Papież, kobieta i pokój w hotelu

Papieża zbudziły dzwony, które w oddali nawoływały wiernych na poranną mszę. Otworzył oczy, a następnie ziewnął rozszerzając usta do granic możliwości. Wiedział, że już nie będzie dalej spał, jednak postanowił nie zrywać się od razu z łóżka mimo że pęcherz sugerował coś innego.

 

Rzym również budził się do życia i robił to w sposób gwałtowny. Zza uchylonego okna dochodziły odgłosy rozmawiających ze sobą głośno Włochów, warczenie motorowerów i samochodów, których kierowcy zdawali się trąbić każdy na każdego i rozpoczynających się remontów, którym obowiązkowo towarzyszyły odgłosy młotów pneumatycznych. Papież zaciągnął się zapachem porannego Rzymu, który powoli wypełniał pokój. Były to ostatnie chwile kiedy można było poczuć wilgoć w powietrzu pomieszaną już jednak ze wszechobecnymi spalinami. Jeszcze godzina, może dwie, a skwar wyleje się na miasto i zacznie spychać przechodniów do cienia gdzie będą szukali schronienia przed palącym słońcem.

 

Papież jednak lubił Rzym mimo wszystkich jego minusów związanych z szybkością życia, tłokiem i letnimi temperaturami. Kochał Rzym ponieważ tu kamienie opowiadały historie ludzi, którzy kształtowali znany nam świat. Miasto bohaterów, tyranów świętych i szaleńców. Tam gdzieś za oknem spacerowali ludzie, których przodkowie chodzili na zapierające dech w piersiach przedstawienia w Koloseum, tam gdzieś kawę nalewał kelner, którego rodzina spotykała się potajemnie żeby posłuchać o intrygującym Jezusie, tam firmą zarządzał ktoś, kogo krewni w przeszłości uczestniczyli w trupim synodzie. Wszystko to było szalenie ekscytujące i pozwalało zapomnieć o pogodzie, która latem potrafiła dać w kość komuś, kto zwyczajnie męczył się w tym upale. Papież był z dalekiego kraju gdzie letnie miesiące nierzadko tonęły w deszczu, a upały, jak te w Rzymie, zdarzały się bardzo rzadko.

 

"Dość tego" - pomyślał, po czym ziewnął ponownie i przeciągnął się tak mocno, że niektóre kości trzasnęły wywołując u niego uśmiech na twarzy.

 

Wstał, zerknął za siebie czy przypadkiem nie obudził kobiety leżącej w łóżku i poczłapał w stronę łazienki bo dłużej już nie mógł ignorować parcia na pęcherz. Otworzył drzwi, podszedł do sedesu i, poddając się kolejnym atakom ziewania, podniósł deskę po czym uwolnił się od doskwierającego nadmiaru płynów w organizmie. Po wszystkim podszedł do umywalki żeby umyć ręce.

 

Zawsze bardzo dbał o czystość. W Rzymie często się mył i zmieniał ubrania bo ciągle mu się zdawało, że koszule lepią się do jego skóry czego nie mógł znieść.

 

"Jeśli ktoś kiedyś napisze moją biografię to pewnie będzie to jedna z anegdot." Uśmiechnął się.

 

W czasie mycia zerknął na swoją twarz w lustrze i pomyślał, że pomimo swoich sześćdziesięciu dwóch lat nadal dobrze się prezentuje, co w jego zawodzie, gdzie bez przerwy spotyka się ludzi, było bardzo ważne.

 

Papież nie miał jednak zamiaru dzisiaj pracować. Nie po to uciekł na kilka dni w to miejsce odosobnienia, o czym wiedzieli tylko najbardziej zaufani, żeby rzucać się w wir pracy, co to to nie. Zamiast tego postanowił wrócić do łóżka po drodze rozciągając kolejne partie swojego ciała. Starał się iść po cichu by nie obudzić kobiety w łóżku. Wszedł więc na palcach do sypialni i w nagrodę niebiosa zesłały mu cudowny widok, jakby patrzył na jeden z obrazów, których wiele zdobiło jego prywatne apartamenty. Prześcieradło, pod którym spali, otulało jej nagie ciało podkreślając kobiece krągłości. Papież smakował ten widok jak koneser, przesuwał wzrok zaczynając od kruczoczarnych włosów, które były rozrzucone po całej poduszce jakby ktoś rozlał tam atrament, poprzez mlecznobiałą szyję, gdzie wznosił się bark już częściowo zakryty, za barkiem prześcieradło opadało i opadało żeby unieść się pięknie na biodrze i łagodnie opadać aż do stóp, które trochę wystawały za prześcieradło ukazując pomalowane na czerwono paznokcie. Taki widok mógł doprowadzić do obłędu kogoś, kto wiedział, że nigdy nie spotka takiej kobiety, że nigdy z nią nie porozmawia, że nigdy jej nie pocałuje i nigdy nie zazna z nią rozkoszy.

 

Żałował, że z powodu swojej pracy nie mogli spotykać się częściej na przykład w takich zacisznych hotelikach jak ten. Jednak były też plusy takiej sytuacji bo rzadsze spotkania wpływały lepiej na ich życie erotyczne, krótko mówiąc, nie miał czasu się nią znudzić. Papież wiedział, że jego znajomi i współpracownicy wymieniali dziewczyny lub chłopaków jak rękawiczki ale nie osądzał ich, to ich życie. On wolał ją od wszystkich, które mógłby mieć na jedno skinienie ręki. Nigdy nie korzystał ze swojej władzy i pieniędzy, żeby zaspokajać swoje żądze. Zawsze w takich sytuacjach przypominał sobie książkę "Mnich", którą czytał wiele lat temu.

 

"Popatrz jaka ona piękna, jak diabelnie seksowna" - pomyślał.

 

Papież poczuł jak w bokserkach budzi się jego męskość. Podszedł do łóżka i powoli wśliznął się pod prześcieradło, a zaraz potem usłyszał jak zamruczała na wpół zaspanym głosem co podnieciło go jeszcze bardziej. Wiedział już, że będą się kochać. Pocałował ją w ramię, a ona odwróciła się i uśmiechnęła się do niego. Wszystko odbyło się bez słów, które w takiej sytuacji nie są niezbędne. To co się zdarzyło potem było jak poemat, dalekie od wulgarności przygodnego zbliżenia w toalecie, jednak z należytym żarem i odpowiednią dozą namiętności. Ten wiersz miał wstęp, rozwinięcie, punkt kulminacyjny i zakończenie, któremu rytm nadawało bicie ich serc począwszy od leniwych uderzeń ledwo co przebudzonych istot, poprzez przyspieszenie, kiedy to serca rozpędzały się szaleńczo, by w pewnym momencie osiągnąć szczyt i na krótką chwilę przestać bić gdy spełnienie zalewało ich ciała, aż po stopniowy powrót do regularnego tam-tam, tam-tam, tam-tam... Pozostało teraz tylko ciepło wypełniające cały pokój.

 

Odgłosy ulicy, które jeszcze przed chwilą były niesłyszalne znowu stały się tłem dźwiękowym do poranka.

 

Papież pocałował w usta swoją kochankę.

 

- Dzień dobry – wydobyło się z jej przepięknych ust.

 

- Dzień dobry – odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.

 

Wtedy zadzwonił telefon. Papież znał ten sygnał. Wiedział, że dzwoni jedna z dwóch osób, które wiedziały gdzie jest. Nie spodziewał się tego telefonu bo chciał mieć te kilka dni tylko dla siebie i dla niej, z dala od swojej pracy. Wiedział jednak, że jeśli nie odbierze to wcześniej czy później ktoś się z nim skontaktuje innym sposobem, a nie chciał żeby ktoś go tu nachodził. Postanowił odebrać z nadzieją, że sprawę uda się załatwić szybko i bezboleśnie.

 

- Przepraszam cię, kochanie, ale to chyba coś ważnego – zwrócił się do niej i zsunął się z łóżka żeby sięgnąć po komórkę.

 

Popatrzył na wyświetlacz i zobaczył dzwoniącego „Brat Adam”. Szczerze powiedziawszy wolałby zobaczyć na wyświetlaczu „Siostra Teresa” bowiem „Brat Adam" zazwyczaj oznaczało, że dzwoni się do niego z czymś co można załatwić bez jego pomocy.

 

Papież dotknął migającej słuchawki i, dając do zrozumienia, że nie jest zadowolony, burknął:

 

- Co jest?

 

Papież wysłuchał kilkuminutowego monologu, a w miarę jak to robił czuł, że narasta w nim złość bo miał po drugiej stronie osobę, która nieumiejętność podejmowania jakichkolwiek decyzji wyniosła na wyższy poziom, a z niekompetencji próbowała zrobić zaletę.

 

Rozumiem – wycedził przez zęby. - A gdzie jest Teresa – spytał?

 

Dostał odpowiedź.

 

Słuchaj, czy wy tam nie macie pojęcia o najprostszych rzeczach. Czy z każdą pierdołą zamierzacie do mnie wydzwaniać. Oderwałem się od roboty na kilka dni żeby odpocząć, a ty mi tu wydzwaniasz jakby coś poważnego się stało. Po to tam jesteście, żeby detale dopracowywać sami – to ostatnie zdanie prawie już wykrzyczał.

 

Osoba po drugiej stronie telefonu nie dawała za wygraną. Papież wiedział, że za chwilę będzie musiał komuś tłumaczyć rzeczy oczywiste.

 

- Masz go tam? Daj mi go do telefonu.

 

Na chwilę zapanowała cisza. Po chwili w słuchawce dało się słyszeć głos. Papież uznał, że należy się przedstawić.

 

- Z tej strony Karol Papież, właściciel wydawnictwa. My się chyba nie spotkaliśmy osobiście bo pana książką zajmowała się moja siostra, a ona, z tego co słyszę musiała wyjechać. Brat powiedział mi, że ma pan jakiś problem z tytułem i okładką swojej książki, które zaproponowaliśmy, czy to prawda?

 

Z drugiej strony ktoś najprawdopodobniej objaśniał swoje stanowisko.

 

- Rozumiem co pan myśli – powiedział Papież – jednak musi pan pamiętać o tym, że podpisał pan umowę, w której możemy zasugerować inny tytuł i okładkę. Nie robimy tego na złość panu. My chcemy tę książkę sprzedać bo z tego żyjemy, a jeśli chcemy, żeby ta książka nie przeszła bez echa w natłoku wszystkich rzeczy, które obecnie się publikuje musimy postarać się o to, żeby się o niej mówiło. Wie pan co, tak naprawdę w książce najważniejszy jest autor o znanym nazwisku. Jeśli nazwisko jest znane to w środku mogą już być kompletne bzdury. Jeśli zaś autor nie jest znany, tak jak pan, musimy postawić na tytuł i okładkę. To jest najważniejsze w pana przypadku, rozumie pan?

 

To powiedziawszy, Papież usłyszał w słuchawce już tylko słowa zrozumienia, a zaraz potem głos swojego brata, a gdy ten skończył powiedział:

 

- Mam nadzieję, że teraz już wszystko jasne. Drukujcie i nie zawracaj mi głowy bo jestem na urlopie i chyba go sobie przedłużę – powiedział patrząc na swoją apetyczną żonę leżącą na łóżku.

 

14.06.2015

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Galthar01 25.08.2015
    Przyciągnął mnje tytuł. Powiem szczerze, że bardzo mi się podobało. Zaskoczenie zaskakujące, świetnie to wymyśliłeś :D już chciałem pisać coś o moralności itd, ale jednak dobrze poszło Ci wyprowadzenie czytelnika w błąd.
    Czytałem z przyjemnością, chętnie poczytam dalej. Daję 5 :D
  • Ronja 25.08.2015
    Super! Przeczytałam pierw komentarz Galthara i przez to troszkę domyśliłam się, o co chodzi z tym Papieżem, ale to nic, wrażenie i tak jak najbardziej pozytywne ;). Czytało się bardzo przyjemnie, na końcu oczywiście się uśmiechnęłam i chyba o to chodziło ;) Bardzo rozbawił mnie fragment opisujący nieporadność Brata: "miał po drugiej stronie osobę, która nieumiejętność podejmowania jakichkolwiek decyzji wyniosła na wyższy poziom, a z niekompetencji próbowała zrobić zaletę.".
  • Angela 25.08.2015
    Mnie również przyciągną tytuł. Historyjka opisana lekko, i ze smakiem. Piękne subtelne opisy.
    Leci 5 : )

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania