Pęknięte niebo i dwie tęcze _ pasja

Inspirowany tematem podanym przez Niepowtarzalną Kocwiaczek - Totalna katastrofa

 

****

Prace konserwatorskie dobiegały końca, a Grażyna w dalszym ciągu nie widziała żadnych środków na swoim koncie. A żreć trzeba.

– Kurwa mać – zaklęła siarczyście.

Coraz bardziej nerwowo funkcjonowała, coraz bardziej nerwowo uprawiała seks. Rano, po tym, jak znowu nie dostała orgazmu, postanowiła, że już dość. Załatwi sprawę definitywnie. Nie pozwoli na to, aby Janusz się zamartwiał. Nie zjadłszy śniadania, ani nie wypiwszy kawy, wystroiła się w różowe spodenki, założyła różowy topik, rękawiczki z miśkiem, pepegi i aerodynamiczny plecaczek w kolorze natki pietruszki. Wsiadła na swojego żółtego rumaka i pognała w stronę domu dla nerwowo chorych. Obiecała sobie, że jeśli dzisiaj nie dostanie kasy, zniszczy wszystko, co naprawiła. Powyrywa nosy i wydłubie oczy, amputuje członki i łechtaczki wszystkim rzeźbom oraz spryska sprejem. Z każdym obrotem przedniego koła narastała w niej złość i kłębił gniew. Po paru kilometrach poczuła narastający głód. Zatrzymała się kolo „Żabki”. Wbiegła i chwyciła kanapkę z kurczakiem, oraz mrożoną kawę, a po chwili znajdowała się już przy swoim skuterze. Chciała założyć kask i nagle zamarła w bezruchu.

– Mój kask – jęknęła nerwowo. – O, żeś! Ty draniu, nie dam się, jak cię dorwę to ci z dupy nogi powyrywam, złapię cię jebany dupku! – krzyczała sama do siebie.

Wsiadła na maszynę i ruszyła jak szalona, zostawiając śniadanie na ławce. Pędziła na oślep, każda sekunda się liczyła, czuła, że dogoni złodzieja. Jak robot z gier komputerowych rozpoznawała kaski przyjeżdżających, ale lampka w jej głowie pikała ciągle na czerwono. Traciła już nadzieję, kiedy nagle zapaliła się na zielono.

– Mam cię pieprzony rowerowy gnojku – zawołała i zajechała mu drogę. Zdarła hełm z głowy i zdzieliła silnym kopniakiem w łydkę. Tamten wystraszony nawet nie pisnął.

Założyła tęczowe cudo na głowę i popędziła jak strzała. Cała sytuacja nakręciła ją jeszcze bardziej, więc kiedy dojechała, nie przebierając się, od razu weszła na rusztowanie. Wyjęła komórkę i zaczęła wrzeszczeć na cały głos:

– Jak mi pani nie przywiezie gotówki, to jak Boga kocham, zacznę rozwalać ten cały burdel. Rozumie pani? Nie żartuję!!! Czekam pół godziny!!! Łapiąc za nos jedną z figur – darła się jak opętana. Wyrwę ci go, kamienna suko, jak twoja właścicielka nie przyniesie w zębach kasy!!!

Z okien wyglądały zadziwione twarze. Jedna z nich uśmiechnęła się, pukając palcem w czoło. Po chwili na dole pojawili się dwaj pielęgniarze z kaftanem bezpieczeństwa, i nakazali jej powoli zejść z rusztowania.

– Panowie dajcie spokój, ja nie mam dzisiaj ochoty na śmieszne żarty – tłumaczyła uporczywie.

Po niedługim czasie przyjechała popieprzona matka szefa i przywiozła kwity... Wszystko się wyjaśniło.

W tej samej chwili pękło niebo, zaczęło błyskać i grzmieć. Lało jak z cebra. Grażyna jechała dziarsko w swoim uratowanym tęczowym szczęściu. Kompletnie przemoczona otworzyła drzwi i znieruchomiała.

 

W przedpokoju na szafce lśnił jak tęcza, ten pierwszy kask …

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania