Park zmarnowanych chwli
ciężko mi idzie zwątpienie i sen kresy ambicji zamknięte drogi
czego się złapię idzie na dno i nawet anioł ma rogi
nie pytam o uczucia sam gdzieś chowam je
frunę nie dotykam podłogi
mogłem nie mówić nic teraz już wiem lecz tobie szybko wybaczę
chciałem oparcia gromki mam śmiech nic już wiele nie znaczę
skoro wyszedłem sam nie mogę liczyć że ktoś będzie mnie wkrótce prowadzić
znalazłem kierunek ale trudno mi jest może wypadek się zdarzyć
zobaczywszy świat odrzuciłem powagę choć bawić też mi się nie chcę
patrząc na te zdjęcia czuje ironii śmiech i wciąż przychodzą mnie dreszcze
kiedy cię spotkam poproszę o deszcz by woda zmieszała się ze łzami
chodnik życia oddzielony jezdnią kłamstw przemierzamy w milczeniu sami
z racji że nie znaczę nic nie wiele ci dam ale gdy zechcesz porozmawiamy
miałem wizję miałem już dla nas plan ale umarł wraz z uczuciami
gdy mnie zobaczysz będę siedział sam w parku chwil zmarnowanych
uśmiechnij się chociaż żebym świadomość miał że jeszcze się pamiętamy
Komentarze (5)
Zredukuj ilość słów na rzecz jakości.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania