Wejście w organizm gór... i wspomnienie. Tylko takie zrozumienie bez słów i słyszenie bębnów może być u Indian. Mały, a jak bardzo dorosły chłopiec. Czy pomiędzy Saracenem i chłopcem rodzi się jakieś uczucie? Pewnie tak. Weszli. Gdzie? Pozdrawiam
Zmartwychwstanie Polipa to jedna z interpretacji. Hmmm. B. J. to fakt. Polip, nooo można tak spoglądać też w sumie.
Dzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam również.
"Bo są takie noce, kiedy ingerując w nie światłem, popełniasz nietakt." - i od razu zwróciłam uwagę, potem jeszcze "lepka noc", niby nic, ale określenie lepka noc do mnie przemawia, jestem fetyszystką ciepłych, letnich nocy, może przez to. I kolejny niuans "Ciepło stygnącego silnika przyjemnie lizało udo." plus chłopiec kopiący przed siebie kamyk, tak po prostu, ach.
Później o górach, wplatasz jakąś nutę filozofii i spostrzeżenia budując opis, przydatna umiejętność, dzięki temu nie jest nudne i płaskie.
"No po prostu, wielki sterczący chuj." - że zabawne, to raz, ale przecinek to bym przesunęła "No po prostu wielki, sterczący chuj.", żeby oddzielić przymiotniki;)
"Wejście w organizm gór" - i to też ciekawe, masz zwroty, które pasują idealnie, a których nigdy, never nie słyszałam, więc si. Poza tym tworzysz klimat wplatając, czasem nawet pojedyncze, zwroty w osobnych wersach, typu "Wspomnienia". W ogóle jest klimatycznie, nawet bardziej niż w Rurze, tak myślę. Choć brakuje mi tu kobiety. Jestem fanką postaci męskich, owszem, i tu powinnam czuć się usatysfakcjonowana - podoba mi się Merlin, Saracen, uroczy Bix, i teraz jeszcze Polip okazał się mieć jaja większe niż czacha, ale jestem w ostatniej części i taka myśl, nie natarczywa, przelotna bardziej, podświadoma, aczkolwiek wychwytywalna, przemknęła mi przez głowę - baba, jedna marna kobiecina by się przydała, nawet epizodycznie (ciotka Bixa nie załatwiła roboty). Ale to taka moja może bardziej fanaberia.
"Pamiętam ciebie i ciebie." - to też mi się widzi
"Nienawykły do okazywania wdzięczności inaczej niż poprzez bilon, zmierzwił małemu włosy." - jest jakaś przeurocza więź miedzy nimi. Tzn. zapewne nie ma, bo ledwo się znają, ale jednak.
Na koniec optymistycznie ubity stwór. Smutno mi, żem przeczytała wszystko :D A zarazem się cieszę, że jestem na bieżąco i wezmę się za Leę na dniach w związku z powyższym :) Błędów w tej części jakoś nie wychwyciłam, poza tam tym przecinkiem. Zastanawiam się jak tam Merlin z kompanami sobie radzi, znaczy wciągnęło :)
Ciekawa dygresja z tą "babą". W pierwszej części Rury, też tak tylko jako tło były.
Pewnie się co pojawi albo i nie. Nie wiem.
Ciekawe w każdym razie spostrzeżenie.
Ok. Myśl zacna. Ja nie mam tego wyrysowane, aż tak dokładnie. Znam rozkład (mniej lub bardziej) kilku scen. Reszta jest płynna. Czasem nawet te odgórnie ustalone się piszą inaczej.
Teraz się trochę duszę,ale wiem, że jak przebrnę, to dalej kawałek popłynę luźno.
Muszę się tylko tam dodłubać.
Dziękuję za wszelkie sugestie jak i ogólnie obecność.
Jesteś na bieżąco.
Ja mam tak samo i w chwili obecnej, to już nie jakiś brak weny stricte językowej mnie trzyma, tylko logiczne pchanie dalej, trochę mi się z polanki, po której beztrosko hasałam, gęsty las zrobił. I tak obstaje przy tym, że taki sposób pisanie jest ok, bo trzymanie się odgórnie planu pierwotnego bywa nużące.
Nom jestem na bieżąco. Nie masz za co dziękować, Tyś zrobił więcej dobrego :)
No nie wiem. Poza tym, ja nigdy nie dziękuję, bo wypada. Naprawdę.
Jeśli uznałem, że chcę, to chcę. Dużo bubli znalazłaś, to raz, ale dwa, wyczuwam zaangażowanie emocjonalne (nawet, jeśli "choć trochę" to fajnie
,, kafelkowy piec'' - kaflowy, kafelki to na podłogę lub ścianę
Nie tylko Saracen się rozkręca w myśleniu i mowie, mały też :) Rozwaliłeś mnie jego końcowym stwierdzeniem :)
Czyli trafili dobrze i jednego mają z głowy. Co z resztą i czy jest tam dziewczynka, czy zdążą ją uratować? Takie pytania mi się nasuwają, bo powiem Ci ta kwestia mnie mocno wciągnęła. To poszukiwanie siostry przez brata. Takie konsekwentne i za wszelką cenę.
Wspomnienia przeszłości, beztroskiej, radosnej wzruszają nawet najtwardszych. Bardzo udana część, 5 wstawiłam, pozdrawiam :)
"Wejście w organizm gór przypominało półotwarte oko. Nieregularne półkole, czarniejszej niż sam kosmos. Głębia wiodąca w dół." - Wspaniały opis. Delektowałam się ogromnie...
"Tamto, co wyszło, zabulgotało i padło.
Tyle." - Świetny finisz
Przeleciałam na dobranoc. Było warto. Tymczasem pozdrawiam i dobranoc.
W ogóle zanim cokolwiek, to momentami mam takie luźne skojarzenia z jakimś horrorem np ten bełkot z zamachem B.J. w poprzedniej części trochę "Lśnieniem" Kinga mi pachnie, taki moment, w ktorym chłopiec opowiada o tych "stworach", które najpierw wzięły matkę i córkę z "Wzgórza mają...." Ale tak jak mówię, to taka luźna myśl;)
"...że jeszcze jedno, góra dwa takie cięcia, a nieboskłon uleje na nich swe trzewia. " ale ładnie, prawie romantycznie:):)
"Bo są takie noce, kiedy ingerując w nie światłem, popełniasz nietakt. "- no a tutaj już całkiem, bardzo ładnie. Masz czasem takie porywy, to plus.
Dalej bardzo, bardzo klimatycznie. To co się dzieje między chłopcem a Saracenem - urokliwe. Powolutku budujesz napięcie, ale nie lejesz wody. Plus
Jeśłi sa nawiązania do Lśnienia, to podprogowe. Ze wzgórzami się oczywiście zgadzam.
Dziękuję niezłomna Blanko.
Gdybyś jeszcze kiedyś cierpiała na nadmiar czasu, to bardzo ciekawiłoby mnie Twe zdanie na temat "Baletu zimowych noży" oraz trzech pierwszysh TW. Wybacz autopromocję, ale Ty już napisałaś coś, co uwielbiam, a ja raczkuję w poetyckiej prozie i Twoje zdanie w tej materii byłoby dla mnie ważne.
To się zaczyna robić upiorne... bębny, ciekawe co oznaczają.
No i Indianin, Hmm, ciekawe bardzo. On ma tutaj role połączoną ze swoją kulturą?
Kurde. Ten chłopiec zaczyna mnie przerażać. Dla niego śmierć to jak normalność.
Ciekawe co z tego wyniknie.
Indianie - to już 3 część Rury w Ziemi, ale... Chyba 500 mil cenię (a na pewno lubię) bardziej od Rury, bo rurę poprawiałem już tyle razy, że znam na wylot. No, ale kiedyś, pod uzupełnienie, też zapraszam ;)
"Także porozsiewane świetliste punkty, wydawały się większe. "
- bez przecinka, bo to cały czas jedno zdanie. Jeden podmiot, jeden czasownik. Bez przecinka.
"Bytujące tutaj zwierzęta, polowały głównie w nocy, przeczekując w cieniu ciepłe dnie, zbierając siły na żer."
- bez pierwszego przecinka. Ostatni też można by zmienić na średnik bądź myślnik, ale to opcjonalnie.
"Ten zapytał: czemu?" - tutaj właściwie są dwie możliwości.
1) Ten zapytał, czemu.
2) Ten zapytał: "czemu?"
"Coś tam napomniał o jadowitych pająkach, wielkości traperskiego buta."
- bez przecinka.
"Szept brzmiał złowieszczo" - sugestyjka. Może "zabrzmiał? Na moje oko wygląda lepiej.
Publikuję na razie, żeby znowu mi nie zeżarło komenta.
"Wejście w organizm gór przypominało półotwarte oko. Nieregularne półkole, czarniejszej niż sam kosmos. Głębia wiodąca w dół."
Piękniusi opis.
"Browar, co dziesięć minut i dupy tańczące na stołach w rytm czterech kubańskich gitar. "
- bez pierwszego przecinka. (Tu akurat mi się wydaje, bo mogę się mylić).
Chryste, czuję klimat. Trochę jak u Sapkowskiego, trochę jak w westernie.
Chyba nie muszę mówić, że mi się cholernie podoba? :D
Dzięki (ponownie) śliczne, Ench. Zaraz się zabieram za poprawianie. Mam jednak jedno dopytanie.
("Ten zapytał: czemu?" - tutaj właściwie są dwie możliwości.
1) Ten zapytał, czemu.
2) Ten zapytał: "czemu?") - chodzi mi o to, czy jesteś pewna, że zapis z przecinkiem byłby poprawny?
Z tego co wiem, ale być może się mylę jeśli ostatni wyraz jest wyrazem "pytającym", nie stawiamy przed nim przecinka.
No więc jak?
Canulas tak czuję, tak bym napisała, ale głowy nie dam uciąć. Za to pamiętam, że z takim zapisem gdzieś się zetknęłam.
Bezpieczniej będzie pójść tą drugą ścieżką.
Ta część jest taka piękna. Widać, że wszystko dopieszczone, że zapięte na ostatni guziczek.
Pierwszy akapit - jakże cudownie wprowadza czytelnika.
Rzeczywiście ten "organizm gór" - jakoś tak uderza, ożywia martwe elementy przyrody
Ja tak po cichu kibicuję Saracenowi, ale to w końcu horror, więc wszystko może się wydarzyć.
O kurde, aż kliknąłem, by sobie przypomnieć.
To taki horor - nie horror. Opowiadanie wielogatunkowe.
No ale pewnie. Wszystko może sie zdarzyć. To nie Indie. Nie uznaję świętych krów.
Komentarze (33)
Dzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam również.
Później o górach, wplatasz jakąś nutę filozofii i spostrzeżenia budując opis, przydatna umiejętność, dzięki temu nie jest nudne i płaskie.
"No po prostu, wielki sterczący chuj." - że zabawne, to raz, ale przecinek to bym przesunęła "No po prostu wielki, sterczący chuj.", żeby oddzielić przymiotniki;)
"Wejście w organizm gór" - i to też ciekawe, masz zwroty, które pasują idealnie, a których nigdy, never nie słyszałam, więc si. Poza tym tworzysz klimat wplatając, czasem nawet pojedyncze, zwroty w osobnych wersach, typu "Wspomnienia". W ogóle jest klimatycznie, nawet bardziej niż w Rurze, tak myślę. Choć brakuje mi tu kobiety. Jestem fanką postaci męskich, owszem, i tu powinnam czuć się usatysfakcjonowana - podoba mi się Merlin, Saracen, uroczy Bix, i teraz jeszcze Polip okazał się mieć jaja większe niż czacha, ale jestem w ostatniej części i taka myśl, nie natarczywa, przelotna bardziej, podświadoma, aczkolwiek wychwytywalna, przemknęła mi przez głowę - baba, jedna marna kobiecina by się przydała, nawet epizodycznie (ciotka Bixa nie załatwiła roboty). Ale to taka moja może bardziej fanaberia.
"Pamiętam ciebie i ciebie." - to też mi się widzi
"Nienawykły do okazywania wdzięczności inaczej niż poprzez bilon, zmierzwił małemu włosy." - jest jakaś przeurocza więź miedzy nimi. Tzn. zapewne nie ma, bo ledwo się znają, ale jednak.
Na koniec optymistycznie ubity stwór. Smutno mi, żem przeczytała wszystko :D A zarazem się cieszę, że jestem na bieżąco i wezmę się za Leę na dniach w związku z powyższym :) Błędów w tej części jakoś nie wychwyciłam, poza tam tym przecinkiem. Zastanawiam się jak tam Merlin z kompanami sobie radzi, znaczy wciągnęło :)
Pewnie się co pojawi albo i nie. Nie wiem.
Ciekawe w każdym razie spostrzeżenie.
Teraz się trochę duszę,ale wiem, że jak przebrnę, to dalej kawałek popłynę luźno.
Muszę się tylko tam dodłubać.
Dziękuję za wszelkie sugestie jak i ogólnie obecność.
Jesteś na bieżąco.
Nom jestem na bieżąco. Nie masz za co dziękować, Tyś zrobił więcej dobrego :)
Jeśli uznałem, że chcę, to chcę. Dużo bubli znalazłaś, to raz, ale dwa, wyczuwam zaangażowanie emocjonalne (nawet, jeśli "choć trochę" to fajnie
Nie tylko Saracen się rozkręca w myśleniu i mowie, mały też :) Rozwaliłeś mnie jego końcowym stwierdzeniem :)
Czyli trafili dobrze i jednego mają z głowy. Co z resztą i czy jest tam dziewczynka, czy zdążą ją uratować? Takie pytania mi się nasuwają, bo powiem Ci ta kwestia mnie mocno wciągnęła. To poszukiwanie siostry przez brata. Takie konsekwentne i za wszelką cenę.
Wspomnienia przeszłości, beztroskiej, radosnej wzruszają nawet najtwardszych. Bardzo udana część, 5 wstawiłam, pozdrawiam :)
Pozdrawiam serdecznie.
"Tamto, co wyszło, zabulgotało i padło.
Tyle." - Świetny finisz
Przeleciałam na dobranoc. Było warto. Tymczasem pozdrawiam i dobranoc.
Pozdrawiam
"...że jeszcze jedno, góra dwa takie cięcia, a nieboskłon uleje na nich swe trzewia. " ale ładnie, prawie romantycznie:):)
"Bo są takie noce, kiedy ingerując w nie światłem, popełniasz nietakt. "- no a tutaj już całkiem, bardzo ładnie. Masz czasem takie porywy, to plus.
Dalej bardzo, bardzo klimatycznie. To co się dzieje między chłopcem a Saracenem - urokliwe. Powolutku budujesz napięcie, ale nie lejesz wody. Plus
Dziękuję niezłomna Blanko.
Gdybyś jeszcze kiedyś cierpiała na nadmiar czasu, to bardzo ciekawiłoby mnie Twe zdanie na temat "Baletu zimowych noży" oraz trzech pierwszysh TW. Wybacz autopromocję, ale Ty już napisałaś coś, co uwielbiam, a ja raczkuję w poetyckiej prozie i Twoje zdanie w tej materii byłoby dla mnie ważne.
Tak tylko, za rok, dwa... Nic na chama ;)
No i Indianin, Hmm, ciekawe bardzo. On ma tutaj role połączoną ze swoją kulturą?
Kurde. Ten chłopiec zaczyna mnie przerażać. Dla niego śmierć to jak normalność.
Ciekawe co z tego wyniknie.
Dzieki.
ale na dziś już robię przerwę
"Także porozsiewane świetliste punkty, wydawały się większe. "
- bez przecinka, bo to cały czas jedno zdanie. Jeden podmiot, jeden czasownik. Bez przecinka.
"Bytujące tutaj zwierzęta, polowały głównie w nocy, przeczekując w cieniu ciepłe dnie, zbierając siły na żer."
- bez pierwszego przecinka. Ostatni też można by zmienić na średnik bądź myślnik, ale to opcjonalnie.
"Ten zapytał: czemu?" - tutaj właściwie są dwie możliwości.
1) Ten zapytał, czemu.
2) Ten zapytał: "czemu?"
"Coś tam napomniał o jadowitych pająkach, wielkości traperskiego buta."
- bez przecinka.
"Szept brzmiał złowieszczo" - sugestyjka. Może "zabrzmiał? Na moje oko wygląda lepiej.
Publikuję na razie, żeby znowu mi nie zeżarło komenta.
"Wejście w organizm gór przypominało półotwarte oko. Nieregularne półkole, czarniejszej niż sam kosmos. Głębia wiodąca w dół."
Piękniusi opis.
"Browar, co dziesięć minut i dupy tańczące na stołach w rytm czterech kubańskich gitar. "
- bez pierwszego przecinka. (Tu akurat mi się wydaje, bo mogę się mylić).
Chryste, czuję klimat. Trochę jak u Sapkowskiego, trochę jak w westernie.
Chyba nie muszę mówić, że mi się cholernie podoba? :D
(*****)
("Ten zapytał: czemu?" - tutaj właściwie są dwie możliwości.
1) Ten zapytał, czemu.
2) Ten zapytał: "czemu?") - chodzi mi o to, czy jesteś pewna, że zapis z przecinkiem byłby poprawny?
Z tego co wiem, ale być może się mylę jeśli ostatni wyraz jest wyrazem "pytającym", nie stawiamy przed nim przecinka.
No więc jak?
Bezpieczniej będzie pójść tą drugą ścieżką.
Pierwszy akapit - jakże cudownie wprowadza czytelnika.
Rzeczywiście ten "organizm gór" - jakoś tak uderza, ożywia martwe elementy przyrody
Ja tak po cichu kibicuję Saracenowi, ale to w końcu horror, więc wszystko może się wydarzyć.
To taki horor - nie horror. Opowiadanie wielogatunkowe.
No ale pewnie. Wszystko może sie zdarzyć. To nie Indie. Nie uznaję świętych krów.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania