Otchłań przeżyć #I
Kolejna dawka dymu, powędrowała w moje płuca. Czuję nienawiść sama do siebie i ogromny smutek, samotność i poczucie winy. Pomimo tego, że staram się być twarda i nie dopuszczać nikogo do siebie nie jest to łatwe, ani przyjemne. Wychowuje mnie ojciec, mama nie żyje od ośmiu lat. Kiedyś byłam wesołą dziewczyną, która cieszyła się z życia. A teraz? Teraz widać dziewczynę, która nie potrafi sobie poradzić z bólem i nienawiścią do świata. Tak jest i dziś, kolejny fatalny dzień w szkole. Ojca znów nie ma, pewnie gdzieś się szlaja z swoimi kolegami. Zatracił się po śmierci mamy, chyba jak każdy. Mam osiemnaście lat, a czuję jakbym miała koło czterdziestki. Mieszkam z moim tatą Arthurem w Wielkiej Brytani, choć tak bardzo chciałam wrócić do Polski. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty, który dochodził z korytarza.
- Cześć córciu. - mówi, na tyle głośno, że dokładnie go słyszę.
- Cześć. - odpowiadam prawie szeptem.
Zgasiłam papierosa i ruszyłam w stronę kuchni.
- Jak tam ci dzień mija? - zapytał.
- Normalnie. Jak każdy inny, czyli szaro i ponuro. Ale tobie jak widzę lepiej. Cieszę się. - mówię.
- Przestań Kayla! - podniósł głos.
Zawsze tak robił, jak chciał uniknąć rozmowy ze mną.
- Jasne. Wychodzę. - mruknęłam.
Arthur zapażył sobie mocnej kawy i usiadł w pokoju przed telewizorem. Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę parku, nucąc piosenkę "People help the People". Usiadłam na ławce i zaczęłam rozmyślać o wszystkim i o niczym. Oglądałam ludzi, którzy trzymali się za ręce, którzy energicznie o czymś rozmawiali. Zawsze ciekawił mnie drugi człowiek, choć nigdy nie miałam chłopaka. W sumie przyjaciół też nie.
Komentarze (1)
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania