Płaczące Ptaki

Każdego wieczora, Julek spacerował wzdłuż ulicy Krzywoustego. Ulica ta ciągnęła się przez dwa kilometry Jej mały skrawek łączy się z malutkim parkiem. Stary zaniedbany ogród, był miejscem spotkań ludzi bezdomnych. Często wyprawiali oni tam biesiady alkoholowe. Butelki po tanich winach, walały się pod drzewami. Włodarze miasta nie raczyły wpuszczać tam ekip porządkowych. Zawsze szkoda było pieniędzy! Park nie był własnością miasta. Jego prawowitym włodarzem był Urlich Von Vann. Niemiecki arystokrata, który podobno od wielu lat, mieszkał w Stanach. Los parku był mu całkowicie obojętny.

Park zarósł krzakami, sterty śmieci oraz stare obskurne ławki. Taki widok czekał mieszkańców miasta, którzy odwiedzali park. Wieczorami nikt nie ważył się tam wchodzić. Nawet miejscowi pijacy uciekali stamtąd im prędzej. A to z powodu plączących ptaków, których odgłos przynosił nieszczęście. Ludzie tworzyli mity o zjawiskach nadprzyrodzonych towarzyszących ptasim płaczom.

Julek, nie baczył na to, co ludzie gadali. Pewnego wieczora, zdobył się na odwagę. Zakupił butelkę taniego wina i usiadł na jednej z dziurawych ławek. Towarzyszyła mu wielka cisza. Delektował się tanim napojem alkoholowym, jak gdyby ten kosztował kroć pieniędzy. Z wielką rozkoszą, robił łyk za łykiem. Gdy upił już pół butelki, na drzewa zaczęły się zlatywać ptaki. Julek nie mógł ich dostrzec. Jedyna latarnia świeciła bardzo słabo. Dookoła było ciemno. W pewnej chwili ze sto ptaków rozpoczęło słynny placz. Julek nie spodziewał się takiego natłoku dźwięku. Zatkał rękami uszy i postanowił się udać do bramy wyjściowej z parku. Gnał tak prędko, jak mógł. Ptasi płacz oddziaływał na ludzkie przystawki mózgowe. Działo się też to tak w przypadku Julka. Stracił przytomność i upadł na starą kamienistą uliczkę. Ocknął się nad ranem. Cały park był okryty śniegiem. Panował ład i porządek. Julek był bardzo zaskoczony. Nagle ujrzał przed sobą karetę, zaprzężoną ośmioma rumakami. Kareta przejechała obok niego, jak gdyby nic. Julek wstał na nogi. Było mu zimno. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem i dżinsy. Postanowił udać się do wyjścia. Szedł i szedł. Po pięciu minutach, spotkał jakiegoś człowieka. Był on odziany w strój z siedemnastego wieku. W prawej ręce, trzymał sztabkę złota a w drugiej ręce trzymał walizkę. Przeszedł bez słów. Nawet nie spojrzał na Julka. Kolejną osobą napotkaną, była młoda dziewczyna. Była ubrana w obcisłą sukienkę. Miała bardzo zgrabną figurę. Jej uroda mogła oczarować każdego mężczyznę. Przeszła obok Julka z głową uniesioną do góry. Nawet nie raczyła spojrzeć na niego. Potem napotkał mężczyznę siedzącego na ławce. Był to bodajże zegarmistrz. Stos złotych zegarów leżał obok niego. Julek nie baczył na jego widok. Kierował się do wyjścia. Tak w drodze do bramy, widział jeszcze wielu bardzo zamożnych ludzi. Każdy z nich, miał przy sobie coś bardzo cennego. Wszyscy byli jacyś ogłuchnięci. Mieli bardzo ponure miny.

Julek w końcu doszedł do wyjścia. Na bramie siedziała chmara ptaków. Chłopak nie zwracał uwagi na zwierzęta. Szedł śmiało do przodu. Gdy był już dwa metry przed wyjściem, jeden z ptaków przemówił.

- Przyszedłeś. Więc musiałeś wysłuchać naszego płaczu.

- Kim wy jesteście? – Spytał się Julek.

- My! My byliśmy kiedyś ludźmi. Tak! Byliśmy bogaci, najmądrzejsi i zapatrzeni tylko w siebie. Nikt dla nas się nie liczył. Kara spadla na nas. Niemiecki arystokrata zmienił nas w ptaki i uwięził w tym parku. Każdego wieczora płaczemy a nocami, to wracamy do starego żywota. Ah jacyś my głupi byliśmy Pomóż nam panie! Prosimy ciebie!

- Jak mam wam pomóc?

- Musisz znaleźć niemieckiego arystokratę. Później poprosić go, aby wybaczył nam.

Julek podrapał się lekko po głowie. Już chciał coś odrzec ptakom i nagle obudził się w parku na ławce. Dzień również budził się do życia. Na drzewach, nie było żadnych ptaków. Krzaki rosły dziko, tak jak dawniej. Dookoła leżała sterta śmieci. Julek powstał na nogi i poszedł do domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • KarolaKorman 08.07.2017
    ,,Ulica ta ciągnę się'' - ciągnęła
    ,,nad przyrodzonych'' - nadprzyrodzonych
    ,,na drzewa zaczęły się zganiać ptaki.'' - tu napisałabym: zlatywać
    ,,takiego matołku dźwięku. '' - chyba chodziło Ci: natłoku
    ,, Gonił tak prędko jak mógł.'' - tu zamieniłabym na: gnał, bo goni się kogoś, coś
    ,,napotkał na mężczyznę'' - bez na
    ,,Kierunkował się do wyjścia.'' - kierował się
    ,, Na bramie siedziała szmata ptaków.'' - może chodziło Ci o chmarę ptaków
    ,,Nieniecku arystokrata'' - niemiecki

    Ciekawy tekst, podobał mi się. Ten sen pewnie był spowodowany wysłuchanymi wcześniej legendami ludowymi. Pozdrawiam :)
  • maga 08.07.2017
    ,, Na bramie siedziała szmata ptaków.'' - Tu chodziło mi o chmarę ptaków.
    Przepraszam za błędy. Zaraz to poprawie. Tekst napisałem w telefonie a potem przerzuciłem go na komputer. Nie wyłapałem wszystkich błędów za co przepraszam.
  • maga 08.07.2017
    To nie był sen. To opowiadanie fantasy :) Julek wrócił z powrotem do swego świata.
  • KarolaKorman 08.07.2017
    maga, tak, skapnęłam się, kiedy przeczytałam kategorie, ale jak przeczytałam, że się obudził, pomyślałam, że to sen :)
  • maga 08.07.2017
    KarolaKorman tak miało być z tym przebudzeniem :)
  • KarolaKorman 08.07.2017
    Nie przepraszaj, popraw i po sprawie :)
  • maga 08.07.2017
    Gotowe:)
  • Celtic1705 08.07.2017
    Wow! A ja miałam nadzieję, że pójdzie, będzie szukał tego dziada, znaczy tego arystokraty, a tu takie zakończenie. Wow, zostawiam pięć. *****
  • maga 08.07.2017
    Dzięki wielkie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania