(Brudne Noir) — Płaskie kamyki nie potrafią latać
Inspiracja muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=_iF7lkXKHlA&list=RD_iF7lkXKHlA
— Nie chcę umrzeć zimą. Gleba jest twarda i ludzie się namęczą przy kopaniu. Poza tym będzie mi zimno. Nie chcę, by było mi zimno. Chłód jest straszny.
— Pij! — rozkazał
Upiła łyk i on też upił łyk. Żytnia – dwadzieścia z groszami. Litrowa cola – nieco poniżej pięciu. Paczka czipsów kupiona jedynie po to, żeby móc w jakimś akcie podziać ręce. Trzydzieści złotych na dodanie odwagi. Jedno z najtańszych siodeł dla dwóch osób.
W pokoju zimno i poza pokojem zimno. "Tysiąc Panoramicznych" leżące na stoliku obok nich. Marzenia o całym świecie zredukowane do próby wygrania mikrofalowej kuchenki lub kuchennego robota. Okruch zmęczonego ołówka na podorędziu.
Kiedy brała następnego grzdyla, miał ochotę wbić jej ten ołówek prosto w krtań. Ubranie litości w nagły akt zaskoczenia wydało mu się nader trafnym pomysłem. Nie zrobił tego jednak, choć przeląkł się autentycznością samego zamiaru.
Skończyli butelkę w ciszy.
— Więc jak chcesz, żeby to było? — zapytała już nawet nieźle porobiona. — Jak chcesz, żeby, ten, no wiesz?
Wtedy, jedynie w akompaniamencie półszeptu reklam grającego nieopodal telewizora, wyjął ze szlufki spodni długi, płaski śrubokręt z czerwoną rączką. Zrozumiał również, że nie powinni brać czipsów ani coli, tylko jeszcze po ćwiartce.
— Tym?
Pytanie nie było wypowiedziane oschle, ozięble, sztywnie, z rezerwą, polemicznie, wrogo czy nienawistnie. Było demonem. Właśnie pytał go demon.
— Naostrzyłem.
Była gwiazdą, która spadała szybciej, niż on marzył, więc nie poprosił jej o spełnianie życzeń. Poprosił tylko o jedno. O to, by była na niebie.
Ale ona już zaczęła spadać.
Widząc jego wahanie, dodała;
— To się stało, zaczęło. Już nie umiem podrobić nawet własnego podpisu.
— Kurwa mać. Jebane niebo — rzucił, próbując opanować drżenie dłoni. Brak drugiej połówki wódki i brak drugiej połówki. Śmieć, śmiech i śmierć. Zakreśl jedno i czekaj.
Odparła spokojnie, żeby przestał się mazać.
— Istnieję tylko wtedy, kiedy na mnie patrzysz. Za mało jestem napity. Poczekaj, skoczę na dół i wezmę jeszcze po małpce.
Pokręciła głową.
— Pali się moje nazwisko. A miłość, o którą tak mnie podejrzewasz, to tylko brak nienawiści. Po prostu zacznij robotę i nie wydziwiaj mi tutaj. Nie dramatyzuj. Łez się nie zakłada do niebieskich oczu.
Ujął jej nagą dłoń. Następnie bez słowa przeciągnął dwukrotnie wzdłuż. Sporo włożonej mocy. Od łokcia, aż do nadgarstka.
Jęknęła.
Powtórzył czynność z równie brutalną siłą. Następnie odwrócił jej ręce, by cała krew skapywała do miski. Zabrał portfel i wyszedł.
Kiedy wrócił, zrozumiał, że twierdza padła, nie doczekawszy nawet oblężenia. Refleksja przyszła znienacka.
Umiera się zawsze z dnia na dzień.
Urodzony w ciszy zaciśniętych zębów. Twardy i niezłamany, trwał w przekonaniu, że w drewnianym konfesjonale z ludzkich oczu wstyd rozliczy Boga.
Każdy rok kosztował go więcej, ale siedział.
Ciągle siedział. Trwał.
Gdzieś na zewnątrz korony drzew przegrywały walkę z uporczywym wiatrem.
Siedział.
Spał, budził się, wychodził z jeziora uboższy o wodę i siedział.
Trwał.
Raz trafił do szpitala. Tam badali mu słuch, pytając, czy słyszy. Odparł, że tak, lecz nie powiedział im co.
Wrócił do domu.
Trwał.
Któregoś razu, tak się jakoś złożyło, że internet i wiecie... taka jedna.
Zaprosił ją do siebie. Przyjechała.
Pierwszym razem parzyli się jak liście herbaty, lecz już po wszystkim zrozumiał, że na spotkanie przyszła opalona słońcem Photoshopa. A skoro kłamała, odczuwała wstyd. A wstyd jest słabością.
Nie umiał żyć ze słabością, bo wtedy zabijał.
— Jesteśmy mniej warci, niż pięć minut życia — krzyczał, ganiając ją po domu ze śrubokrętem. — To tylko każdy oddech resetuje zegar.
Dopadł ją w przedpokoju i zadźgał.
Walizkę sprzedał na targu.
Po tym zdarzeniu zrozumiał, że przeciwieństwa losu atakują jak stadne zwierzęta. Nigdy pojedynczo.
Zaczął rozmawiać z Bogiem, wyrzucając Stwórcy, że ten nie stworzył imion, bo były przed słowem. I, że jeśli się przysłuchać, to po końcowym "amen" jest dalsza modlitwa. Zasypiał, śniąc o ratunkowych kołach zrobionych z kajdan. A kiedy przetaczał się przez zagracony pokój, niczego tak się nie bał, jak wyschniętych kawałków pomarańczy.
Często w świecie swoich wyobrażeń zasiadał przy stole, oglądając ślad odcisku jej ręki jedynie przez pamięć.
Bolał go wąski chodnik, giął dym z papierosów.
Coraz częściej był już tak daleko od samego siebie, że jego czyny przedstawiał narrator. Było zimno, ciemno i wszystko jedno.
Któregoś dnia nakreślił więc list, używając tego szpetnego ogryzka od krzyżówki. List do swych martwych krewnych, w którym przepraszał ich za to, że nie jest szczęśliwy.
— Chciałbym zostać odkrywcą lingwistą, by szukać języka bez czasu przeszłego — wyjaśniał zmurszałym cegłom wyglądającym spod obdrapanego tynku. — Ale to już koniec. Nie przełamie się opłatku z cieniem.
Wziął śrubokręt i kurtkę przeciwdeszczową.
Wyszedł.
Komentarze
"A miłość, o którą tak mnie podejrzewasz, to tylko brak nienawiści." - głębia.
"Urodzony w ciszy zaciśniętych zębów." - i tu też.
"— Jesteśmy mniej warci, niż pięć minut życia — krzyczał, ganiając ją po domu ze śrubokrętem. — To tylko każdy oddech resetuje zegar.
Dopadł ją w przedpokoju i zadźgał." - mocne.
"Zaczął rozmawiać z Bogiem, wyrzucając Stwórcy, że ten nie stworzył imion, bo były przed słowem. I, że jeśli się przysłuchać, to po słowie "amen" jest dalsza modlitwa." - dobre.
"— Chciałbym zostać odkrywcą lingwistą, by szukać języka bez czasu przeszłego — wyjaśniał zmurszałym cegłom wyglądającym spod obdrapanego tynku. — Ale to już koniec. Nie przełamie się opłatku z cieniem.
Wziął śrubokręt i kurtkę przeciwdeszczową.
Wyszedł." - bardzo dobra końcówka.
Can, piękne, chociaż ciężko mówić o pięknie tam, gdzie się zabija.
Muzykę sobie zostawiłam w bocznej karcie, bo tam jakaś playlista youtubowa się stworzyła i dużo dobrych kawałków tam widzę.
Z muzyką ten tekst plusuje jeszcze bardziej.
Pozdrawiam!
Już po zabiegu.
Operacja się udała.
Pacjent zmarł.
Dzięki, Elor
"Paczka czipsów kupiona jedynie po to, żeby móc w jakimś akcie podziać ręce" + ""Tysiąc Panoramicznych" leżące na stoliku obok nich. Marzenia o całym świecie zredukowane do próby wygrania mikrofalowej kuchenki lub kuchennego robota. Okruch zmęczonego ołówka na podorędziu" - opis entourage, nietypowy ofkors. Nie, że "leży krzyżówka", ale od razu wyciągnięcie wniosków z tego faktu + tworzy klimat.
"Pytanie nie było wypowiedziane oschle, ozięble, sztywnie, z rezerwą, polemicznie, wrogo czy nienawistnie. Było demonem. Właśnie pytał go demon" - zapewne wiesz czemu to :D zabieg bene, w porywach do molto bene
"Była gwiazdą, która spadała szybciej, niż on marzył, więc nie poprosił ją o spełnianie życzeń. Poprosił tylko o jedno. O to, by była na niebie" - o Boże, pięknie ujęte
"Śmieć, śmiech i śmierć. Zakreśl jedno i czekaj" - rebusy są spoczi xd, poza tym ogólnie mi się widzi
"— Istnieję tylko wtedy, kiedy na mnie patrzysz" - i to przecudne
"A miłość, o którą tak mnie podejrzewasz, to tylko brak nienawiści" - i to też
"Ujął jej nagą dłoń" - to mi jakoś zgrzyta. Bo dłoń tak jakby zawsze jest naga. No chyba, że w rękawiczce, ale to raczej rzadko. Może moja fanaberia, olej.
"Urodzony w ciszy zaciśniętych zębów. Twardy i niezłamany, trwał w przekonaniu, że w drewnianym konfesjonale z ludzkich oczu wstyd rozliczy Boga" - i to przezacne
"Raz trafił do szpitala. Tam badali mu słuch, pytając, czy słyszy. Odparł, że tak, lecz nie powiedział im co" - lubisz jak czytelnik głupszy wychodzi, niż przyszedł, hę? Skołowany odbiorca, to powracający odbiorca :)
"A skoro kłamała, odczuwała wstyd. A wstyd jest słabością.
Nie umiał żyć ze słabością, bo wtedy zabijał.
— Jesteśmy mniej warci, niż pięć minut życia" - i to, Canowate, kupuję
"Coraz częściej był już tak daleko od samego siebie, że jego czyny przedstawiał narrator. Było zimno, ciemno i wszystko jedno" - pustostanowe mam wizję przy tym zdaniu
"szukać języka bez czasu przeszłego" - rok bym myslała i bym nie wpadła na taki zwrot, język bez czasu przeszłego... ach!
I najwazniejsze do skopiowania:
"Kończę pięćset mil" - fanfary, publiczność trzyma kciku i wola "wiwat Can!" xD
No. Chyba nie przesadziałam tym razem z komentarzem.
Pedzialam Okropnemu, że za długą Pulpę wrzuca, i żeby podzielił na trzy mniejsze, a on, zebym swoją sciane komentarzy, dzieliła na trzy mniejsze :D
Zacny jednostrzał, dużo dobrych zwrotów, pięknie zawoalowanych, subtelnych pomimo tematyki plus sporo Cana w Canie.
Tłuste gwiazdy błysły :)
Zawsze widzę twoją gębę w tych oneshotach twoich. Ty i twoja facjata, papużki nierozłączki.
Taka wizja.
Twoja wizja za to, kurde, a gdzie oddzielnie dzieła od twórcy?
Pzdr
Dobrze się w tym czuję.
Celnie ujęte.
Pozdr M.L.
Pomyślę.
Thx, Łita.
Taaaa, też chcę już kuńca "pińćet"
Ciekawa diagnoza
Rany szarpane mniej krwawią lecz bardziej bolą, dlatego nie krzyczymy bo nie możemy głosu wydobyć. Po nich pozostają blizny niczym wykopaliska. Cięte rany mocniej krwawią i prędzej umierają.
I, że jeśli się przysłuchać, to po końcowym "amen" jest dalsza modlitwa... Bo koniec nigdy nie ma końca, jest początkiem końca.
Mroczny klimat z muzyką tworzy spowiedź człowieka ze śrubokrętem.
Miłej niedzieli
Wzajemnie, Pasja.
Miłej, ciepłej niedzieli
Najpierw wysłuchałam twojej inspiracji. Zobaczyłam szwadron żołnierzy, uzbrojonych po zęby. Stali na wzniesieniu pod lasem, a długie włosy i brody powiewały im na wietrze. Dzień był pochmurny. Przed nimi rozciągało się wielkie, mroczne pole, na którym za niedługo rozpocznie się bój na śmierć i życie. Ruszają (w 2,00 minucie utworu) powoli ale twardym krokiem. Wszyscy mają zacięty wyraz twarzy. Ciemne i niskie chmury sięgają aż po horyzont, i zlewają się z ciemną masą maszerujących ku nim wrogich armii. Flagi trzepoczą na wietrze...
Po przeczytaniu twojego opowiadania, spadłam na ziemię. Mroczny świat uwięziony w chorej psychicznie duszy.
Życie sprowadzone tylko do materialnych potrzeb, z reguły beznadziejnie się toczy. W zetknięciu z psychopatyczną psychiką, zawsze źle. Bardzo realne i ... bardzo straszne to opowiadanie. Wolę moja wizję, choć również straszna, niesie jednak jakąś nadzieję na zwycięstwo...
A wydawało się z początku, że taka niewinna ta inspiracyjna muzyka...
Pozdrawiam :)
Pozdro
Milo mi, że podeszło Ci coś mojego
Geneza powstania jest różna, ale tak jak podczas pisania opowiadań zwykłych wena nie jest potrzebna, a tylko mile widziana, tak tutaj, delikatne pierdolnięcie musi zaistnieć.
Zbieram skrawki, części i czekam. Czasem się afirmuję kawą, muzyką, wódą - różnie.
Potem uderza i lecę.
W dużym skrócie i jeszcze większym uproszczeniu.
Tylko że nie może być syntetcznie. Musi być podparte tymczasową nad-emocjonalnością.
Chyba największe jebnięcie dotychczas czułem przy "Balecie zimowych noży" i "Nie ma słońca" , ale przynajmniej ten drugi jest chyba zbyt przekombinowany, przez co niszowy.
Kiedyś, jak głowa będzie odpowiednio nakierowana
Poetycko i koszmarnie, ale mam chyba fioła, bo jak ten pojeb ganiał dziewuchę ze śrubokrętem, to się uśmiechnęłam.
W komentach doczytałam, że kończysz z 5OO.
Czekam i pozdrówka i , powinieneś wystartować w "fantasmagoriach". Prozę poetycką masz we krwi
Co do tego, że się uśmiałaś w tym momencie, to nie jesteś pierwsza.
Dziwne, niezamyślny moment kuriozalny wyszedł.
Pozdro miss Fel.
Ufam, że już żwawszaś i zdrowszaś.
Ale bez napinki. Miałam na myśli, że może przecież co przyjść do łba.
W tej chwili jestem na etapie rzemieślnictwa.
Jeśli uda mi się wpaść pod mój własny samochód, to napiszę, ale naprawdę nie zakładam.
Zdrowiej.
Pozdro.
Wiesz, co dobre.
Pozdro, Blanka.
Miło, że wpadłaś.
Pojedyncze myśli są czasem dobrym katalizatorem. Dobrze kładą podwaliny pod bród.
Celna ocena sytuacji.
Jest tak magiczny, że już zanim zaczęłam czytać, to byłam już uwiedziona, bo muzycznie w dziesiątkę tarczy mojego gustu.
Słuchałam czytając, czytałam słuchając i – nie, nie chodzi o sam tekst, synchronizacja z muzyką robi z niego coś więcej.
I wiesz, to się robi tak dobre, że nie ma co z siebie zbierać z podłogi i – miewałam tak, ale bardzo rzadko, znów pojawia mi się taka nożowata myśl, że ktoś zrobił coś tak dobrego, że trzeba podnieść samemu sobie poprzeczkę, zacząć od nowa, bo jest coś jeszcze – dla mnie na przykład nieosiągalnego.
Sprytnie, zmyślnie, chytrze na mnie to podziałało w konwencji z muzyką, zrobiło taką robotę, jakiej by sam tekst żaden nie zrobił, wirtuozeryjnie dobrane.
W serduszko, w dziesiątkę, w rdzeń kręgowy.
Kwestia gustu, ja bym dodała myślniki: ‘’Żytnia - dwadzieścia z groszami. Litrowa cola - nieco poniżej pięciu.’’
‘’Trzydzieści złotych na dodanie odwagi. Jedno z najtańszych siodeł dla dwóch osób.’’ – Twoje metafory są dla mnie mistrzowskie ostatnio, ociosane do kości, z oderwaną wszelką zbędnością, pustynne.
Albo właśnie w drugi deseń. I tak dobrze, i tak dobrze.
A tu na odwrót, temu bym ścięła łeb, to pół-tandetne wg mnie (co nie robi żadnego ała większego tekstowi, tekst jest przekozacki, odbiór mój – zaszarżuję, powiem że odbiór mój tekstu tego > odbiór Twój ‘’Deformacji’’.
Ale to pół-tandetne: ‘’Była gwiazdą, która spadała szybciej, niż on marzył, więc nie poprosił jej o spełnianie życzeń. Poprosił tylko o jedno. O to, by była na niebie.’’
‘’— To się stało, zaczęło. ‘’ – rozważyłabym błąd logiczny. Jeśli coś się stało – jest dokonane. Dokonane czasowniki zaczęły się siłą rzeczy. Coś w stylu: To mosiądz, jest z mosiądzu.
‘’Odparła spokojnie, żeby przestał się mazać.’’ – I bardzo dobrze zrobiła.
‘’Urodzony w ciszy zaciśniętych zębów. ‘’ – Estetyczne cacko.
Tam mi się dwa razy skończył pierwszy kawałek, bo na bieżąco czytam&komentuję, żeby tak na świeżo z korzeniami refleksję każdą, wiesz. W ciszy zaciśniętych zębów przełączyłam dalej - Salem's Secret zaczęło się, trwa, Tobie powiem, że te czary połączeniowe tej muzyki z tym tekstem, to wręcz nieładnie aż tak czarować.
Do najwyższych budowli żeś dodał parę klocków.
Poprzeczki urosły. I teges.
‘’Nie umiał żyć ze słabością, bo wtedy zabijał.’’ – TO.
‘’Zasypiał, śniąc o ratunkowych kołach zrobionych z kajdanów.’’ – To. Ale – kajdan. Kajdan byłoby poprawie. Niemniej zamysł całego zdania – cudo.
‘’Bolał go wąski chodnik, giął dym z papierosów.’’ – I to, to.
I końcówka troszeczkę zawiodła. Troszenieczkę. ‘’Ciutek’’, kurwa. Bo nie chciałabym byś zrozumiał mnie źle, ten tekst to kulka w łeb, nie ma żadnych ‘’całkiem dobry’’, coś, dla mnie jest rozpierdalający.
Końcówka ‘’List do swych martwych krewnych, w którym przepraszał ich za to, że nie jest szczęśliwy.’’ – zawodzące jak Dawid do księżyca, gdyby nie to…
Ale, no, Can.
Przepiękne.
Rozpierdol.
Ok. Bardzo dobrze, że tu trafiłaś, bo na Twoją opinię również czekałem.
Kawałek muzyczny roibi robotę. To na pewno. Salem's Secret również nie zaniża, ale nie o tym...
"Kwestia gustu, ja bym dodała myślniki: ‘’Żytnia - dwadzieścia z groszami. Litrowa cola - nieco poniżej pięciu.’’
‘’Trzydzieści złotych na dodanie odwagi. Jedno z najtańszych siodeł dla dwóch osób.' - tak. zapis z myślnikami jest bez wątpienia lepszy. Zmienię.
"A tu na odwrót, temu bym ścięła łeb, to pół-tandetne wg mnie (co nie robi żadnego ała większego tekstowi, tekst jest przekozacki, odbiór mój – zaszarżuję, powiem że odbiór mój tekstu tego > odbiór Twój ‘’Deformacji’’. - Deformacjiii, większyyy, Miło bardzo, ale... nie. Kurwa, nie sądzę, że większy. Nie sądzę.
" ’Była gwiazdą, która spadała szybciej, niż on marzył, więc nie poprosił jej o spełnianie życzeń. Poprosił tylko o jedno. O to, by była na niebie.’’ - to musi zostać (choć też byłem zaskoczony, że tak siadło) nie dla samego siebie, ale dla zdania poniżej; że zaczynała spadać. Ta nierozerwalność się dopełnia.
Kłóci się pod innym kątem. Pod kątem samego zapisu. Wyżej jest: BYŁA demonem. I BYŁA spadajacą gwiazdą. Będę w tym grzebał pod kątem nagromadzenia "Była".
"— To się stało, zaczęło. – rozważyłabym błąd logiczny. Jeśli coś się stało – jest dokonane. Dokonane czasowniki zaczęły się siłą rzeczy. Coś w stylu: To mosiądz, jest z mosiądzu." - obronię się (lub spróbuję obronić) w najprostszy sposób: Dialog. Słowo wypowiedziane powinno, ale nie musi mieć sztywnych podwalin z logiki. Uargumentuję ten przykład.
Mówi: To już się stało (jako: nie ma odwołania, nie ma o co walczyć, strzępić ryja.) Dalej, po szybkim przecinku: zaczęło. Reflektuje się sama w błędzie użycia czasu dokonanego, który nie ma racji bytu, bo gdyby rzeczywiście się stało, nie mogłaby o tym powiedzieć. Więc zreflektowana tym przejęzyczeniem dorzuca: "zaczęło".
Achy i ochy pomijam, grupowo tylko dziękując, że coś Ci się uwidziało. "Cisza zaciśniętych zębów" tez mi bardzo podchodzi.
"Zasypiał, śniąc o ratunkowych kołach zrobionych z kajdanów.’’ – To. Ale – kajdan" - tu moja ułomność. Naprawię.
"‘’Bolał go wąski chodnik, giął dym z papierosów.’’ – I to, to." - ciekawe natomiast, że wyciągnęłaś to. Jesteś pierwszą osobą. Ciekawe. Albo nie schowałem jak trzeba, albo przypadek, albo nie wiem...
Końcówka mogła Cię zawieźć, ale Davidzi odbiór może być za sprawą osobistych preferencji i takiego samego odbioru.
Nie chciałem kończyć "przytupem" bo kłóciło mi się to z całością.
Chciałem zakończyć, nie kończąć. Bez pompujących "gwoździo-wstawek".
Dzięki piękne.
(bardziej od Deformacji... pfee)
W kazdym razie zmieklam, albo swiat jest zbyt dawidzi, bo tu nadwyzki zawodzenia zadnej nie odczulam.
"Chciałem zakończyć, nie kończąć." - xd
Ale nie przeszkadzalo to przy tym czytaniu, wypadlo lekko i naturalnie. Czasem niedosyt jest dobry.
No nic, starczy. Pohasałam.
Masz teksty dobre i bardzo dobre, ale masz wiele takich, że jeśli juz nie wszystkie to z tych najlepszych powinieneś wybrać przynajmniej cześć do publikacji. Myśle, że ten by sie spokojnie załapał do takiej grupy.
To chyba mówi wszystko co o tym tekście sądzę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania