Pisarz?
Popełniłem błąd. Nie ważne jak bardzo gówniane gówno robisz, niezależnie od tego ile much nad nim lata i ile się nim żywi. Nazwanie się pisarzem jest jak strzał w kroczę dla dokonań literackich. Nie ma nic gorszego, nie zależnie od takowego dorobku, czy wydało się powieść, może nawet cały regał, czy piszesz nudne opowiadania na dno pulpitu. Pisarz? Strzał prosto w literackie jądra. A łatwo stracić poczucie, że te dalej są na miejscu. Zwłaszcza gdy przestaje się pisać. Istnieją wtedy dwa warianty. Pierwszym jest popadnięcie w samozachwyt nad sobą i zaskoczenie czemu ktoś nie lubi łykać twoich fekaliów. Drugim natomiast jest krytyczne spojżenie na to co zrobiłeś. Czujesz się wtedy jak pies, który nasrał na dywan a teraz wtyka mu się nos w jego własną srakę tylko i wyłącznie po to aby zrozumiał, że tak nie można robić. Mnie nie przystaje ani jedno ani drugie. W każdym ze swoich tekstów, których napisałem dostrzegam brak głębi, tak jak bym nie wyrażał tego czego chce. Jak bym siadł na sedesie i serdeczenie sobie pierdnął pozostawiając zawartość jelit nie naruszoną. A łatwo było mi dobierać tematy. Zrobić książkę z życia a z życia książkę. Może to słabe i ograniczone ale nie widzę nic lepszego, niż opisywanie tego co się dzieje. Jednak do pisania trzeba mięć węch. Trzeba umieć wkroczyć rzeczywistością w wysublimowany ściek, tak aby rozdział w którym walisz konia pod babkę z trzema cyckami, opracowywano na lekcji języka Polskiego w gimnazjach. Moje teksty nie są jednak takie chujowe, z braku fechtunku godnego literaty, z nieumiejętności opisywania rzeczy codziennych w sposób wzniosły, zmieniłem normę w piękno. A już tym przeciętnym językiem opisywanie rzeczy (nie)codziennych wygląda lepiej. Łatwo jest więc popaść w zachwyt, nie zależnie od tego czy ktoś to łyka czy nie. Koprofile. Co się jednak dzieje gdy po trzech miesiącach zasuwania na pełnych obrotach, robieniu z życia szaletu i szczaniu na zdrowy rozsądek wracasz do codzienności. Do wczesnych poranków, śmierdzącej komunikacji i drzemki popołudniu. Wtedy gdy słowa 'pisarz', przestaje działać jak wiagra? Wiesz już, że dałeś dupy. Jeżeli wszystko o czym udało mi, albo ci, się napisać nie zgadza się z tym co robisz teraz, stajesz się wierutnym kłamcą. Lizodupem własnego tyłka. Oczywiście pisanie o dziwkach, brudzie i alkoholu jest łatwe, oprócz tego jest też cholernie popularne. Nie wymaga od ciebie za wiele, nie złości się na ciebie ale też wiele zabiera. W pewnym momencie już ma się gdzieś czy ma się coś czy się nia ma. Zgorszenie przestanie istnieć, a nawet kac moralny przestaje się odzywać. Czuje się jak na miesięcznym zejściu alkoholowym i ani trochę nie mogę się przełamać do tego aby życie znowu dawało dupy. A szkoda. Było wtedy pięknie. Oczywiście, wtedy mnie to wkurwiało do puki nie stałem się zamarźniętym skurwysynem walącym wóde. Nawet moja dziewczyna przestała dawać dupy, metaforycznie i rzeczowo, przez co właściwie znowu daje dupy, ale przez te rozprawki od dupach popadnę zaraz w fobie. Świat mnie wkurwia. Ja się wkurwiam, ja się wkurwiam. Wszystko mnie wkurwia. A najgorze jest to załamanie, nic z tym kurwa nie zrobię. Do dupy z tym!
Komentarze (16)
Naprawdę fajny i ciekawy tekst. Masz bardzo ciekawy światopogląd, spodobało mi się.
Mam nadzieję, że zaszczycisz nas jeszcze większą ilością swojej twórczości.
Taki sens tutaj widzę, nie podoba mi się, że napieprzasz tymi wulgaryzmami, myśląc, że w ten sposób twój tekst daje upust nerwom. Nie. To wygląda jak klasyczny polak gadający od rzeczy. No i interpunkcja i ortografia szwankuje, jednakże jest dobrze. Powodzenia dalej ;)
Postawa, opinia, światopogląd - zacne. Tylko sama stylistyka tekstu do mnie nie przemawia. Jak dla mnie - zbyt ostentacyjne, na pokaz. Zbyt gęste i emocjonalnie lekko tandetne. Trochę jak taki raper śpiewający o tym, jak to źle jest na Bronksie, pokazując przy tym złoty łańcuch i platynowe kolczyki. Lecz to tylko moje osobiste zdanie, świat jest taki, że nie wszystko wszystkim musi się podobać. ;D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania