Piękny, Słoneczny I Surrealny Dzień Na Przedmieściach

"Piękny, Słoneczny I Surrealny Dzień Na Przedmieściach"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/imprezy/podróże/przygoda/surrealizm

 

Przedmieścia subtropikalnego miasta, zamieszkiwanego przez sto kilkanaście tysięcy osób. Pogodne popołudnie. Lata 2005-2006.

 

Łagodne wzgórza, porośnięte limonkowymi łąkami, malowniczymi zagajnikami i kwiatami różnych kolorów, kształtów oraz rozmiarów, wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Przynajmniej w tych miejscach, w których nie były widoczne ani obszary zabudowane, ani morze. Nisko nad usianymi przez samą naturę polami przeróżnych roślin zielnych, fruwał wesoły motylek, śpiewający i nucący sobie jakąś zabawną, ale jednocześnie dziwną oraz irytującą piosenkę.

 

— Motylek... MOTYLEK... MMMOOOTTTYYYLLLEEEKKK! — nagle, wszędzie dookoła, rozniosło się dziwaczne, potrójne echo, które pochodziło nie wiadomo skąd, być może z przestrzeni kosmicznej.

 

Kiedy ten pięknie wyglądający owad przelatywał, było także słychać nienaturalnie głośne trzepotanie jego skrzydeł, a brzmiało ono bardzo podobnie jak dzwonienie kluczy albo kilku dzwonków.

 

Pośród słonecznych, wilgotnych, emanujących pozytywną energią lasostepów, porastających zdecydowaną większość nieużywanych obszarów kontynentu, coś wesoło śpiewało. Okazało się, że były to palmy, hibiskusy, platany, magnolie, fatsje, pospornice, ananasy, bananowce i figowce.

 

W innej części przedmieść, obok egzotycznego, kosmicznego rancza, otoczonego niskim, białym, drewnianym płotem, dwa kolorowe, pastelowe, skrzydlate jednorożce o świecących oraz grających rogach, na prawo i lewo machały swymi głowami szybko niczym komary skrzydłami, jednocześnie śpiewając mniej więcej tak: dyryryryryryry, bdydydydydydydy, hehehehekekekeke, kokrokokarararakakakakakokoko, dingidingidingidongidongidongi, dddiiiiinnngggiiiii, dddooooonnngggiiiii!

 

W tle, nad horyzontem, nisko nad gigantycznymi drzewami liściastymi, fruwało kilkanaście zielonych, fioletowych, żółtych, pomarańczowych i różowych słoni, mamutów oraz mastodontów, a nad nimi unosiły się już tylko kolorowe chmury, które wykonywały zabawne akrobacje i śmiały się. Jedna nawet utknęła na chwilę między gałęziami wielkolistnego, subtropikalnego drzewa owocowego.

 

Nad jeziorem, jasnozielona ważka złapała i zjadła pomarańczowego szarańczaka. Wtedy została złapana oraz zjedzona przez limonkową żabę, niebawem jednak złapaną i pożartą przez oliwkowozielonego szczupaka, którego następnie złowił wędkarz. Od jednego do kilku ludzi miało na kolację smażone filety ze szczupaka.

 

W końcu nadszedł przyjemnie chłodny, upragniony zachód jasnopomarańczowego, zrelaksowanego słońca na tle tajemniczego, surrealnego, pomarańczowego nieba, przyozdobionego magicznymi, kosmicznymi, niebiesko-zielono-różowo-czerwonymi gwiazdkami.

 

Spartanin i Centurion, dwóch pozaziemian z fantazyjno-baśniowej planety, przeszło przez niezwykłą krainę gigantycznych, ciemnobrązowych, drzew liściastych, na których rosły owoce z wielu różnych gatunków, a powietrze miało wyjątkowo klimatyczny, rzadko spotykany na świecie wygląd: było ciemnopomarańczowe, jednocześnie pozostając niezwykle bardzo przejrzystym. Nad tą częścią tajemniczego, nieźle zakręconego globu przefrunął dzik ze skrzydłami, szyją i nogami sępa. Wydawał takie odgłosy: "pppppppttttttt!".

 

Na unikalnym lasostepie z gigantycznymi, barwnymi grzybami zamiast drzew, rozciągającym się między strefą zabudowaną a parkiem mieszczącym się przy wiecznie zrelaksowanej plaży, odbywała się impreza muzyczno-taneczna. Większość spośród kilkuset uczestników i uczestniczek, mających po dwadzieścia kilka do pięćdziesięciu kilku lat, była poprzebierana za przeróżne postacie z czasów średniowiecznych i antycznych, między innymi za rycerzy, konkwistadorów, piratów, wikingów, starożytnych spartańskich wojowników i rzymskich trybunów, centurionów oraz legionistów.

 

Dwóch pozaziemian wzięło w niej udział, a potem udali się oni na zwiedzanie barwnych, wesołych, rozrywkowych i atrakcyjnych dzielnic w stylu starożytnego Egiptu, obu Ameryk, Mezopotamii, Grecji i Cesarstwa Rzymskiego. Następnie, Spartanin i Centurion zaszli na wybrzeża emanujące euforią. Poszli na wesołą przystań. Weszli na pokład dużego, luksusowego jachtu motorowego, który następnie popłynął na dużą, tropikalną wyspę pełną atrakcji, a leżącą sobie leniwie i beztrosko gdzieś na gigantycznym oceanie, pośród orzeźwiających bryz, nadciągających oraz przemijających jedna za drugą.

 

Nagle, w całej miejscowości i najbliższych okolicach, zaczął być słyszany Hymn Ligi Mistrzów UEFA. Na miejscowym stadionie, mieszczącym się między pograniczem przedmieść oraz centrum i dużym parkiem, kiwał się balon pasażerski, mający wygląd klasycznej piłki nożnej, tylko że będący gigantycznych rozmiarów. Wkrótce, pojazd powietrzny odleciał w kierunku wspaniałego, tajemniczego, mistycznego nieboskłonu, tuż pod którym dryfował zawieszony, wiecznie bujający w obłokach świat chmurowy, pełny nieziemskich atrakcji i korzystających z nich urlopowiczów i urlopowiczek, pochodzących ze wszystkich stron wszechświata.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Inspirowane snami, a także wyobrażeniami, powstałymi w uroczych, słonecznych, imprezowych latach 2011-2019.
  • Dekaos Dondi rok temu
    Piotrek P. 1988↔Właśnie wróciłem z przejażdżki rowerowej ( chociaż tekst czytałem wcześniej)↔Szkoda, że nie jechałem, przez krainę Landpozytyw, Twojego tekstu. Fruwający taki, roztańczony, pełen jak zwykle wszystkiego, lecz jednocześnie, innego, w też ulubionej przeze mnie, poświacie pomarańcza. A początek taki delikatny Motylkowy:)↔Pozdrawiam🙂:)
  • Dekaos Dondi , ja na przejażdżkach rowerowych też bywam. Zwykle nie są one zbyt długotrwałe, ani zbyt dalekie, ale za to są częste.

    Inny, o wiele lepszy świat, to byłby cud. To chyba byłby prawdziwy raj. Może kiedyś tam ludzkość trafi, oby tak. Jestem bardzo mocno o tym przekonany, że kiedyś się tak stanie. Motywujący i inspirujący komentarz.

    Dziękuję i pozdrawiam🙂

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania