To niedziela tak dobija, bo zaraz trzeba iść znowu do roboty. I cały tydzień pod górkę, no przynajmniej do środy, a potem do piątku, a potem... Pętla. Praca stała się niechcianą koniecznością, obowiązkiem bez satysfakcji. Minęły już te czasy z ludzikami z żołędzi i kasztanów, teraz trzeba zmagać się tymi prawdziwymi... Tak już bardziej poważnie, to bardzo duży wpływ na gorsze samopoczucie, ma krótsza emisja światła słonecznego, jego barwa i takie tam pierdoły. Są specjalne lampy, które mogą zrekompensować te braki. Smaku kopytek chyba nie poprawią, a może? Narka;-)
Takie...bliskie. Dobre. Też się kiedyś zastanawiałam, czy to je boli. Albo czy liść boli, jak mu wygrzebać te żyłki. Bo robię tak czasem, ze zdenerwowania. Takie...żadne może moje słowa, nie wiem, eh. Czy cokolwiek jakieś. Zgłaszam, że ja kontent. Sobie przeczytam raz jeszcze.
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania