Pan Tadeusz (1/2) Groteska
********************************* Księga I *********************************
– Pani założy czapkę, jak rozmawia przez telefon. – Basowy głos szefa rozniósł się po pokoju.
Marysia trwożnie spojrzała na przełożonego. Jego zimne, niebieskie oczy nie wyrażały żadnych uczuć. A powinny! Nie wiedziała, co robić! Głos jej zadrżał i momentalnie zakończyła rozmowę.
– Ja, ja... oddzwonię –zająknęła się i odłożyła słuchawkę.
– I takie są skutki Zosiu, jak rozmawia się bez czapki. – Szef krytycznie spojrzał na nową podopieczną. – Jąka się i klient niezadowolony. A może to prywatna pogaduszka? – powiedział ostrzej. – Pierwszy dzień w pracy i taka samowolka?
– Ale ja tylko... – odpowiedziała przerażona.
Rozejrzała się wokół, szukając oparcia w koleżankach. Próżna nadzieja, można by rzec. To musiał być zgryw! To nie mogła być prawda! A jednak, coś w tej firmie było nie tak. Te jej koleżanki. One też nie były normalnie. Nic nie było normalnego! Jej rozmyślania przerwał szef.
– Nieważne. – Tadeusz machnął ręką. – Na szczęście myślę tu za was wszystkich i mam skromny prezent na rozpoczęcie pracy.
Zaskoczona przyglądała się przełożonemu i aż odebrało jej mowę. Czy on ją w coś wkręca? Tylko że był cholernie poważny, żadnego błysku w oczach, uśmiech beznamiętny. W ogóle wyglądał jak typowy szef. Nienaganny szary garnitur, szczupła sylwetka, niebieska koszula, zwyczajne spodnie i lakierki. A w ręku zielona czapka zimowa z wielkim czerwonym bąblem.
– Zośka, czy wyglądam jak okaz z ogrodu zoologicznego? – Zirytowany próbował przywołać nową pracownicę do porządku. – Tu się pracuje! – wrzasnął i wręczył jej czapkę. – Proszę ją natychmiast ubrać.
– Ale ja jestem Marysia – wyjąkała dziewczyna, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Nie mówi się "jestem", a "mam". Gramatyka kuleje – bezceremonialnie przerwał. – A o zwierzątkach, to proszę rozmawiać po pracy.
Skołowana założyła czapkę i usiadła na miejscu. To była jej druga praca i miała inne wyobrażenia o niej. Spodziewała się zastać zgrany zespół, normalnego szefa, a jedyne co było normalne, to jego ubranie. Reszta znacznie odbiegała od standardów. Wyglądało, iż wysoka płaca miała inną, nieodkrytą przez nią przyczynę.
– Nie jest tak źle. – Usłyszała jak z kąta pokoju, szepcze do niej kobieta z wąsem. – Nawet ci do twarzy. – Dodała i uśmiechnęła się odsłaniając srebrny aparat na zęby.
– Dziękuję – wydukała jedynie.
********************************* Księga II *********************************
W pokoju oprócz niej siedziały jeszcze dwie dziewczyny. Przy oknie Patrycja, a przy szafie Renata. Ta przy oknie beztrosko wymachiwała gołymi stopami, a na zgrabnym nosie usadowione miała okulary przeciwsłoneczne. Była zjawiskowa i Marysia przy niej poczuła się jak kopciuszek. Porównanie z nią boleśnie dźgało jej ego. Dla Patrycji natura była łaskawa, by nie powiedzieć hojna. Miała doskonałą rumianą cerę, zgrabny mały nos i piękne, pełne usta, przyciągające wzrok mężczyzn, nieraz powodując u nich figlarne myśli. Marysia z przykrością i niemal wstydem przyznała, że jej cera jest blada, nos niemal zdjęty z Napoleona, a usta wąskie, nadając surowy wyraz jej twarzy. I co ważne, Patrycja przyciągała wzrok mężczyzn nie tylko ślicznymi ustami, ale także bujnym biustem i cudną figurą. A takie połączenie nie jest zbyt częste. Marysia zaś nie mogła się poszczycić takimi atutami. Lekka nadwaga i niewielkie piersi, czyniły ją niemal niewidzialną dla płci przeciwnej. A teraz! Na głowie zimowa czapka z wielkim bąblem.
Ostateczny cios wymierzony w kobiece ego. Patrycji głowa przyozdobiona złotą koroną, współgrała z jej blond włosami, a Marysia siedziała w zimowej czapce, zakrywającym jej krótkie, czarne włosy.
Zdecydowanie dodawała jej otuchy Renata. Kobieta, która starała się ją pocieszyć. Wąs i aparat nazębny odbierały jej jakąkolwiek kobiecość. Również jej dojrzały wiek nie był atutem. Włosy miała ciemne i proste, a twarz przeorana licznymi zmarszczkami przypominającymi o upływie czasu. Nie wyglądała dobrze, a jej znaczna waga, pozwalała nosić jedynie obszerne sukienki. Na jej biurku, nie wiedzieć czemu stał różowy jednorożec. To właśnie ona miała wdrożyć Marysię w obowiązki.
– Zosia, halo tu ziemia. – Jej rozmyślania przerwał szef. – Wie, co ma robić?
– Tak wiem – odpowiedziała dla świętego spokoju.
– Wiem, że nie wiesz, ale Renia cię wdroży.
Szef odwrócił się i wyszedł z pokoju, a ona odetchnęła z ulgą.
– Nie przejmuj się. To tylko dzisiaj – skrzeczącym głosem powiedziała Renia. – Pierwszego dnia zawsze tak się popisuje. Ubiera się elegancko, a my... – przerwała zawstydzona. – A my, sama zresztą widzisz.
– Ale dlaczego? – Marysia nic nie rozumiała. – Co my tu robimy?
– Pracujemy – odpowiedziała blondynka. – Taki klimat, nie ma co się roztkliwiać.
Patrycja intensywnie wklepywała dane do tabelek, nie zwracając uwagi na nową koleżankę. Renata zaś wyraźnie nie miała ochoty do pracy.
– Ona tak zawsze. Trzy lata pracuje i nic jej nie rusza. Szef każe założyć koronę, ona zakłada. Każe siedzieć bez butów, ona siedzi. Każe pomalować paznokcie na zielono, ona to robi. Doskonała w każdym calu.
– Ale czemu on się tak zachowuje? – Marysia w dalszym ciągu nie rozumiała modelu działania firmy. – W czym niby to ma pomóc?
– A bo ja wiem. – Niechętnie przyznała się do niewiedzy. – To wszystko faktycznie jest męczące. Mam problemy z hormonami i zaczął mi rosnąć wąs, chciałam go zgolić, ale szef nie pozwala. Powiedział, że dodaje mi uroku, no i podążam z duchem czasu. Tak się wyraził, z "duchem czasu". No i podarował mi aparat na zęby i pilnuje, bym zawsze go zakładała. I ten jednorożec. – Machnęła ręką i zmieniła temat. – Ale płaci dobrze i jest wyrozumiały.
– To ja zawsze będę musiała siedzieć w tej czapce? To jest chore! – krzyknęła oburzona, a jedynym efektem buntu były pretensje Patrycji.
– Tu się pracuje – burknęła. – Nawijajcie kilka tonów ciszej. – Ktoś musi tutaj pracować.
– Czapkę będziesz musiała nosić – cichutko powiedziała Renia. – I tak masz dobrze, poprzednia nosiła skrzydła anioła. A toalety mamy wąskie i zwyczajnie się tam nie mieściła. Zwolniła się po tygodniu. Biedactwo – powiedziała z nieukrywanym współczuciem.
– Jezu, dajcie w końcu pracować – fuknęła Patrycja. – Czapka jej przeszkadza – prychnęła i ponownie zajęła się wklepywaniem danych.
Marysia nie chcąc narazić się koleżance, włączyła komputer chcąc zobaczyć, czy da radę poznać swoje obowiązki. W poprzedniej pracy ponad dwa tygodnie czekała na uprawnienia do programów, a zakres obowiązków dostała po miesiącu. Tutaj odpalenie komputera przyniosło miłą niespodziankę. Na środku ekranu pojawił się plik z napisem "ściąga", który precyzyjnie wskazywał czynności do wykonania.
Komentarze (6)
Pozdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania