Ona nie żyje, Willy.
Ona nie żyje, Willy.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Pomimo tego, że wokół nas kręciło się mnóstwo nastolatków, ona rzucała się w oczy najbardziej z nich wszystkich. Możliwe, że to wina rudych gęstych loków, które zawsze kaskadą opadały na jej ramiona. Może to przez ten szeroki, piękny uśmiech sprawiający, że i ty natychmiast się uśmiechałeś, niezależnie od nastroju w jakim byłeś. Z drugiej strony myślę, że to jednak z powodu tej przedziwnej aury, którą wręcz promieniowała. Zawsze była pozytywnie nastawiona do życia, pełna szalonych pomysłów i chęci dzielenia się nimi z każdym człowiekiem. Była sobą. Była moją Lilly.
Ona nie żyje, Willy.
Zatonęła w moim sercu jak kamień wrzucony do jeziora, który wydawać by się mogło, osiada na dnie i więcej się stamtąd nie rusza. Ten kamień absolutnie mi nie ciążył, byłem szczęśliwy. Lilly była jedyną, niezmienną stałą w moim życiu. Gdy byłem już dorosły rodzice się rozwiedli, siostra wyjechała z mężem, znajomi z dzieciństwa zapomnieli o mnie, a ona wciąż była. Stała obok mnie podczas każdego upadku i ponownego wzlotu, cieszyliśmy się ze wspólnych chwil i byłem przekonany, że tak już będzie zawsze.
Ona nie żyje, Willy.
Czasami pytam sam siebie: Dlaczego chciałem się do niej zbliżyć?
Lilly zawsze mnie intrygowała, była nieprzewidywalna i inna od pozostałych. W trakcie rozmowy na ważny temat potrafiła mi przerwać w połowie myśli tylko po to by powiedzieć: ,,Drzewa wyglądają dzisiaj na wyjątkowo zmęczone, Willy.” Gdy byliśmy jeszcze dziećmi często prosiła mnie, żebym wspiął się razem z nią na jakieś wzgórze, ponieważ wierzyła, że odnajdziemy tam wróżki, które zabiorą nas do innego świata. Świata, gdzie nie ma żadnych wojen, ludzie nie zatruwają Ziemi i wzajemnie się szanują. Zawsze wyśmiewałem ten pomysł na co ona odpowiadała: ,,Will, nie wierzysz we wróżki? Kiedy stałeś się taki dorosły?” Lilly była nieco pokręcona, ale kochać kogoś, to przede wszystkim znaczy pozwalać mu na bycie takim jakim jest.
Ona nie żyje, Willy.
Zawsze płakała tylko po śmierci osób, które nigdy nie istniały. Gdy oglądaliśmy jej ulubiony film, stało obok niej opakowanie chusteczek, które wykorzystywała co do ostatniej sztuki. Często przyglądałem się jej, kiedy czytała książkę i starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Gdy miała dwadzieścia lat jej matka umarła po wielu miesiącach walki z nowotworem. Na pogrzebie płakali wszyscy, tylko nie Lilly. Powiedziała mi wtedy: ,,Czy to normalne, że nie potrafię za nią płakać? Czuję się jakby moje serce było martwe, jakbym umierała od środka, ale nie umiem uronić łez. Wiesz jak to jest, Willy?”
Nie wiedziałem. Teraz już wiem.
Ona nie żyje, Willy.
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, jak bolesna jest myśl, że już nigdy możesz nie zobaczyć ukochanej osoby. W tedy dopiero uświadamiasz sobie jak wiele temu komuś zawdzięczasz i ile chcesz mu powiedzieć.
Ona nie żyje, Willy.
Często w mediach można usłyszeć o wypadkach samochodowych i nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak straszne one są, dopóki nie doświadczą tego osobiście. Nie musi być to doświadczenie na własnej skórze, wystarczy że kuzyn twojego wujka zostanie potrącony i nawet jeśli nie widzieliście się przez dziesięć lat, to w twoim sercu coś przeskoczy. To uczucie jest nasilone, gdy ucierpi ktoś naprawdę ci bliski.
Szesnastego września Lilly trafiła do szpitala. Gdy w nocy zadzwoniła do mnie jej siostra i przez łzy opowiadała mi co się stało myślałem, że mój świat przestał istnieć.
Po dotarciu na miejsce czekałem aż Lilly się obudzi. Na zmianę siedziałem na ławce przed salą w której leżała, albo chodziłem po korytarzu jak opętany. Cały czas jednak ściskałem w ręku małe, czerwone pudełeczko z pierścionkiem w środku, który zamierzałem jej dać zaraz po tym jak się obudzi.
Czekałem.
Czekałem aż otworzy oczy i zacznie się śmiać, że napędziła mi strachu nawet tego nie planując.
Czekałem, musiałem zobaczyć jej piękne, zielone oczy.
Zamiast Lilly, dwudziestego września zobaczyłem jej siostrę, która wychodząc z sali przytuliła mnie i przez płacz wyszeptała cztery słowa, które bezpowrotnie złamały mi serce:
Ona nie żyje, Willy.
Komentarze (9)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania