Paradoks Abrahama
Izaak odezwał się do swego ojca.
- Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie?
- Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie – odpowiedział Abraham.
Potem szli dalej do miejsca, które Bóg wskazał by tam złożyć ofiarę.
- Ojcze!? Dlaczego związałeś mi ręce? – zapytał przerażony Izaak.
- Tak chce Bóg – odpowiedział ojciec i dał znak swym sługom by przygotowali ołtarz.
Kiedy wszystko było już gotowe, pojawiła się nie wiadomo skąd jakaś dziwna postać. Miała czarne długie, kręcone włosy, zielone oczy, a szaty wskazywały, że był to ktoś zamożny.
- Abrahamie! Czy dobrze widzę, chcesz złożyć w ofierze swego pierworodnego?
- Kim jesteś, że masz czelność mnie pytać?
- No przecież widzisz, że nie zjawą.
- Nic ci do tego co robię, Bóg moim panem.
- A! Bóg, ciekawe? On do ciebie przemawia?
- Tak.
- A skąd wiesz, że to Bóg? Może to wcale nie On, a jakiś demon tylko głos ma podobny.
- Nie, to na pewno Bóg.
- Czy ktoś taki, mógłby wymagać od ciebie, czegoś takiego?
- Jest panem tego świata i wolno mu wszystko.
- Ciekawe? Czyli jakikolwiek stwórca, na przykład ty, skoro spłodziłeś syna, to możesz z nim zrobić co chcesz?
- Nie jestem Bogiem, On jest stwórcą świata i wszelkiego życia. Ja to tylko marny proch.
- Może cierpisz na jakąś chorobę psychiczną, wartałoby się kogoś mądrego poradzić.
- O czym ty mówisz!!!
- Zastanów się nad tym co robisz, potem niczego już nie zmienisz, to wszystko zostanie z tobą do końca życia, a potem…
- Idź przecz!!! Poznałem cię Lucyferze, mnie nie zwiedziesz – krzyknął Abraham, po czym sięgnął po kamień leżący na ziemi i cisnął w rozmówcę.
Nie doszedł celu, bo postać zniknęła.
Potem Abraham wyciągnął nóż ze skórzanej pochwy i podszedł do syna. Złapał go za włosy i przyłożył ostrze do gardła.
Nagle pojawił się anioł i krzyknął przeraźliwym głosem.
- Nie rób tego!!! Wystarczy, przeszedłeś próbę, Bóg jest zadowolony.
Abraham zaczął skakać z radości. Jego ślepe posłuszeństwo opłaciło się.
Potem wrócili do swego obozu. Przed namiotem siedział znowu on, zbuntowany anioł.
- Czego tu szukasz?! – zapytał Abraham.
- Niczego, tylko chciałem jeszcze raz zobaczyć człowieka żałosnego – odpowiedział Lucyfer z lekką ironią w głosie.
- Nie udało ci się mnie zwieść szatanie!
- Hahaha! - Lucyfer zaśmiał się donośnym głosem. - O czym ty mówisz, jakim trzeba być głupkiem, żeby tak myśleć. Właśnie pokazałeś, że choć Bóg obdarzył cię wolną wolą, to on nie potrafisz z niej korzystać. Gdybyś powiedział „nie” udowodniłbyś, że jesteś istotą odpowiedzialną, samodzielnie potrafiącą odróżnić dobro od zła, a tak…? Zajmie wam tysiące lat zanim zrozumiecie czym jest wolność. Prowadzeni przez fałszywych proroków możecie do niej w ogóle nie dotrzeć, bo na tym świecie każdy ma prawo przegrać.
I ugięły się Abrahamowe kolana.
A ludzkość ma odtąd zawsze nad sobą jakiegoś pana.
Komentarze (9)
- Jak to?! Skąd wiesz?!
- Przed chwilą sam mi to powiedział! A przecież Bóg by nie kłamał.
Taki dialog mi przyszedł do głowy po przeczytaniu tej opowiastki. Bardzo ciekawe wnioski, kto tu kogo bardziej zwodzi i kto gra z kim a kto gra kim. Jakby się zastanowić...
I właśnie tego doświadczamy.
W sumie niezły tekst.
Pozdrawiam.
Nawet mi się ugięły kolana. Nic dodać, nic ująć, tekst mówi sam za siebie, wręcz po łbie bije prawdą - tysiące lat zajmie, nim ludzkość zrozumie, czym jest wolność. Gdyż kiedy się wydaje, że już ją rozumiemy, doświadczenia historyczne i społeczne brutalnie uświadamiają, że jednak nie do końca.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania