Pamiętnik Darragha O'Kane

Czas mija , zza okna dobiegają mnie krzyki, przekleństwa, jakieś błagania i płacz a następnie pojedynczy, ostry a po chwili urwany krzyk. ciężko jest mi określić godzinę czy jest to północ czy może później? trudno to ocenić patrząc na rozgrzaną, krwisto-czerwoną łunę płomieni szalejących nad miastem.

Moja historia nie jest niczym szczególnym a jedynie przemyśleniami i wspomnieniami szaleńca, i awanturnika który, mimo swego wieku , wolał uganiać się za chwałą i bogactwem, niźli pomagać swym pobratymcom.

Moja historia nie jest wesoła, nie ma w niej dobra, miłości czy chociażby zaufania, nie, jest to historia o przemocy, walce , grupie towarzyszy, i o tym o czym normalni ludzie, słyszą tylko od tych przemądrzałych kapłanów, którzy jak tylko przyjdzie co do czego, uciekają pierwsi, a swoich wiernych zostawiają jak baranki na rzeź. Moja opowieść zaczyna się w Underdark, roku 693 III ery , jako dziecko mające nie więcej niż sześć wiosen zostałem porwany przez handlarzy niewolników, nic nadzwyczajnego doprawdy, gdyby nie to, że zostałem sprzedany całkiem szybko, przejeżdżającemu akurat przez miasto demonologowi. jak na niewolnika miałem całkiem dobre życie, dostawałem jedzenie i miejsce do spania w zamian za wykonywanie poleceń ,którymi były chociażby: poszukiwanie ziół, rysowanie kręgów magicznych potrzebnych do rytuałów czy chociażby ostrzenie sztyletów ceremonialnych. wszystko byłoby pięknie gdyby nie pewnej nocy, w dniu mojej dziesiątej przeżytej wiosny, mój pan Mordrast dał mi kilka prezentów były to między innymi: imię .którym było Darragh O’Kane , przydomek ,który mi nadał nie był niczym szlachetnym albowiem O’Kane oznaczało tyle co wybrany na sługę w języku demonów, oraz największy dar, ale także największe przekleństwo, mój wygląd. możecie się zastanawiać, cóż mógł zrobić, oszpecić blizną? dziwny tatuaż? och nie nic tak prostego.

Mój pan odprawił nade mną rytuał napełnienia demoniczną mocą, do dziś pamiętam ten ból kiedy rozżarzone do białości ostrza wnikały mi pod skórę wbijając się w mięśnie i kości, ten rozdzierający ból ,który przyćmił wszystko inne. pech chciał, że przeżyłem, moja skóra była teraz koloru popiołu moje oczy zmieniły kolor na szary jak poranna mgła a włosy pobielały jak u starca. Mordrast wydawał się ucieszony z faktu ,że przeżyłem i próbował zrobić coś co nie do końca przemyślał albowiem próbował wezwać, z pieczęci która została wyryta na moim mostku, jednego z diabłów siedzących w najgłębszych czeluściach piekieł. mój były pan sądził pewnie, że nie będę stawiał oporu,

…och jakże się zdziwił gdy zamiast demona została wyzwolona fala uderzeniowa która zmiotła pół laboratorium w pył, a mnie samego uniosła na co najmniej cztery metry w powietrze. brak pożądanego rezultatu rozwścieczył demonologa ,który wpadł na kolejny jakże genialny pomysł, tym razem próbował mnie zasztyletować ceremonialnym nożem.

och jakże piękna była jego mina gdy wyrwałem mu broń z ręki i wbiłem mu ją w gardziel, och jakże pławiłem się w jego krwi, żądza mordu, zniszczenia i ekstaza której nie dozna się od żadnej kobiety , demona czy magii, tak to właśnie zostało przywołane w duszę młodego Shadar’kaia albowiem tak nazwani zostaliśmy przez ludy powierzchni, szaleńczy śmiech rozszedł się po całym laboratorium gdy zlizywałem krew mojego byłego mistrza ze sztyletu a w ostrzu odbiły się krwistoczerwone punkty w których, rozpoznałem swoje oczy , a w nich ogień, tak, ogień palący światy, palący świętości, ogień tego czego wszyscy się boją, jedyne co byłem w stanie wyszeptać to imię tego którego część mocy zamieszkiwała teraz moją duszę: Odryl Bratta.

Dalej nie pamiętam co się ze mną działo , jedyne przebłyski jakie posiadam były to, gdzie, nie gdzie chwile odpoczynku diabła a ja miałem w tym momencie szansę na ocenienie zniszczeń dokonanych przez rozszalałego demona. ilość trupów mnie nie przeraziła, przeraziło mnie to jakie uczucia wewnątrz mnie wywołały, radości, tak radości, tego niewinnego dziecięcego uczucia które rodzi się w momencie gdy dziecko widzi wystawę zabawek a jego opiekun prowadzi go do niej i pozwala wybrać które mu się podobają bez względu na ilość czy cenę .

Ten proceder trwał pięć lat aż do momentu w którym, zostałem złapany przez jednego z mnichów klanu góry, ciężko było to nazwać równą walką ,demon miotał się i próbował atakować a mnich był jak skała, twardy nie dający się poruszyć kawał głazu ,który gdy się poruszy miażdży wszystko na swej drodze. i tak też się stało w tym przypadku, moje ciało zostało powalone na ziemię kilkoma celnymi uderzeniami a następnie poczułem jak siła demona zaczyna słabnąc, coraz bardziej i bardziej wychodziła na powierzchnię osobowość Darragha O’kanea a demoniczna dusza Odryla Bratty była wpychana w ciemną czeluść zakamarków mego serca i umysłu.

Ocknąwszy się zauważyłem mnicha siedzącego przy ognisku, co dziwne nie zachowywał się w stosunku do mnie wrogo, co oczywiście wywołało we mnie podejrzenia, on jednak zauważywszy moją niepewność podał mi trochę chleba i wskazał na ognisko mówiąc bym dołączył do niego w spożywaniu posiłku. łapczywie pochłonąłem chleb , a raczej próbowałem bo gdy włożyłem trochę pożywienia do ust natychmiast zwróciłem to co miałem w żołądku i poza nim. popiół, smak popiołu, popatrzyłem na mnicha, który z troską spojrzał na mnie, wychudzonego, zmarnowanego, piętnastoletniego opętańca, który kulił się przy skale z łzami w szarych oczach i wymiotującym krwią, żółcią i czymś co wyglądało jak czysta esencja demonicznej magii. Wzrok mego pobratymca, albowiem on także był Shadar’kaiem dobijał mnie, nie potrafiłem znieść tego , że po raz kolejny jestem całkowicie zależny od kogoś, nie żebym miło wspominał czas ucieczki z laboratorium.

Mnich podszedł do mnie, poklepał mnie po ramieniu a następnie mrucząc coś pod nosem delikatnie dotknął mnie w kark, co spowodowało u mnie ciarki ale też poczułem się sto razy lepiej niż dwadzieścia sekund wcześniej. gdy spojrzałem się pytająco na mego wybawiciela on tylko się uśmiechnął, podał mi rękę a następnie przedstawił się jako Nyol , głowa zakonu góry, gdzie mnisi trenują swe ciała i umysły by walczyć z magią i wszelkimi przejawami jej nadużycia zarówno w normalnych przypadkach jak i przypadkach skrajnych takich jak demonologia czy nekromancja , lecz tym zajmowali się wyspecjalizowani w owych dziedzinach mnisi ,których nazywano Dokugyodo co w starożytnych manuskryptach określa się jako wybrańców samotnej drogi.

Nyol spytał mnie czy nie chciałbym dołączyć do jego zakonu , zachichotałem, mam się uczyć jak niszczyć to, co mi zmarnowało życie i odebrało mi szansę na normalne funkcjonowanie w świecie, czy jest coś lepszego niż nauka wykorzystania tego demonicznego suczego syna by zabijać jemu podobnych? bez wahania podałem mnichowi rękę mówiąc aby przygotował się gdyż nie mam zamiaru siedzieć na tyłku i myśleć o przyszłości ,że zacznę trening pod jego okiem chociażby i od zaraz. i tym ostatnim wyrażeniem wykopałem sobie grób.

Cios ,który powalił mnie na ziemię nadszedł znikąd, i to była lekcja pierwsza , nie wychwalaj się bądź kogoś nim nie ukaże ci swej wartości powiedział Nyol. przygotowałem się na nadejście kolejnego uderzenia , lecz moja garda została złamana z łatwością przełamania lipowej deseczki przez topór katowski. po serii uderzeń byłem w stanie ledwo utrzymać przytomny umysł i tylko się uśmiechnąłem na widok podniesionych brwi mnicha. nie spodziewał się pewnie by takie dziecko jak ja było w stanie przetrzymać serie kilkunastu uderzeń bez przerwy i to przy użyciu technik znanych jedynie mnichom danego zakonu. gdy upoiłem się chwilą upadłem na twarz i śmiałem się lecz nie szyderczo czy złowrogo , śmiałem się tak jak śmiać się można z kłótni z przyjacielem czy z dobrego żartu , Nyol podzielił mój entuzjazm i także się roześmiał, powiedział mi także, że nasza podróż wiedzie głęboko w czeluści Underdarku, tam gdzie niegdyś panoszyli się łupieżcy umysłów a teraz jedynie niedobitki Dueargarów szukają swego celu w życiu bez ich mózgożernych panów.

Byłem zdziwiony ale nie powiedziałem nic , spytałem się tylko czy nie moglibyśmy zacząć treningu od jutra rana od jedynie uśmiechnął się i wskazał na moją pieczęć która dziwnym trafem zaczęła jarzyć się na lekko niebieski kolor , nie był to kolor demonicznej magii oczywiście, ta przypominała zgniłą płonącą zieleń , to co wydobywało mi się z piersi miało chłodny, wręcz lodowy kolor . Nyol kazał mi zacząć medytować i zagłębić się w istotę pieczęci by uzyskać więcej wiedzy na temat tego co moje ciało i duch potrafią zdziałać w wyniku mojej fuzji z diabłem.

Jak rozkazał tak też zrobiłem, w ciągu paru sekund myślałem ,że oszaleję, fale obrazów, uczuć, dźwięków i myśli zalały mój umysł. Były to wspomnienia Odryla, który gdy mnie spostrzegł tylko wyszczerzył zęby i uśmiechnął się pod bujnym wąsem. Widok starszego człowieka w moim umyśle zdziwił mnie, ale nie trzeba było mi długo myśleć czym ten „człowiek” jest. Przede mną na obitym skórą fotelu siedział rozciągnięty Odryl Bratta we własnej osobie.

Ubiór miał jak szlachcic, beret na głowie i długie luksusowe szaty przyozdobione drogocennymi klejnotami i złotem. Sam Diabeł nie sprawiał wrażenia groźnego, wyglądał na mniej więcej trzydziestoletniego mężczyznę z bujnym czarnym zarostem, włosami do ramion, i przenikliwym spojrzeniu w ,którym było widać nic innego jak chęć mordu i krwi. Gabarytami nie wykazywał żeby był jakoś wysoko postawionym urzędnikiem, ciało miał duże lecz wymodelowane, długie ręce zakończone dłońmi na ,których pobłyskiwały pierścienie i jakby łuski. Wskazał na mnie a następnie na fotel naprzeciw siebie ,który nie wiadomo skąd tam się pojawił. Podświadomie wiedziałem, że gdy zrobię coś głupiego to demon zmiażdży mnie w ciągu chwili, także usiadłem naprzeciw niego z oczyma wypełnionymi szkarłatem. Odryl uśmiechnąwszy się zaczął mi mówić, co mnie zdziwiło, jak dobrym to naczyniem jestem, dawno nie miał tak dobrego, zdrowego i silnego człowieczka żeby się pobawić. Z każdym jego słowem moja furia rosła, jednak wiedziałem, że nie mam z nim najmniejszych szans, a może jednak? W końcu siedzimy w MOIM umyśle więc powinienem mieć jakiś rodzaj kontroli. Próbowałem zdusić Demona ,który chyba poczuwszy ,że coś się kroi począł się po prostu śmiać, nie kpiącym demonicznym śmiechem, roześmiał się jakby usłyszał najlepszy dowcip w swoim długowiecznym życiu.

Natychmiast ogarnął mnie szał, przez co rzuciłem się na Odryla ,który w ułamku sekundy wstał i uderzył mnie w kark z taką siłą, że poczułem jak czaszka oddziela mi się od kręgosłupa. Myślałem, że już po mnie, lecz co dziwne Demon złapał mnie za przegub i potrząsnął krzycząc, żebym nie próbował niczego głupiego jak chcę z nim współpracować. Zamrugałem kilkakrotnie ze zdumienia, On chce ze mną współpracować? Nie chce ze mnie zrobić zaledwie formy w której będzie hulała jego moc? Po chwili rzucił mną na fotel, a sam spokojnie rozsiadł się po przeciwnej stronie stołu. Podał mi kielich wypełniony, no właśnie nadal jestem ciekaw czym, nieważne smakowało wybornie, a błysk zdziwienia w oczach demona gdy opróżniłem naczynie utwierdził mnie w fakcie, że coś poszło nie po jego myśli. Po chwili zabrał głos i począł wyjaśniać, że jego sytuacja też nie jest wcale komfortowa, prychnąłem gdyż wydawało mi się to absurdalne, ale gdy poczułem jego zimne spojrzenie od razu się przymknąłem. Po chwili monologu, poczułem jak obecność Demona słabnie, on też to poczuł i podał mi nie wielką, jarzącą się demoniczną energią kulę, która w dotyku przypominała jadeit.

Z chwilą kiedy dotknąłem ów kuli, ta rozpękła mi się w dłoniach na miliardy kawałków, pytająco spojrzałem się na Odryla który tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się mówiąc, że nie oczekiwał, abym od razu zrozumiał całość sytuacji, ale po chwili załapałem, że to co mi podał było częścią jego Demonicznej energii. Poczułem, że zaczynam tracić kontakt ze światem zewnętrznym, więc zacząłem wycofywać się z głębin mego umysłu. Odryl rozsiadł się w fotelu i pomachał mi kpiąco na pożegnanie, nie miałem już sił by sparować tę obelgę więc tylko prychnąłem i wróciłem do świata materialnego. Co dziwne świat wydawał się aż nad to przesycony kolorem jakby ktoś na wszystkie barwy nałożył warstwę farby, a wszystkie kontury zamazał białym barwnikiem, porównywalnie do różnokolorowych płomieni, świat wydawał się płynąć dookoła miejsca w którym siedziałem. Najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że moje oczy płonęły, lecz nie tą krwistą czerwienią lecz kolorem zbliżonym do mchu czy trawy, jasną zielenią , jakby ktoś wyciągnął demoniczną energię z mojej duszy, oczyścił ją z całego zepsucia i włożył do mych powiek, mimo że oczy, w czasie medytacji miałem całkiem zamknięte, to nadal byłem w stanie widzieć wszystko lecz coś było nie tak. Nie byłem w stanie dostrzec naszego obozu mimo że doskonale widziałem Nyola siedzącego przede mną, niedaleko nas stało drzewo którego nie było, a raczej którego nie widziałem przez ten rodzaj wizji, mimo to widziałem siedzącego na najwyższej gałęzi kruka i wiewiórkę która spała w swej dziupli.

Po chwili do mnie dotarło, że to co Odryl mi podarował, było wizją energii życiowej, czyli mniej więcej tego co widzi każdy przeciętny demon patrząc na coś bądź kogoś żywego. Energia, tyle to byłem w stanie wyczuć, słodka życiowa energia przypominająca najlepszy i najbardziej kojący trunek jak istniał po tej stronie świata. Niemal natychmiast zatraciłem się w pragnieniu zdobycia tej energii, zdążyłem jeszcze tylko wycharczeć do Nyola by mnie znokautował nim zwariuję. Nic z tej nocy więcej nie pamiętam. Po całym tym zdarzeniu opisałem Nyolowi moją rozmowę z Odrylem i to co mi podarował, Mnich był zszokowany i spytał mnie co sądzę o tym, aby spróbował wyciągnąć tego demona z mej piersi. Można było przeczuwać, że mój gniew eksploduje, jednakże tak się nie stało. Przecząco pokiwałem głową i wskazałem na pieczęć która teraz zaczęła przypominać symbol Yin-Yang , ironia czyż nie? Wcześniej moja pieczęć przypominała bardziej bliznę po oparzeniu, lecz teraz wyglądała jak wytatuowany znak. Wyjaśniłem Nyolowi, że podczas mojej rozmowy, bardziej monologu demona ale mniejsza z tym, z Odrylem wyjaśnił mi on, że gdy uda mi się zapanować nad jego umiejętnością postrzegania energii życiowej, podaruje mi kolejną moc która jeszcze bardziej przybliży mnie do strony Yang. Poprosiłem Mnicha aby uczył mnie walki i technik przybliżających mnie do Yin. Nie protestował, zaśmiał się słysząc mój wywód, że chcę używać demonicznych mocy i technik mnichów klanu góry, którzy korzystali w dziewięćdziesięciu procentach z mocy Yin. Nyol opowiedział mi, że gdybym przyswoił nauki zakonu i jednocześnie, kontynuował rozwijanie moich demonicznych mocy, byłbym w stanie pokonać każdego przeciwnika z racji tego, że mój duch i ciało byłyby w równowadze, co nie zdarza się często. Tylko w starych opowiadaniach można wyczytać o mnichach zjednoczonych z demonami. Jednym z nich był Pierwszy Dokugyodo, założyciel klanu góry. Po kilkunastu dniach dotarliśmy, w końcu do celu naszej podróży. Klasztor Klanu Góry był olśniewająco dostojny, wysokie kolumny z jadeitu, po których wspinały się odlane ze złota posążki, z lewej strony smoka, z prawej to natomiast demonicznego tygrysa. Przeszliśmy przez ogromną bramę zrobioną z kamienia, którego nigdy wcześniej nie widziałem, szliśmy korytarzami z wykutymi w skale pokrytej znakami mocy i opowieściami o dawnych mnichach i założycielach klanu. Przeszliśmy kilkanaście sal, po drodze mijając kilku mnichów kłaniających się Nyolowi, paru z nich dziwnie na mnie spoglądało, ale po zobaczeniu ognia w mych oczach szybko odwracali wzrok. Przeszliśmy szybkim krokiem do sali wypełnionej po brzegi bronią i trenującymi mnichami, spojrzałem kpiąco na paru młodzików,którzy mimo iż postawę mieli w miarę dobrą, to uderzeniami mogliby najwyżej zrobić masaż jaszczuroczłekowi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 23.03.2016
    Historia ciekawa i ładnym językiem napisana, ale zanim wstawisz, przeczytaj opowiadanie i skoryguj błędy. Przede wszystkim początek jest pisany jednym ciągiem. Są kropki, ale nie ma dużych liter więc zdania się zlewają. Końcówka już lepiej, czyli potrafisz :) Moja rada: jeżeli masz ochotę wstawiać na tę stronkę coś więcej, zarejestruj się, bo Twoje opowiadania zaginą w natłoku dodawanych tekstów. Podobała mi się ta opowieść, jednak nie oceniam. Czekam na coś więcej :)
  • MrJ 23.03.2016
    To był kopniak motywacji dla mojego uczniaka, dlatego nie ma konta.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania