać szansę i uciec, dłużej nie zastanawiając się.Dla niego było już wszystko jedno. Schowamy w cieniu przekradł się obok gromady

ludzi. Nikt go nie zauważył ani się nie pofatygował aby spojrzeć w stronę wjazdu. Coraz mocniej zaczynało mu bić serce kiedy zbliżał się do przekroczenia palisady. Krok po kroku stawiał bardzo ostrożnie, aby nie wywołać szmeru. Jeszcze pięć, zaraz jeden metr do wolności. Udało się, przekroczył bramę . Upewniając się czy nikt

nie spogląda w jego kierunku ruszył teraz szybszym krokiem w stronę lasu. Chciał uciec stamtąd jak najszybciej, w środku rozpierało go szczęście, że udało mu się.

 

Nagle doszło do gwałtownych wybuchów, po których padły krzyki. James zerwał się z podłogi i szmat na których leżał. Zrozumiał że przed chwilą tylko śnił, lecz nie wiedział co się teraz dzieje, myślał że dalej śpi, dlatego uszczypną się w rękę. To jednak nie sen stwierdził z przestrachem. Tymczasem do izby wbiegł zadyszany Robert, trzymając w ręku jakąś drewnianą pałkę.

-Zbierajcie się ludzie! Indianie atakują! Wszyscy do broni!

-Robercie! Co się dzieje ?!-wykrzyczał wystraszony.

-To co słyszysz chłopcze! Tubylcy zakradli się i wdarli na teren gospodarstwa! Zbieraj się, wszyscy są potrzebni do walki na dziedzińcu!

James szybko włożył na siebie płaszcz i ruszył ku wyjściu, przeciskając się przez tłum z baraku, który ogarnęła panika. Część kręciła się i nie wiedziała co ze sobą zrobić, większość postanowiła wybiec na plac główny. Tam toczyła się zażarta walka, indiańscy wojownicy z dziką furią rzucali się na przerażonych strażników,

ledwo odpierających ataki. Panował ogólny chaos, wiele osób walczyło tym co miało pod ręką. Próbujący strzelać z palisady muszkieterzy padali ofiarą, wspinających się jak pająki na mur przeciwników. Stodoła w której mieściły się zapasy płonęła żywym ogniem a brama stała otwarta na oścież. Zza budynku raptownie wybiegł tubylec,

zauważył Jamesa i ruszył na niego z okrzykiem, trzymając w uniesionej ręce maczugę. Młodzieniec stał jak wryty nie wiedząc co zrobić, cały się trząsł. Napastnik był od niego już oddalony na metr, gdy padł strzał a po nim nastąpiło mocny odgłos upadku. Indianin niczym rażony piorunem powalił się na glebę. Wybawicielem przed

niechybną śmiercią okazał się William, który krzyknął do niego:

-Nie stój tak, bo Cię zatłuką! Weź się w garść!-Po czy ruszył dalej w wir walki, wbijając rapier w plecy najbliższego autochtona.

 

Chłopak wziął mocno do siebie słowa "weź się w garść" i ciągle je sobie powtarzając podbiegł do trupa, który miał w pochwie szpadę. Niestety wzięła się zaklinowała i nie szło jak jej wyjąć, musiał więc odwiązać pasek i wtedy ją wyciągnąć. Nie zdążył tego zrobić, upadł koło zwłok kopnięty w plecy przez napastnika,który miał już zadać ostateczny cios, gdy James pochwycił leżący obok bandolet i wystrzelił.

 

Ogień rozprzestrzenił się i płonęła już cała farma, żywioł przezwyciężył nawet palisadę.Mrok przeminął a zastąpiły go płomienie i gęsty dym, przeplatany z odorem zwęglonego ludzkiego ciała, osób które nie wydostały się z budynku na czas i utknęły. Krzyk palących się był straszny. Wszystko działo się tak szybko i było przerażające. Rozwścieczeni Indianie gdy dopadli ofiarę, uderzali ją w głowę pałką, aż do zmiażdżenia czaszki. Walczący nożami niczym tańczące ogniki przemieszczali się od celu do celu, podrzynając gardła napotkanym przeciwnikom, inni jeszcze odcinali całe głowy i unosili je w powietrze, w geście tryumfu. Rany postrzałowe z bliska napawały odrazą, siła wystrzału wyrywała ogromne obszary tkanki. Ci tubylcy którzy przeżyli postrzelenie wili w bólach i konwulsjach, umierając tam gdzie padli, przez wykrwawienie. Strach panował w myślach Jamesa, to co dotychczas nazywał piekłem,było niczym co widział teraz. Jedynym jego pragnieniem było wyrwanie się z sytuacji. Zapomniał o Williamie i kompanach, postanowił uciec z pola walki wykorzystując otwartą bramę, przez którą zaczęli napływać nowi napastnicy. Na jednego z nich się natknął po drodze. Postanowił tym razem pierwszy zaatakować. Silny i potężny wojownik nie dał się jednak zaskoczyć i po przyjęciu ciosu, wyprowadził kontratak. Wykorzystując swoją siłę zaczął coraz mocniej napierać na Jamesa, który z trudem parował uderzenia. Szpada powoli poczęła się wysuwać mu z ręki, w pewnym momencie została wybita niebezpiecznie na bok, lecz zrobił unik po czym pchnął bronią w ciało dzikusa. Klinga zabarwiła się na jasnoczerwony kolor. Młodzieniec był w szoku że zabił inną żywą istotę .Nie wytrzymał, zwymiotował. Głos serca podpowiadał mu-idź dalej, nie zatrzymuj się. Przebiegł przez bramę i ile tylko mając sił w nogach pognał dróżką na wprost siebie. Sądził że ktoś go goni, dlatego nie zatrzymując się, ani nie spoglądaj w tył biegł tak przez pięć minut, po czym stanął i zauważył że tak na prawdę nikt go nie ścigał. Z oddali było widać uchodzących w niebo dym oraz ogień ,który rozświecał okolicę. Z miejsca z którego uciekł dobywały się odgłosy walki i krzyku mordowanych. Postanowił iść w kierunku farm które widział w trakcie wędrówki. Męczyły go wyrzuty sumienia że zabił człowieka, nawet tłumaczenie że zrobił to w obronie własnej, nie pomagało. Zaczął się zastanawiać czy może znowu nie śni, że może to koszmar, ale z drugiej strony wszystko było

takie realistyczne.

Następne częściOdwrócony los cz.VII

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • BreezyLove 24.02.2015
    Trochę nie podoba mi się zdanie "Niestety wzięła się zaklinowała" jakieś dziwne, jest pare literowek ale to nie zmienia faktu, że opowiadanie jest bardzo dobre i dzieje się coś konkretnego w koncu . 5 :) I od dziś jestem Twoją fanką ;)
  • Prue 24.02.2015
    Bardzo dobrze przedstawione część opowiadania. Ciekawy potok słów. Dam 4
  • Katerina 24.02.2015
    Rozpoczęła się akcja. Bardzo lubię twoje opowiadanie, ale tym razem rzuciło mi się w oczy kilka literówek. Masz na prawdę ciekawe słownictwo :) 4
  • James Braddock 24.02.2015
    Dzięki wielkie za komentarze i oceny ;) .Breezy możesz uzasadnić dlaczego te zdanie wydaje Ci się dziwne? Osobiście sądzę że jest okej =] zaklinowało=nie dało się wyjąć ;) .Cieszy mnie niezmiernie fakt że dobrnęliście do tego długo oczekiwanego rozwinięcia ;D
  • BreezyLove 24.02.2015
    Według mnie powinno być po prostu " zaklinowala się " bo "wzięła się" jakoś tak dziwnie brzmi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania