Poprzednie częściOna brzydka. On przystojny. #1

Ona brzydka. On przystojny. #3

Ona:

Mężczyźni to świnie. Powinnam to zapamiętać raz, a porządnie. Niestety, Narciso pomimo swojej chamskości wzbudza moje zainteresowanie bardziej niż powinien.

Przyciskam dzwonek i nieco odchodzę od drzwi. Otwiera mi wysoki mężczyzna, około trzydziestki – pan Garcia. Zaprasza mnie do środka. Informuje mnie o takich podstawach jak to gdzie znajdę sok pomarańczowy czy piórnik z kredkami. Ubierając płaszcz, życzy mi powodzenia, poprawia okulary i wychodzi z mieszkania.

Wieszam torebkę, a z pokoju, który według instrukcji pana Garcia powinien być kuchnią, wybiega dziewczynka. Zatrzymuje się i wyciąga w moją stronę rączkę.

- Dzień dobry. Jestem Sarah. – mówi entuzjastycznie, chwaląc się przy tym brakiem niektórych zębów. – Tatuś powiedział, że będziesz moją nową opiekunką.

Nie dopuszczając mnie do głosu, kontynuuje:

- A ty, jak się nazywasz?

Jej dziecięca radość jest rozkoszna.

- Adele.

Przygryza małe usta.

- A więc, Adele, chcesz być Kopciuszkiem czy dobrą wróżką?

Już otwieram usta, żeby odpowiedzieć, ale to Sarah zabiera głos.

- Lubię być Kopciuszkiem… - spogląda na mnie i wzdycha – ale jeśli chcesz mogę zagrać wróżkę.

Uśmiecham się. Jest taka słodka.

Mam nadzieję, że zawsze będzie tak samo szczęśliwa jak jest teraz.

 

Odgrywamy razem baśń o Kopciuszku, co jakiś czas zamieniając się rolami. Przypada mi część, w której księżniczka całuje księcia. Nie mogę się powstrzymać od myśli, że mógłby to być… Johnny Depp. Tak, zdecydowanie Johnny Depp.

Zawsze ubóstwiałam Jonnego Deppa. Jego oczy, mięśnie brzucha, błyszczący kolczyk w lewym uchu.

Chwila… Czy właśnie opisałam Narciso?

On:

Od godziny jestem na treningu. Jak zwykle, świetnie mi idzie. Trener nie chce mnie pochwalić, tylko dlatego, że musi mieć pewność, że nie zapeszy zbliżającego się meczu. Właśnie mamy chwilę na łyk wody.

- Arturo – podejmuję rozmowę i czuję się jak skończony idiota – Mogę cię o coś zapytać?

Kumpel patrzy na mnie ze zdziwieniem.

- Coś się stało?

Dlaczego coś miało by się stać?

Zaprzeczam, kręcąc głową.

- Czy według ciebie… - przełykam (mam nadzieję, dyskretnie) ślinę - jestem płytki?

Przykładam bidon do ust, żeby wyglądać na wyluzowanego.

Kątem oka obserwuję reakcję Arturo. Błądzi wzrokiem gdzieś w przestrzeni za moim ramieniem i przeciągle ociera podbródek z kropelek wody. Uznaję to za odpowiedź.

- Dlaczego? – mój głos jest żałosny. Zepsuję sobie reputację.

 

Przez resztę treningu jestem wkurzony. Arturo zapewniał mnie, że nie jest ze mną wcale tak źle jak sobie to wyobrażam, ale przynajmniej wiem co o mnie myśli. Wspaniały z niego kumpel.

Z szatni wychodzę bez słowa pożegnania.

Ona:

Wracam do domu.

Przystanek autobusowy stoi naprzeciw kościoła. Na parkingu obok widzę samochód w gepardzie cętki.

Przysnęłam przy Sarah, ale czy na pewno się obudziłam?

On:

Mimowolnie śmieję się na widok Adele szczypiącej się w rękę. Robię na niej wrażenie. Automatycznie rośnie moje ego. Czuję, że znów jestem podłym dupkiem. Aż mi lepiej.

- Podwieźć cię do domu? – wołam przez otwarte okno.

Ona:

Po porannej przejażdżce myślałam, że jestem wystarczająca odważna, żeby z nim rozmawiać. Myliłam się. Bardzo. Jestem spięta. Od czubka głowy do opuszków największych palców u stóp.

- Hej – wita się, gdy wchodzę do samochodu.

- Cześć.

On:

Chcę udowodnić jej – i sobie – że nie jestem płytki.

- Mój kumpel też uważa mnie za płytkiego.

Nie wierzę. Jestem aż tak głupi?

Po co jej to wiedzieć?

Ona:

Mówię tylko „Yhm”. Nie wiem, gdzie się podziała moja odwaga z rana.

On:

Stresuje się. Jest zamknięta w sobie. To znaczy, że nie zdradzi mi co się stało, że przestała dopuszczać do siebie mężczyzn.

Cholera, a było tak dobrze.

Po za informacją o jej adresie, przez resztę drogi nie odzywamy się do siebie. Powinienem czuć się tak, jakbym rano jechał z zupełnie inną osobą, ale tak nie jest.

Tak samo się stresuje, boi, siedzi, wygląda, pachnie, pragnie mnie.

Zanim wysiada przyciągam ją do siebie i całuję.

Ona:

Nic nie robię. Jestem jak kłoda. Jego żar za chwilę mnie podpali. Zostanę popiołem.

Całą trasę nie rozmawialiśmy. Było mi… smutno? Uświadomiłam sobie, że w ciągu całego dnia budowałam w sobie nadzieję, na to, że jednak w jakiś sposób go interesuję. Może. W zero przecinek zero zero zero piętnastu procentach?

Orientuję się, że moje usta odpowiadają na jego pocałunek. Jak Kopciuszek i Johnny Depp. Powinnam się powstrzymać.

Ale nie chcę.

On:

Jej usta są popękane i szorstkie. Zimne i miękkie. Takich jeszcze nie spotkałem.

Ona:

Po trzynastu tysiącach odbicia serca oderwał się ode mnie.

Nadal nic nie mówi.

Cała się trzęsę. Ostatnio coraz częściej.

Ludzie pomyślą, że choruję na Parkinsona.

On:

Nie byłem pewny, czy dobrze robię całując ją. W końcu jest inna niż wszystkie laski, ale mój seksapil działa nawet na nią.

 

Wchodzę do domu. Rzucam byle jak torbę treningową i przechodzę do kuchni. Jestem okropnie głodny.

Na stole czeka na mnie zapiekanka serowa i czerwone wino.

Rebecca wstaje i podchodzi do mnie leniwie. Kurde, to zawsze mnie nakręca.

- Hej, kochanie – mruczy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Lucy <3 14.11.2015
    Wow :) czekam na kolejną część ;) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania