Poprzednie częściPacjenci Doktora Parkera część 1

Pacjenci Doktora Parkera część 3

-Dlaczego znowu do mnie przyszedłeś chłopcze?

Przerażony siedział na podłodze po turecku i zasłaniał oczy, wciąż zadając to samo pytanie małemu chłopcu .Ten nieruchomo stał przy oknie wyglądając na obskurne podwórze szpitala psychiatrycznego.

,,Więc ja zwariowałem, na to wychodzi.Mam już omamy, cholera gdzie jest ten cały Parker? ,,Muszę wstać i go poszukać ". Myślał gorączkowo pacjent Parkera.Jednak nie mógł się ruszyć, był jakby sparaliżowany.Chciał krzyczeć ,jednak nie potrafił z siebie głosu wydobyć.Miał wrażenie, że szare ściany szpitala zwężają się i za chwilę zamkną go w swoim uścisku.Sufit jakby za chwilę miał w całości spaść mu na głowę.Obniżał się gwałtownie.Czuł, że się dusi, że brakuję mu powietrza.Nagle odzyskał głos wołając Pana Boga na pomoc.On człowiek nie wierzący, który drwił z Pana Boga.Doktor Parker szybko przybiegł z pielęgniarką i pacjent dostał silną dawkę leku uspokajającego.Jako, że nie licząc ataku nowego pacjenta Parkera było na oddziale spokojnie, ten postanowił zdrzemnąć się w dyżurce.Pielęgniarka która przespała się wcześniej pełniła dyżur.Doktor Parker zapadł w niespójny sen.

Szedł szarą ulicą rodem z lat 90.Było parno, na spocone ciało zacinał deszcz przynosząc mu ulgę.Chodniki pachniały charakterystycznym zapachem po deszczu.Doktor bardzo się śpieszył.Coś mu jednak nie pasowało, był małym chłopcem.On widział siebie w tym śnie jako dziecko.Ogarnęło go przerażenie gdyż był świadomy, że śni.Próbował z całych sił się wybudzić ,jednak nie udawało się to.Nagle podszedł do niego drugi chłopiec ,Parker zapytał go jak ma na imię.Odpowiedź zszokowała go i postanowił z całych sił pozostać w tym śnie.Chłopcem który do niego podszedł był Antoś.Ten sam który nawiedzał jego pacjenta.

-Hej Parker chcesz się ze mną pobawić?

Zapytał wesoło.Parker potwierdził nie bardzo wiedząc jak zacząć rozmowę.Antoś miał piłkę i zagrali mecz.W końcu zaryzykował.

 

-Antoś ty wiesz kim ja jestem prawda?Wiesz, że jestem lekarzem Pana którego nawiedzasz?

Chłopiec spojrzał na niego bystrym spojrzeniem swojego ojca które Parker podczas ostatniej wizyty miał okazję poznać.Po czym odpowiedział mu.

-Tak Parker.Dlatego też do ciebie przychodzę.Twój pacjent zabrał mi mamę.Ja moją mamę bardzo kochałem.Mojego tatusia też bardzo kocham ,ale nie mogę z nim być, bo on piję i nie może mną się zajmować.To wszystko robota tego złego człowieka.

Parker zaczął szybko oddychać, był przerażony.To wszystko przestawało mieć racjonalne i medyczne wytłumaczenie, zaczął się bać.Nagle się wybudził.W dyżurce był sam.Cały mokry od potu , nadal szybko oddychał ,, Boże czyżby i ja postradałem rozum?"Myślał gorączkowo.Zażył tabletki uspokajające, a swój sen próbował wytłumaczyć sobie silnym zmęczeniem i emocjami Za dużo myślał o przypadku nowego pacjenta, stąd mózg to przetworzył.Nagle zapragnął znaleźć się w domu, w ramionach Klementynki swojej żony.Mimo, że to on jako mężczyzna powinien dawać poczucie bezpieczeństwa, czuł takowe śpiąc ze swoją małżonką.Nie byli już najmłodsi, oboje po pięćdziesiątce z zamiłowaniem do słodyczy i niezdrowego żarcia.Co też było widać trochę ,gdyż mieli niewielką nadwagę.Od taka ich słabostka.Nie lubili papierosów i alkoholu, ale za to ich nałogiem było jedzenie.Lubił czuć na schodach zapach domowych hamburgerów gdy wracał z pracy wieczorami.Zaś gdy miał nocki, Klementynka czekała już z rogalikami i kakako bądź jakimś innym śniadaniem na słodko.W swojej śmiesznej spranej już podomce w małpki i burzą loków na głowie.Myśli o żonie pomogły Parkerowi przetrwać nockę.Na szczęście było już spokojnie.Cały następny dzień spędził ze swoim ojcem na rybach.Ich wspólne hobby.Parker senior zaraził go wędkarstwem od wczesnego dzieciństwa.To pomogło Parkerowi oderwać się od pracy.Zaś rozmowa z ojcem na chwilę zapomnieć o nocnym koszmarze.Następnego dnia wstał radosny do pracy z dystansem do przypadku pacjenta i planem wzięcia urlopu.Oczami wyobraźni już widział siebie, Klementynkę i swoich rodziców na Mazurach w ich wypoczynkowym domku.Po przyjściu do pracy zrobił obchód po oddziale.Gdy wszedł do sali swojego nowego pacjenta nie było go.Parker poszedł do toalety sprawdzić czy go tam nie ma.Jednak wszystkie były puste.Zostały łazienki.Tam przeżył szok.Jego pacjent siedział w kabinie prysznicowej w morzu krwi.Podciął sobie żyły.Pośpiesznie sprawdził mu puls, nie żył.Parker szybko wybiegł zawiadomić personel szpitala oraz karetkę.Zrobiło się zamieszanie, przyjechała policja.Parkera bardzo długo przesłuchiwano, pytano o opinię.Czy stan psychiczny mógł wpłynąć na samobójstwo pacjenta.Zgodnie z prawdą powiedział, że jest to wysoce prawdopodobne.Mimo, że w dwudziestokilkuletniej karierze z racji na charakter swojej pracy, nie miał doczynienia z pierwszą taką sytuacją to jednak czuł się jakby miało to miejsce po raz pierwszy.Czuł, że to nie jest koniec całej historii.Jeszcze jak się okazało pacjent te żyły sobie przegryzł gdyż na oddziale nie było żadnych ostrych przedmiotów, przerażające...

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania