Pisiont groszy Sakala
- Mamo, mamo pożycz mi kasę! - patrzałam na mamę błagającym wzrokiem.
- Po co ci? - zapytała z dziwną miną.
No dobrze wiem, że często (czyli ciągle) pożyczam od kogoś kasę, no ale toż to jest sprawa życia lub śmierci!
- Muszę coś kupić, no, no to dasz? - Zapytałam ponownie.
- Nie.
- Ale mamo!
- Żadnych ale. Marsz do pokoju.
Bo z matką dogadasz się najlepiej.
Takim sposobem wylądowałam w pokoju, rozmyślając plan.
Od kogo tu by pożyczyć kasę? - pomyślałam. - Od taty nie, wiszę mu jeszcze sprzed miesiąca. Brat? Sknera, nie da. Babcia! A nie, przecież pożyczyła mi wczoraj dziesięć złotych... Co ja z nimi zrobiłam? A no tak, była promocja na dragi od Shiroi.
Zerwałam się z miejsca.
No tak! Wyjdę na dwór, świeże powietrze dobrze mi zrobi i może wtedy coś wymyśle.
*Wystąpił błąd o treści: "Ty nie myślisz!" proszę zastosować się do poniższych wskazówek, by usunąć wirusa Koń Trojański*
Koń? Jakby go sprzedać, byłaby kasa! Pierniczyć konia, pieniądze są mi potrzebne tu i teraz!
Wybiegłam na taras, rozglądam się. Patrze, Sakal! Biegnę za nim niczym lama, a ten co? Ucieka jak szalony! Krzyczę, żeby się zatrzymał, bo mam sprawę, a on, że mam się odwalić. Sam tego chciałeś! Zatrzymałam się na sekundę i założyłam moje czerwone trampki - bo czerwony szybszy - i pognałam za nim.
Dogoniłam go tuż przy sklepie.
- Salak, Salak... - wymamrotałam zmęczona pogonią. - Proszę, pożycz mi pisiont groszy.
- Pięćdziesiąt Haruu, pięćdziesiąt! Chociaż mów poprawnie.
- Spójrz na monetę.
W tej chwili Sakalowi wyszły gały na wierzch.
- Jak to możliwe?!
- Nowy styl pisania... Pożyczysz?
- A bierz je. - Podał mi pieniądze, a ja szybko zniknęłam.
Znajdowałam się w sklepie "U grubej kasjerki", podeszłam do regału i wzięłam jedną czekoladę. Zapłaciłam i wyszłam.
Zastałam przy wejściu Sakala, który widocznie nie otrząsł się jeszcze po "nowym stylu".
Urwałam kawałek czekolady.
- Trzymaj. - Uśmiechnęłam się i podałam koledze. - Dobrze ci zrobi.
Sługa zjadł czekoladę i stwierdził, że miała dość nietypowy smak. Zabrał mi opakowanie i przeczytał skład, a brzmiał on tak:
> mleko w proszku
> czekolada w proszku
> cukier
> Mocarz
> rodzynki Babci Helgi
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio. W tej chwili zaczęliśmy się śmiać na całą okolice, a wszyscy przechodnie się na nas patrzyli.
Jednak od początku nie wierzyłam rodzynką Babci Helgi, wiedziałam, że będą miały jakieś skutki uboczne...
Morał z tej bajki jest taki, że po flakach będziesz miał ciągłe...! Co? Nie ten morał. A morał jest jeden i brzmi on: nigdy nie ufaj czekoladą za pożyczone pieniądze!
~*~
A teraz zabieram się za pracę o pewnej Opowiczce ^^
Komentarze (65)
Od Akashi: Akashiemu.
Odp 3: Tak, w gimbazie mozna kupic skrzynie z Mocarzem o smaku jabłka w kształcie jednorożców :D
Może coś w końcu o opowiadaniu (wiem,nudy): super na poprawę humorku po ciężkim dniu.
I też poproszę o pomoc, bo wstać ze śmiechu nie mogę xD
Ode mnie 5 (bo nie ma dżemu i 6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania