Piosenka o źle wybranej drodze

Gdy życie, prostotą w umyśle już się utrze,

nie znosze widoku swojego w dużym lustrze,

Nad rankiem dnia ciemnego, przybija mnie istnienie,

A w mózgu mym zjebanym rosną życia cienie,

Widok ryja swego,

Przyprawia mnie o mdłości,

A dusza poszarpana skomle ku litości,

To koniec życia twego,

wyszepce ci przyjaciel

,,do starości chcesz dożyć? A nie zesraj się w gacie...,,

 

Dziewczyny jeszcze nie masz?

Utop swe gożkie żale.

Koledzy cie olali?

W wódeczce, doskonale.

Coś życie nie wychodzi?

Amfetaminy skosztuj,

Na pewno ci pomoże,

Istnienia już nie prostuj.

 

Więc bierzesz co ci dadzą,

rozumu nie używasz,

koledzy nie odeszli,

lecz mimo to ich zbywasz,

na rodzine nie patrzysz,

po co ci te potwory?,

Nie myślisz sam już wcale,

umysł masz bardziej chory.

 

Organizm już nie znosi,

w wątrobie coś cię kłuje,

Ci co cie powstrzymują,

,,To same głupie chuje,,

 

STOP

 

Jeśli cie ktoś wyzwoli,

z otchłani twojej czarnej,

to szczęście masz chłopaku...

 

A co jeżeli nie?

 

Twa rodzina,

przyjaciele,

nawet nie myślałeś, że masz ich tak wiele,

ojciec twój,

i twoja mama,

Patrzą jak powoli zamyka się twego losu

brama...

Twoje ciało,

Nie wytrzyma tak wiele,

W końcu oni wszyscy,

Spotkają się w kościele.

Tak jak ty,

skończyło bardzo wiele...

Na twój pogrzeb,

Przyjdzie wielu ludzi.

Albo będzie ich niewielu.

Nie wiadomo.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania