Pierwsze spotkania

Zawsze zastanawiałam się kiedy to wszystko miało swój początek.

Spośród zamglonych obrazów dzieciństwa pamiętam jedynie krótkie urywki, którym przypisuję jakąkolwiek wartość za sprawą psychodelicznych migawek i nielicznych zachwytów.

Jesienią, kiedy zapach mokrej ziemi miesza się ze słodką zgnilizną liści, słychać echa roześmianych dziewcząt ubranych w mundurki, przywołuję pamięcią wspomnienia, dzięki którym uznałam naszą znajomość za początek nieskończonych zachwytów.

 

***

Pamiętam kiedy razem z ojcem szłam zaśnieżonym wzniesieniem, ciągnąc za sobą sanki w kierunku szkoły, która w przyszłości była moim liceum. Miałam na sobie zieloną czapkę pilotkę z wyszytą śnieżynką po lewej stronie czoła i byłam okropnie zmęczona.

Mój ojciec zachłannie chciał pokazać mi w jednym momencie cały świat, dlatego nieustannie mnie pośpieszał, na co moje nogi w akcie desperacji drgały z niewyobrażalnego zmęczenia.

Pamiętam swój przyśpieszony gorący oddech i niewyobrażalną złość, którą ostatecznie ukierunkowałam na Ciebie.

Oczami wyobraźni widzę Twój szczery uśmiech i najweselej wypowiedziane cześć, które miałam okazję usłyszeć od kogokolwiek.

W tamtym momencie starałam się odszukać pamięcią choćby pojedynczych strzępów wcześniejszej rozmowy z Tobą lub subtelnego gestu, który mógłby zaklasyfikować Ciebie jako moją przyjaciółkę. Oczywiście nie rozumiałam dlaczego ktoś mógłby być bezinteresownie dla mnie miły, dlatego na przyjazny gest, obdarzyłam Ciebie najbardziej zdziwionym i zniesmaczonym wyrazem twarzy jaki można sobie wyobrazić.

Speszona przyśpieszyłaś kroku, wyprzedzając mnie i mojego ojca, który po dłuższej chwili zaskoczony moją reakcją zapytał kim byłaś, na co odpowiedziałam stanowczym głosem jedno zdanie:

,, Nie znam jej nawet’’

***

Mieszkałyśmy od siebie zaledwie kilka bloków dalej, jednak do czasu zerówki nigdy nie miałyśmy sposobności lub ochoty spotykać się jako zwykłe koleżanki, racząc siebie wyidealizowanymi opowieściami o chłopcach, naszej seksualności lub najnormalniej w świecie spędzić czas na zwykłej zabawie lalkami.

Nareszcie nadszedł czas chłodnych poranków i wyczekiwanego chronicznego strachu przed nieznanym, wymieszanym z dozą fascynacji w oczekiwaniu na nieuchronne zapoznanie przyszłych przyjaciół.

Moja matka postanowiła na owo uroczyste święto klasyfikacji stada zapleść mi dwa grube warkocze, założyć kremowe rajstopy oraz ubrać najpiękniejszą granatową spódniczkę. Całą odświętną stylizację dopełniły śmierdzące plastikiem halówki, zakupione na rynku, na który chodziłam z nią w każdy piątek za las naszego bloku.

 

Nie pamiętam zupełnie nic z tego dnia tylko kolejne zdziwienie, kiedy ujrzałam Twoją twarz.

W tym dniu byłaś zupełnym przeciwieństwem siebie z naszego poprzedniego spotkania.

Zapamiętałam Twoją kredową skórę, natłuszczoną ogromną ilością kremu nivea, który Twoja matka z namiętnością w Ciebie wklepywała.

Na przestrzeni lat domyśliłam się, że już od samego początku nakładała na Ciebie wszelkie emolienty, wygładzone ubranka, powtarzała jak masz się zachowywać, w taki sposób abyś mogła zaskarbić w sobie serca córek najbogatszych matek z naszej grupy, co w przyszłości okazało się katastrofalne w skutkach.

W tym wspomnieniu widzę Ciebie jako dziecko zbuntowane, błagalnie wołające o pomoc i szukające jakiegokolwiek wsparcia wśród rówieśników.

Pamiętam Twój obłęd w oczach kiedy trzymałaś się kurczowo spódnicy matki, która beznamiętnym tonem tłumaczyła Ci dlaczego nie powinna być z Tobą na naszych pierwszych zajęciach.

Na Twojej kredowej twarzy, pojawiały się strumienie łez, które w połączeniu z oblepionymi od wazeliny policzkami tworzyły przerażająco – groteskowy efekt. Na ten widok poczułam niewyobrażalną fascynację wymieszaną z wątłym odruchem obrzydzenia, jednak kiedy mój wzrok zatrzymał się na Twoich nogach, ogarnęło mnie już tylko czyste przerażenie.

Miałaś na sobie identyczne halówki i kremowe rajstopy…

***

Kolejny obraz również pochodzi z czasów zerówki, kiedy to w zamglonych wspomnieniach widzę Ciebie żarliwie kłócącą się z inną dziewczynką z naszej grupy.

Pamiętam kiedy pośród słownych potyczek, Twoja oponentka postanowiła rzucić Ci ostateczny cios, który w sposób dosadny, kończyłby wszelkie dyskusje na temat rozstrzygnięcia prawdziwego zwycięscy owego pojedynku.

W tamtym momencie wszystkie dzieci, które beztrosko rysowały lub ścigały się samochodzikami po zawiłych pętlach i zakrętach ulic wyszytych na ogromnym dywanie, zamarły w bezruchu na głośne i stanowcze polecenie ze strony dziewczyny.

,, Jeśli uważacie, że ja mam rację to ustawcie się za mną. Jeśli ktoś myśli, że Agata ma rację ustawcie się za nią. ‘’

Martyna posłała Tobie wyzywające spojrzenie i czekała na pewny werdykt, kiedy wszyscy i tak utwierdzą się w przekonaniu, iż to ona należy do grupy najpopularniejszych dziewczynek.

Widziałam w Twoim spojrzeniu błagalne spojrzenie w stronę innych dzieci, które pewnym krokiem wraz z upływem czasu ustawiały się w coraz to dłuższy sznur za plecami Twojej rywalki.

Jak każde dziecko biłam się z myślami w jaki sposób powinnam postąpić, jednak kiedy już miałam podjąć ostateczną decyzję zorientowałam się, że zostałam sama pośród samotnej Ciebie i szczerzącej się w triumfalnym uśmiechu Martyny, która czekała na przypieczętowanie własnego zwycięstwa, kiedy to ustawię się jak reszta dzieci za jej plecami.

W tamtej chwili spojrzałam w Twoje oczy i podjęłam decyzję, aby odważyć się być razem z Tobą samotnym wilkiem, pośród reszty całego świata.

***

Teraz moje wspomnienia zatrzymują się na wilgotnym poranku i parnej klasie w której nasza nauczycielka z okazji kalendarzowej jesieni, rozdała nam czyste białe kartki i poprosiła o narysowanie własnej wizji Pani Jesieni, której wygląd odzwierciedlałby wszelkie oznaki nadchodzącej nostalgii i kolorowych liści.

Do naszej grupy chodziła Twoja kuzynka, która z pewnością konkurowała z Tobą o miano

,, tej lepszej kuzynki’’ w opinii waszych matek.

Daria z zapartym tchem posłała Ci wymowne spojrzenie i postanowiła stworzyć najpiękniejszy obraz Pani Jesieni, który z pewnością swoim kunsztem i wyrafinowaną estetyką zasługiwał na miano arcydzieła ,, tej lepszej w rodzinie’’.

W tamtym wspomnieniu pamiętam dokładnie, Twój kpiący uśmiech i zadartą głowę kiedy wybrałaś kilka najpotrzebniejszych kredek i postanowiłaś udać się do własnej samotni, zwanej grubym kaloryferem obitym deskami, których zapach w sezonie grzewczym buchał spalonym kurzem wymieszanym z nagrzaną farbą olejną.

Bez reszty zatraciłam się w tym pięknym akcie kolejnego buntu i podczas nieudolnego szkicowania zerkałam na Twoje dzieło, które chroniłaś przed widokiem przypadkowych gapiów, bądź co gorsza wandali plagiatowych własnymi plecami, które były odwrócone w stronę reszty świata.

W pewnym momencie nauczycielka musiała przerwać nasz ,, proces twórczy’’ i zaprosiła wszystkie dzieci na środek, aby przedstawiły swoje prace reszcie, dokładnie opisując przy tym dlaczego postanowiły stworzyć właśnie owe cosie przyozdobione o zgrozo w kulfoniaste nosy, krzywe ręce przy kolorystyce dalekiej od jakichkolwiek oznak jesieni. Pamiętam, że zdarzały się prace w których kolorami przewodnimi był niebieski bądź bezcelowa mieszanina wszystkich neonowych kredek.

Obserwowałam ten dramat z poczuciem wstydu i ogromnym zniesmaczeniem, kiedy każde dziecko przekonane o pięknie własnej pracy, tak naprawdę opisywało karykaturę czegoś, co nawet w mniemaniu nauczycielki nie zasługiwało na miano jakiejkolwiek Pani. Tym bardziej jesieni.

W końcu nadszedł moment kiedy ukazałaś przed nami coś pięknego pod każdym względem. Widziałam, zapewne jak reszta, że poziomem rysunku dorównujesz chociażby uzdolnionemu licealiście, który pieczołowicie przygotowuje się do studiów na Prestiżowej Akademii Sztuk Pięknych.

Pamiętam, że zamiast włosów Twoja Pani Jesień miała ogromne fioletowe winogrona i zwiewną suknię, spod której nieśmiało wychylały się najpiękniej narysowane brązowe sznurowane trzewiki. Kreska i sam poziom talentu plastycznego był tak przytłaczający względem innych, ze nauczycielka bez namysłu głośno klasnęła w dłonie i pewnym głosem oznajmiła:

,, Agatko, z pewnością Twój rysunek jest najlepszy’’

W tym momencie spojrzałam na purpurową twarz Darii i trwałam w moim zachwycie…

***

Po zerówce nasze drogi rozeszły się na kolejne lata za sprawą przydziału do innych klas i Twojej decyzji o przynależności do grupki tzw. popularnych dziewczynek, które odkrywając najsłabsze ogniwo spośród całego stada, postanowiły posunąć się do różnych czynów, co w konsekwencji znowu doprowadziło Ciebie, tym razem do mojej klasy – szóstej B.

Cały ten okres wydaje mi się w tym momencie nieistotny, dlatego myślami przeskakuję do pamiętnych ,, zimowych wagarów’’.

W tamtym okresie po raz pierwszy zapoznawałyśmy swoje pierwsze miłostki, które na przestrzeni lat doprowadziły nas do miejsc w których teraz istniejemy.

Przed każdym wyjściem do szkoły spotykałyśmy się o niejednokrotnie spóźnionych godzinach pod Twoim blokiem, aby stawić czoło zmaganiom takim jak, fizyka u Pani. W lub wytrzymanie w klasie od angielskiego, w której parujący etanol mieszał się z czosnkiem i niezliczonymi gumami orbit, które Pan. D namiętnie przeżuwał w obawie przed odkryciem własnego sekretu.

W moim wspomnieniu śnieg przyjemnie skrzypi pod butami, jednak w tyle głowy istnieje wątła groźba kostuchy, która szepcze mi do ucha coś w rodzaju tangensów i cotangensów na sprawdzianie, który ma odbyć się już na pierwszej lekcji.

Odganiam czym prędzej śmiertelne przepowiednie i staje pod Twoim blokiem, nerwowo spoglądając na wyświetlacz Samsunga Ultra Style GT-S7350. Wiem, że nawet gdybyśmy w tym samym momencie pobiegły sprintem do oddalonej o dziesięć minut drogi szkoły, nie miałybyśmy szans na napisanie sprawdzianu bez głośnego huku otwieranych drzwi z wypowiedzianym zdaniem:

,, Przepraszamy za spóźnienie’’. Dlatego postanowiłam czym prędzej zapukać do Twoich drzwi, przerywając Ci prostowanie włosów i przyklepywanie na twarzy pomarańczowego fluidu.

Na szczęście w tym samym momencie, wybiegłaś zrozpaczona i oznajmiłaś, że nie możemy pójść na lekcję matematyki, ze względu na Twój kryzys egzystencjalny.

Z początku próbowałam przekonać Ciebie o tym, iż godzinny spacer przy minus dwudziestu stopniach, jest raczej złym pomysłem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że mamy na pierwszej lekcji sprawdzian, po którym od razu jest godzina wychowawcza z tą samą nauczycielką.

Więc albo mówimy o dwugodzinnych wagarach z odmrożeniem, lub godzinnej nieobecności po której oprócz mniej prawdopodobnego odmrożenia, będziemy musiały wytłumaczyć się przy całej klasie na lekcji wychowawczej dlaczego wolimy tę lekcję od ,,królowej nauk’’ .

Jednak kiedy zobaczyłam Twoje szklane oczy moja chłodna kalkulacja odeszła w niepamięć. Byłam jedynie ciekawa skąd wynika Twoje przejmujące wzruszenie, które było tak gorące, że było w stanie roztopić nawet owe minus dwadzieścia stopni.

W końcu, kiedy dotarłyśmy na miejsce, zebrałaś się na odwagę, aby w odświętny sposób opowiedzieć mi o historii nieszczęśliwej miłości, która została przekreślona tuż po pierwszym pocałunku.

Nie rozumiałam Twojej fascynacji Oskarem, jednak sposób w jaki o nim opowiadałaś był tak przejmujący, że mogłabym przesiedzieć wszystkie lekcje, siedząc z Tobą na śniegu, w każdy styczniowy poranek…

***

Teraz siedzimy na podniszczonej ławce wśród spokojnego szumu wiatru.

Delikatne kołysanie koron jesiennych drzew przywodzi na myśl piosenki zespołu Myslovitz, zaś szuranie butami pod zeschniętymi liśćmi pochód tysięcy plastikowych halówek.

Zamykam oczy i znowu czuję mokrą ziemię i słodką zgniliznę jesiennych liści. Słyszę jednak już tylko echa smutnych kobiet ubranych w dorosłość.

Leniwie zaciągam się kolejnym papierosem i mówię do Ciebie:

.. Kochana Agato, opowiem Ci teraz o Cukrach Doroty Kotas, najpiękniejszych obrazach Beksińskiego i dlaczego moją siostrą nie jest ta biologiczna, lecz jest nią Katarzyna Warnke.’’

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • droga_we_mgle 8 miesięcy temu
    "Mój ojciec zachłannie chciał pokazać mi w jednym momencie cały świat, dlatego nieustannie mnie pośpieszał" - z tą linijką bardzo się utożsamiam...

    szkoły, która w przyszłości była moim liceum - która była moim przyszłym liceum
    kończyłby wszelkie dyskusje na temat rozstrzygnięcia prawdziwego zwycięscy owego pojedynku - zwycięzcy
    ,, Jeśli uważacie, że ja mam rację to ustawcie się za mną. Jeśli ktoś myśli, że Agata ma rację ustawcie się za nią. ‘’ - cudzysłowów nie oddzielamy spacjami od zdań, które w nie wkładamy
    Widziałam w Twoim spojrzeniu błagalne spojrzenie w stronę innych dzieci - masło maślane, wystarczy ,,widziałam Twoje błagalne spojrzenie w stronę innych dzieci"
    W tamtym okresie po raz pierwszy zapoznawałyśmy swoje pierwsze miłostki - znowu ,,po raz pierwszy" można wyrzucić, masło maślane
    stawić czoło zmaganiom takim jak, fizyka u Pani. W - czy ta kropka nie miała tu być po W?
    które Pan. D - to samo
    próbowałam przekonać Ciebie - Cię
    przecinki, przecinki, przecinki...

    Mimo błędów stylistycznych przeczytałam z zainteresowaniem. Bardzo dobrze oddałaś kobiecą przyjaźń. Trochę zazdroszczę ludziom, którym zostały jakieś znajomości ,,z piaskownicy" - zwłaszcza, jeśli zmieniły się w przyjaźń na całe życie...
    Bardzo dobry jest fragment gdzie bohaterka przeraziła się, bo zapłakana dziewczynka miała takie same buty i rajstopy.
    No i zakończenie.

    5, Pozdrawiam
  • Zenza 8 miesięcy temu
    Ostatni akapit mieni się lirycznym blaskiem. Jak dla mnie wystarczyłby tylko on.
  • plath 8 miesięcy temu
    Są jeszcze zachwyty nad drugim człowiekiem, a jest on lustrem dla nas samych.
    Ale na końcu coś się mieni to najważniejsze
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania