Pętla
Budzę się z potwornym bólem klatki piersiowej. Jest godzina trzecia nad ranem. Wiem, że już nie usnę. Ubieram się w dresy i schodzę na dół. Biorę szybko leki przeciwbólowe, przemywam twarz i postanawiam się przejść. Nakładam kurtkę. Zawiązuję sznurówki w butach i wychodzę. Zamykam za sobą drzwi. Czuję zimne powietrze, i widzę niewielką chmurkę wytworzoną przez mój oddech.
Idę przez park. Gwiazdy jasno błyszczą. Liście drzew poruszają się delikatnie na wietrze. Miasto jest puste. Nagle widzę jakiegoś mężczyznę. Nadchodzi z naprzeciwka. Gdy jest już obok mnie, wyciąga wielki, srebrny nóż i wbija mi go w serce. Nie jestem w stanie nic powiedzieć. Upadam.
Budzę się z potwornym bólem klatki piersiowej. Jest godzina trzecia nad ranem.
Komentarze (7)
Sen, albo pętla. Albo sen, co się zapętla, nie daje spokoju, bo ma coś do powiedzenia. Ciekawy tekst, troszkę biedny narracyjnie i informacyjnie, ale spełniający swoje zadanie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania