Ostatni taniec [N.S.: Nienawiść + list]
[Tekst z naszego konkursu Niepowtarzalny Styl – tym razem chyba dużo bardziej "podobne" do mnie niż poprzednio. :) Nieliczni mogą nawet zauważyć, że bohaterów "wyciągnęłam" z innej mojej historii.]
Kolejny sztuczny uśmiech wypłynął na jej usta jakby poza świadomą kontrolą. Od dłuższego czasu było jej już właściwie wszystko jedno, do kogo i po co się uśmiecha – była zmęczona po tych wszystkich nieprzespanych nocach i miała serdecznie dość tej całej wymuszonej uprzejmości, od której nie dało się uciec. Niespokojne myśli nieustannie kłębiły jej się w głowie niczym zbiorowisko jadowitych węży. Być może popełniła błąd, czytając te wszystkie zapiski bez zgody, a nawet wiedzy ich autora, ale przecież oni dwoje zawsze byli jednością, pod bardzo wieloma względami. Czyż mógłby zatem mieć jej to za złe? To raczej ona miała pełne prawo mieć do niego pretensje, że do tej pory nic jej nie powiedział. Gdyby sama nie znalazła tej niezwykłej mnogości spisanych jego ręką stron, wciąż nie miałaby najmniejszego pojęcia, co go właściwie spotkało. Ta wiedza nie ugasiła jednak żalu, jaki do niego miała – przeciwnie, stała się dlań dodatkowym pokarmem.
Byli daleko od siebie przez tyle strasznych lat, podczas których po kryjomu wypłakała za nim całe morza łez, a on ani razu nie napisał do niej choćby krótkiego listu – dowodu na to, że o niej nie zapomniał. A teraz dowiadywała się, że każdego dnia przelewał mnóstwo myśli na karty swojego dziennika. Myśli, których nikt nigdy nie powinien poznać. Tajemnic, które mogły kosztować czyjeś życie. Nie potrafiła przestać o tym myśleć nawet teraz, gdy jej głównym obowiązkiem było po prostu dobrze się bawić.
– Czy zechcesz zaszczycić mnie tańcem, piękna pani? – Wzdrygnęła się lekko na dźwięk tych słów. Spojrzała niepewnie na wyciągniętą w swoją stronę dłoń, a potem powoli przeniosła wzrok na jej właściciela i obdarowała go lekkim uśmiechem. Tym razem, dla odmiany, był on szczery.
– Oczywiście. – Podała mu rękę i z gracją podniosła się z siedziska. – Myślałam, że już nigdy mnie nie poprosisz.
– Dobrze wiesz, że chciałbym móc cały swój czas poświęcać tobie – zapewnił, prowadząc ją ku środkowi sali. – Szczególnie po tych długich latach, które spędziliśmy osobno. Ale tonę w morzu obowiązków, które w ogóle mi się nie podobają.
– Obowiązki to obowiązki, nie są po to, by się podobać. – Zlustrowała go zaciekawionym spojrzeniem. – Chociaż wcale nie wyglądasz, jakbyś był tym wszystkim zmęczony. Przeciwnie, odnoszę wrażenie, że jesteś w swoim żywiole. Szczerze mówiąc, ledwie cię poznaję, odkąd wróciłeś. W dodatku nie chcesz nawet ze mną porozmawiać o tym, przez co musiałeś przejść…
– Mówiłem ci już, że to nie jest najlepszy czas na takie rozmowy. – Lekkim, acz stanowczym ruchem przygarnął ją bliżej do siebie. Dobrze, że chociaż w tańcu dawała mu się prowadzić. – Zresztą, nie widzę potrzeby, aby cię tym obarczać. Czy to, że wreszcie wróciłem, nie jest najważniejsze?
– Kiedyś nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. – Podniosła głos tylko nieznacznie, to jednak wystarczyło, by przyciągnąć kilka przelotnych spojrzeń z różnych krańców komnaty. – A potem… Przez tyle lat nie napisałeś do mnie nawet jednego listu. Ani jednego słowa.
– Wiesz przecież, że nie mogłem…
– Nie wiem tego, bo nikt o niczym mi nie mówił. – Westchnęła cicho, starając się uspokoić. – Prawda jest taka, że ucieszyłabym się nawet wtedy, gdybyś napisał, że mnie nienawidzisz, że nie chcesz mnie więcej widzieć i że wolisz żyć daleko ode mnie. To i tak byłoby lepsze niż nic.
– Przesadzasz – odparł spokojnie, jakby jej wzburzenie nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. – Gdy się rozstawaliśmy, byliśmy jeszcze dziećmi. Teraz, jak sama niedawno podkreślałaś, już nimi nie jesteśmy. Chyba zdążyłaś zauważyć, że dorosłość rządzi się nieco innymi prawami…
– W tej chwili widzę tylko tyle, że się zmieniłeś, ale nie jestem pewna, czy to dobrze. Nie wiem już, czego mam się po tobie spodziewać. Dziwi cię, że mi się to nie podoba?
– Ty zaś nie zmieniłaś się ani trochę. – Jego uśmiech był zniewalający i w innych okolicznościach zapewne roztopiłby jej serce. Lecz teraz nie mogła sobie na to pozwolić, jego bliskość już i tak wystarczająco mocno plątała jej myśli. – Bezustannie się na mnie złościsz, chociaż nie daję ci ku temu żadnych powodów. Ja również cierpiałem, gdy nas rozdzielono, ale teraz niczego nie żałuję. Dzięki temu stałem się tym, kim powinienem być i wreszcie jestem w stanie dać ci dokładnie to, o czym zawsze marzyłaś. Cały świat.
Na chwilę przystanęła z wrażenia, przy okazji gubiąc kroki. Na szczęście jej towarzysz był na tyle czujny, że w porę ją podtrzymał, nie dopuszczając, aby potknęła się o własną suknię.
– Wciąż znam twoje marzenia i wciąż pragnę je spełnić – wyszeptał, ciaśniej ją obejmując. – Musisz mi tylko na to pozwolić. Dobrze znam mroki twoich lęków, bo nieraz je przebyłem. Znam powody, dla których twoje serce przyspiesza, bo sam nieraz bywałem jednym z nich. Potrafię rozpoznać, że jesteś wściekła, nawet jeśli inni widzą tylko twój uśmiech. I wiem, kiedy cierpisz, ponieważ zawsze cierpiałem wraz z tobą. Wiesz, kto w ogóle zadaje sobie trud, aby tak bardzo poznać drugiego człowieka? Wyłącznie ktoś, kto kocha… albo nienawidzi. A może i kocha, i nienawidzi równocześnie…
– Chcesz, bym sama sobie wybrała, co wolę? Twoją miłość czy nienawiść?
– Pozwól, że tym razem dokonam tego wyboru za ciebie, piękna siostro. – Jego uśmiech nie był już tak przyjazny, jak jeszcze chwilę wcześniej. Po plecach przebiegł jej nieprzyjemny dreszcz. – W końcu teraz nie jestem już tylko twoim bratem… ale też królem.
– W istocie – odparła, posyłając mu chłodne spojrzenie. – Mego brata mogłabym od czasu do czasu nienawidzić… Królowi jestem winna wyłącznie miłość.
Skończyli tańczyć, wymieniając wyuczone ukłony.
– Dziękuję, że uczyniłaś mi ten zaszczyt, moja pani – rzekł po chwili ze swobodną uprzejmością. – Całkiem możliwe, że był to nasz ostatni taniec.
Nie chciała już nawet wiedzieć, co mógł mieć na myśli. Pozwoliła się jedynie odprowadzić na miejsce i skinęła mu głową na pożegnanie. Płonął w niej teraz ogień tak gwałtowny, że ledwie była w stanie nad nim zapanować. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej brat naprawdę tak bardzo się zmienił. Nie takiego go zapamiętała i nie za takim tęskniła. Dobrze jednak wiedziała, kto za to odpowiadał i nie zamierzała dłużej pozwalać bratu, by cenił tych ludzi wyżej od niej. Na swoje szczęście dzierżyła w dłoniach coś, co mogło jej w tym bardzo pomóc. Słowa wszakże potrafiły zadawać rany po wielokroć głębsze i boleśniejsze niż jakakolwiek broń. I wcale nie musiały mieć w sobie ani krzty nienawiści. Zdania przepełnione dumą, podziwem, a nawet miłością, dawały znacznie większe pole do popisu. A te, które zostały spisane dłonią niedawno koronowanego króla, mogły się stać znacznie bardziej wymowne aniżeli wydany wprost wyrok śmierci. Ona sama, jedyna siostra króla, może nie dorównywała mu w sztuce przelewania myśli na papier, ale potrafiła przecież pisać listy.
Komentarze (13)
Dziękuję. :)
Pewnie niesłusznie, ale tekst skojarzył mi się z niewiadomych przyczyn z "Dumą i uprzedzeniem", aż mam ochotę przeczytać jeszcze raz tę książkę. Chyba intrygi w tekście mi przywiodły na myśl tę książkę.
Z którego opowiadania wyciągnęłaś bohaterów, jeśli mogę spytać? Strzelam, że z "Brudnych sekretów", bo jakoś tytuł mi pasuje do tego tekstu XD
Akurat "Dumy i uprzedzenia" nie czytałam, ale każdy może mieć przecież swoje własne skojarzenia, a jeśli dzięki temu masz ochotę ponownie tę książkę przeczytać, to raczej pozytywny objaw. :)
Gratuluję celnego strzału! Owszem, z "Brudnych sekretów", ale tamże mają oni jeszcze po naście lat, więc tutaj zrobiłam taki drobny wybieg w przyszłość. :)
Dziękuję za odpowiedź, chętnie zajrzę do Twoich "Brudnych sekretów" jakkolwiek to brzmi XD
"To i tak byłoby lepsze, niż nic." - bez przecinka
"boleśniejsze, niż jakakolwiek broń" - tu też
"bardziej wymowne, aniżeli wydany wprost wyrok śmierci" - i tu również, bo wszędzie mamy jedno orzeczenie i wtedy przed "niż" nie stawiamy przecinka
Bardzo klimatyczny tekst, pozwoliłam sobie przy nim odpłynąć, puścić wodze fantazji. Masz bardzo przyjemny, taki niemalże podniosły styl w niektórych momentach. Podoba mi się niesamowicie w każdym razie i miło mi, że troszkę mi u Ciebie tekstów jeszcze zostało :) Dobrze też grasz na emocjach, choć... wypowiedź bohatera dla mnie, jako osoby postronnej, która z początku nie wiedziała, że to brat, wydała mi się nawet zabarwiona nutą erotyzmu, ale to pewnie moje dziwne wrażenie, późna pora w końcu :) Za tekst zasłużona piątka.
Styl staram się zwykle jakoś tam dostosowywać do danego tekstu, więc mogę się zgodzić, że jest podniosły, przynajmniej gdzieniegdzie. ;) Co do tej nuty erotyzmu - całkowicie słuszny wniosek, zgadza się w zupełności z moim zamiarem, więc wrażenie odniosłaś prawidłowe. Zasadniczo tekst ten celowo skonstruowany jest tak, że czytelnik nie wie początkowo, że to rodzeństwo - więc celowo podsuwam tym zachowaniem bohaterów i ich dialogami kompletnie inne wnioski. Zresztą, wedle zamysłu - ich relacja nie jest klasycznie bratersko-siostrzana. Bohaterka darzy brata bardzo zaborczą i obsesyjną miłością, dlatego nie chce, by ktokolwiek był mu jakkolwiek bliższy niż ona, on natomiast celowo nią manipuluje i trochę bawi się jej kosztem. Nie jest to raczej normalny związek... ale normalne związki nie są przecież takie ciekawe... :D
Dziękuję za ocenę i podzielenie się bardzo trafnymi spostrzeżeniami! ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania