Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pech Klary — Rozdział I

Promienie słońca wpadały do pomieszczenia przez uchylone zasłony. Klara nie spała od dobrych dwóch godzin, dokańczając projekt do pracy. Wytarła rękawem krople potu z czoła, a po chwili zamknęła laptop i wstała od biurka zadowolona. Nie ma opcji, aby szef to odrzucił! — pomyślała i pobiegła przyszykować się do pracy.

Gotowa do wyjścia, opuściła mieszkanie i zamknęła drzwi na klucz. W końcu nie chciała zostać okradziona, jak każdy inny człowiek zresztą.

Wsiadła do samochodu i odjechała. Laptop spoczywał w torbie na siedzeniu od strony pasażera. Gdyby Klara go zapomniała, mogłaby pożegnać się z pracą, albo — jeśli jej szef miałby dobry humor — przeprowadziłaby z nim poważną rozmowę i prawdopodobnie byłaby degradowana, czego za żadne skarby nie chciała. Zwłaszcza, że od awansu dzieliło ją naprawdę niewiele, więc szkoda byłoby jej wysiłku.

W połowie drogi zorientowała się, jak mało paliwa jej zostało. Nie starczyło go na tyle, aby dojechała do pracy i z powrotem. Zjechała na pobocze, klnąc przy tym jak szewc, i wysiadła. Uderzyła pięścią w maskę auta, czego szybko pożałowała. Syknęła i pomasowała obolałą dłoń.

— Nienawidzę cię, podstępny gadzie — warknęła do pojazdu. Złapała się za głowę i jęknęła. Jak miała dojechać do pracy, skoro nie zadbała o uzupełnienie paliwa? Tak naprawdę to była jej wina, że wyleciało jej to z głowy, ale łatwiej było zrzucić całą winę na swojego Złomka, czyż nie? Takie podejście miała Klara; co złego, to nie ona. I tego trzymała się też tym razem.

Nie pozostało jej nic innego, jak zadzwonić do pracodawcy i poinformować o zaistniałej sytuacji. Ten nie okazał litości:

— Jeśli nie zjawisz się na czas, wylecisz na zbity pysk, Brzezińska! — warknął do słuchawki, jasno dając Klarze do zrozumienia, że musi biec. Zabrała z auta laptop z samochodu i napisała krótką wiadomość do starszego brata, czy ten nie mógłby go zabrać i odwieźć pod jej dom. Podała mu adres, schowała komórkę, zdjęła szpilki i zaczęła biec z towarzyszącym jej, przygniatającym stresem, który tylko ją pospieszał.

Zaklinała w myślach swojego szefa. Najchętniej wszystko by mu wygarnęła, ale zależało jej na pracy, o czym jej pracodawca świetnie wiedział. I z tego tytułu zrobił sobie z Klary kozła ofiarnego. Zdawała sobie sprawę, że to nie w porządku, ale gdzie indziej miałaby dostać pracę? Nie miała wyboru, jak tolerować docinki szefa, a czasem zbyt odważne gesty w stosunku do niej.

Wtem uświadomiła sobie, że niby jak jej brat ma odstawić do domu jej auto, skoro bak jest niemal pusty? Mogła mieć tylko nadzieję, że niedaleko miejsca, w którym się zatrzymała, jest jakaś stacja benzynowa, a jej rodzeństwo dziwnym trafem weźmie ze sobą portfel. Miała zamiar wszystko mu potem oddać, ale teraz nie miała jak. Gdyby nie ten przeklęty szef, mogłabym to załatwić sama! — pomyślała ze złością i weszła do budynku, uprzednio zakładając szpilki, których z całego serca nie cierpiała.

Gdy mijała szefa, ten pozwolił sobie na uraczenie ją klapsem tak, aby nikt nie widział. A nawet jeśli ktoś widział, to nie mógł pisnąć ani słówka na ten temat żadnej policji ani nikomu takiemu. W biurze panowała pewna zasada, której nikt nie mógł złamać: "To, co działo się w biurze, zostaje w biurze".

Klara na gest mężczyzny zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła oczy, po czym wzięła głęboki wdech i jak gdyby nigdy nic poszła dalej, choć tak naprawdę była wściekła jak osa. Miała ochotę zetrzeć swojemu szefuńciowi ten głupi uśmieszek z twarzy.

Weszła do swojego gabinetu, odstawiła laptop na biurko i zdjęła szpilki. Odetchnęła z ulgą, po czym wzięła się za papierkową robotę.

Jej "sielanka" trwała, póki do środka nie wparował szef. Klara natychmiast założyła szpilki i wyprostowała się jak od linijki.

— T-Tak, szefie? — zająknęła się. Mimo wszystko obawiała się tego, do czego był zdolny jej pracodawca.

Mężczyzna usiadł na jej biurku i spojrzał na nią z bezczelnie zbereźnym uśmieszkiem.

— Chciałabyś spędzić swoją przerwę ze mną? — zaproponował. Wtem jej maska spokoju i opanowania opadła. Wytrzeszczyła oczy, a jej usta rozwarły się. W jego słowach wyczuła nieprzyzwoitą propozycję, na którą nie mogła przystać. Nawet jeśli mężczyzna był przystojny, choć jego charakter pozostawiał wiele do życzenia, to gdyby zgodziła się ze względu na — między innymi — chęć rozluźnienia, zabawy, byłoby to nieprofesjonalne.

Spuściła głowę. Splotła swoje dłonie pod biurkiem i wzięła głęboki wdech. Tym razem musiała mu się sprzeciwić. Cnota była dla niej czymś ważnym. Chciała oddać ją swojej miłości. I choć to rzadkie w XXI wieku, to Klara należy do grona romantyków, którzy już tacy po prostu są.

— Nie sądzę, aby to był dobry pomysł, szefie — wydukała, nawet na niego nie patrząc.

Mężczyzna pozwolił sobie unieść jej podbródek, aby Klara spojrzała na niego. Ta jednak nie dała za wygraną i spojrzała w bok, na półkę z folderami i innymi ważnymi dokumentami, między którymi mieściła się jej ukochana roślinka, którą traktowała lepiej niż niejednego swojego byłego, który rzucał ją, gdy jej pech przechodził na niego.

— Och, Klaro, mów mi, proszę, Marcel — uśmiechnął się do niej. Pogłaskał ją po policzku. Brzezińska strzepnęła jego dłoń.

— To nieprofesjonalne — stwierdziła. — Przykro mi, ale jest pan moim szefem, więc inaczej nie będę się zwracać — postawiła się. Mentalnie przybiła ze sobą piątkę dumna z siebie. Oby tak dalej, może go spławisz — usłyszała głosik z tyłu głowy, który dał jej dużo nadziei. Może za dużo?

Marcel wywrócił oczyma zirytowany. Uderzył pięścią w biurko, tuż obok papierów, które wypełniała, i spojrzał na nią gniewnie.

— Posłuchaj, smarkulo, to ode mnie zależy, czy będę twoim szefem, czy nie! — krzyknął, na co Klara się skuliła. Bała się go. Uważała, że jest nieobliczalny. Wielokrotnie sekretarka Marcela, Szarlota, powtarzała jej, że powinna na niego uważać. "Nigdy nie wiadomo, co zrobi. Jest zdolny do wszystkiego". — Jeśli chcę, żebyś spędziła ze mną pieprzoną przerwę, to tak zrobisz, jasne?! — spojrzał na nią wściekle.

Klara pokiwała głową, powstrzymując łzy, które napływały jej do oczu. Była bezsilna. Marcel był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, szefem firmy ze znajomościami i pieniędzmi; zaś ona zwykłą, szarą osóbką w społeczeństwie, która podlegała ludziom z wyższych sfer, jakim był na przykład jej szef.

Jedna łza spłynęła po jej policzku, następnie skapując na niewiele znaczącą w tym momencie kartkę, zostawiając na niej mokry ślad. Potem następna. Tą Marcel wytarł swoim, obrzydliwym dla Klary, kciukiem. Ponownie się do niej uśmiechnął. Poprawił kosmyk jej włosów, wtykając go za ucho, nad którym następnie się nachylił i wyszeptał:

— Liczę, że na przerwie zjawisz się obok stanowiska Szarloty.

Następnie musnął jej ucho swoimi wargami i opuścił jej gabinet. Gdy drzwi się za nim zamknęły, Klara pozwoliła sobie na cichy szloch. Na wszelki wypadek miała w torbie kosmetyki. Wiedziała, że gdy skończy wyzwalać z siebie wszystkie negatywne emocje, będzie musiała wybrać się do łazienki na poprawki. I to wszystko przez tą przeklętą przerwą, której za nic nie chciała odbyć. Nie dzisiaj.

 

OD AUTORKI:

Dopiero się uczę, lecz mam nadzieję, że nie popełniam wielkich błędów! Jeśli tak, to proszę mi je wskazać, abym wiedziała na przyszłość. Liczę też na to, że wciągnie was historia Klary, która — z początku nieciekawa — potem nabierze rozpędu! ^^

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Robert. M 27.11.2017
    Z tego suplementu pod tekstem wynika, że następne zdania już wpisałaś i czekasz tylko cierpliwie na kolejne dni by systematycznie je
    umieszczać na portalu, bądź masz gdzieś z tyłu głowy wizje, co do rozwoju sytuacji. To zresztą jest pośrednią sprawą, ważniejsze jest w tym stwierdzenie , że dopiero się uczysz, co znamionuje chęć dłuższego pobytu na "opowi". To dobrze, bo jest tu tak mało osób, że cieszy fakt, że kolejny potencjalny pasjonat pisania dokooptował się do grona miłośników słowa pisanego.
    Co do tekstu, to jako nie jestem niestety obeznany w tej dziedzinie, więc jako laik nie mogę udzielić Ci odpowiedzi na Twoje pytania.
    Jedynie tak na chłopski rozum, to dziwnie mi zabrzmiało zdanie, że zacytuję: - ..Nie starczyło go na tyle, aby dojechała....- Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale chyba to były jej przypuszczenia w trakcie jazdy, więc może nie czas dokonany, a bardziej - Nie wystarczyło by go.-
    Ale to może tylko moje takie spostrzeżenie, które innym w ogóle nie wyda się czymś złym. I już tak szukając na siłę, to jeszcze: - Zabrała z auta laptop z samochodu i napisała...-to pewnie przeoczenie?
    A co do merytoryki, czystej fabuły, to na pewno bardzo na plus jest plastyczne opisywanie wewnętrznych rozterek, co ja osobiście bardzo lubię. Wielu autorów chce byśmy zakochali się w ich bohaterze, więc opisuje zewnętrzną powłokę( oczy, figurę itp.) Ty poszłaś w psychologiczny aspekt, dzięki temu mogłem poczuć empatie do dziewczyny. Bo jak się czyta o jej zaangażowaniu we własną promocję swej osoby, o ambicji, a także co istotne o gloryfikacji wartości moralnych,( co jak słusznie zauważyłaś nie jest czymś na czasie) to każdy musi dostrzec w niej wartość jej jako człowieka. ...Szkoda, że nie ma więcej wiary w siebie, bo mogłaby zostawić tą firmę i być może w bardziej sprzyjającej atmosferze zasłużyć na większy szacunek i etat z gabinetem. ...Nie chce pisać o tym człowieku, który sugeruje jej, co dla niej w danym momencie będzie odpowiedniejsze, by zachować swój statut, bo to jest poniżej krytyki. ..Poczekam na dalszy rozwój sytuacji, to wówczas się określę.....Pozdrawiam
  • InwazjaGlona 28.11.2017
    Również nie lubię, gdy ktoś opisuje wygląd zewnętrzny. A przynajmniej nie, kiedy robi to tak:
    Mam ileś tam lat, mam takie włosy i takie oczy, a taki nos.
    Dlatego staram się tego uniknąć. Wolałam ugryźć to od nieco innej strony, niż miałam zamiar.
    Także pozdrawiam.
  • Canulas 27.11.2017
    Dobra. Lecimy.

    Gdyby to był słaby tekst, olałbym to i skupił się na poważnych błedach. Tu, póki com, jest bardzo git, więc wyjmę pierdółkę

    "Klara nie spała od dobrych dwóch godzin, dokańczając projekt do pracy. Wytarła rękawem krople potu z czoła, a po chwili zamknęła laptop i wstała od biurka zadowolona. Nie ma opcji, aby szef to odrzucił! — pomyślała i pobiegła przyszykować się do pracy." - Synonim słowa praca, by sie przydał. Ewentualnie, niedookreślać końcówki. "i pobiegła się szykować. (koniec)

    "Gotowa do wyjścia, opuściła mieszkanie i zamknęła drzwi na klucz. W końcu nie chciała zostać okradziona, jak każdy inny człowiek zresztą." - Nie!
    Wyszła, zamykając mieszkanie na klucz. Ewentualnie: Gotowa (naszykowana) wyszła, zamykając drzwi na klucz. Koniec. Żadrych hamujących trywializmów. Przestrzeń dla czytającego musi być. Jak chcesz zwolnić, przytrzymac czytelnika, poddaj coś wewnętrznej rekleksji, skup się na opisie (ale nie natarczywym) otaczającej bohatera/ki przestrzeni lub opisz coś przez pryzmat, któregoś z jej/jego zmysłów.

    "Wsiadła do samochodu i odjechała. Laptop spoczywał w torbie na siedzeniu od strony pasażera. Gdyby Klara go zapomniała, mogłaby pożegnać się z pracą, albo — jeśli jej szef miałby dobry humor — przeprowadziłaby z nim poważną rozmowę i prawdopodobnie byłaby degradowana, czego za żadne skarby nie chciała." -
    Ok.
    Wsiadła do samochodu i odjechała. Laptop spoczywał w torbie, obok niej. Gdyby (Po co, Klara?) go zapomniała, mogłąby pożegnać sie z pracą, albo — jeśli (jej - wywal. Wiadomo, że jej)), szef miałby dobry humor — przeprowadziłaby ( to raczej on z nią) z nim poważną rozmowę i prawdopodobnie byłaby degradowana, czego za żadne skarby nie chciała." -

    Ok. Nie będę teraz rozbierał całego tekstu, bo nie wiem, czy sobie tego życzysz.
    Póki co, tyle.
    Jeśli będziesz mieć chęć, polecimy dalej. Jeśli nie - spoko.
    Wszelkie rady mają dobrotliwy charakter, i jako takie powinny być odebrane.
    Pozdrawiem.
  • InwazjaGlona 28.11.2017
    Dziękuję za wskazanie tych błędów. Postaram się dostosować do rad ^^
    Również pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania