Krwawa dwunastka - prolog.

Gdy zapadł zmrok, w całym zamku zapalono pochodnie. Zamek wybudowano na lekkim wzniesieniu, otoczonym zewsząd borem sosnowym. Do budowy użyto grubego kamienia ciosanego oraz wapienia. Potężna budowla górowała nad okoliczną wsią, zamek dodatkowo otoczono głęboką fosą. Forteca sama w sobie wydawała się nie do zdobycia. Do czasu. Zerwał się delikatny wiatr który zakołysał koronami drzew. Strażnicy na wieżach pozostawali bardzo czujni, wyczuwali że za chwilę stanie się coś złego. Co jakiś czas jeden na drugiego zerkał i chrząkał nerwowo. Poruszali się niespokojnie to w jedną to w drugą stronę. Jeden dotknął rękojeści miecza wiszącego u boku i poczuł chwilową ulgę. Nie zdążył się nią jednak nacieszyć, kilka sekund później leżał na ziemi trzymając jedną ręką za strzałę wystającą z szyi, krew tryskała pulsująco z rany. Zanim wyzionął ducha, zdołał wykrztusić tylko „Verna” i zamknął oczy. Reszta strażników stała przerażona i poruszona. W końcu opamiętali się, zaczęli biegać w popłochu. Ktoś krzyknął „łucznicy!”, a po chwili i oni się zjawili. Kiedy wrzawa oraz chaos który nastąpił ucichły, zajęli swoje miejsca. Łucznicy stali z napiętymi cięciwami, strażnicy dzierżący w dłoni swoje miecze gotowi do odparowania ataku… Atmosfera wydawała się równie napięta co cięciwy w łukach. Ciało zamordowanego przeniesiono chwilowo do kuchni, gdzie świeżo co upieczona wdowa opłakiwała utratę swojego ukochanego.

- Wszystko stało się tak nagle… - szepcząc zaszlochała jeszcze głośniej. Gosposia, która się nią zajęła, przytuliła ją mocniej do piersi i pogłaskała kojąco po głowie.

– Nawet mi samej trudno jest oswoić się z tą sytuacją…

- Cśśś – szepnęła nagle gosposia kładąc palec na ustach i przysłuchując się uważnie.

– Chyba słyszę jakiś hałas…

Nie minęła minuta, jak do kuchni wparowali z dzikim rykiem czterej rośli mężczyźni. Mieli nieco ponad dwa metry wzrostu, byli potężnej budowy, z sylwetki bardzo przypominali niedźwiedzie niźli zwykłych ludzi. Ich długie włosy sięgały pasa a gęste brody zapuścili aż po potężnie zbudowaną klatkę piersiową. Na szyjach mieli wisiorki z wyrobionym w drewnie dziwnym młotem o dziwnym kształcie. Spojrzeli dzikim wzrokiem na kobiety a następnie po sobie porozumiewawczo. Wszyscy czterej wyszczerzyli zęby i podeszli do przerażonych niewiast. Jeden podszedł bliżej niż powinien, spojrzał świeżo co upieczonej wdowie w oczy i zadał pytanie, którego kobieta nie zrozumiała. Przerażona wyjąkała kilka słów, po czym zemdlała. Gosposia szybko się przeżegnała, złączyła dłonie i zaczęła się modlić. Rośli mężczyźni zauważyli ten ruch, podeszli do niej i z nutą groźby w głosie zapytali się, co miał oznaczać ten odruch. Kobieta nie rozumiejąc ani słowa, zaczęła modlić się goręcej. Każdy z osobna spojrzał po sobie, aż w końcu jeden z nich, najprawdopodobniej przywódca bandy, postanowił zabrać przestraszoną gosposię na dziedziniec zamku. Położyli stos drewna przy ciele nieprzytomnej młodej wdowy i rozpalili go. Starsza kobieta ze łzami w oczach spoglądała na swą młodą towarzyszkę, która nagle jakby się ocknęła, i zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć, gdy języki ognia objęły całe jej ciało. Gdy wychodzili z kuchni, cały zamek stał już w ogniu. Dosłownie w ciągu chwili znaleźli się na dziedzińcu. Wszędzie panował okropny swąd dymu i przypalonego mięsa. Najeźdźcy znikąd ustawili uprowadzonych w rzędzie, każdemu kazano uklęknąć. Elena, bo tak miała na imię gosposia, spojrzała na prawą stronę. Wśród uprowadzonych pojawił się właściciel zamku i ziemi, na której się on znajdował, Nolan. Dzicy barbarzyńcy mieli spore kłopoty ze znalezieniem go, ponieważ dobrze się ukrył. Wśród dymu i płomieni wyszedł człowiek postury potężniejszej niż niedźwiedź. Był znacznie, znacznie większy niż jego pobratymcy. W lewej dłoni dzierżył miecz, umazany już czyjąś krwią, w prawej zaś ściskał sporych rozmiarów topór wojenny, który opierał o plecy. Jego brudne, długie włosy sięgały ramion, jako jedyny ze swojej bandy nie posiadał brody, lecz zapuścił gęstego, czarnego wąsa, który przyprószony był lekką siwizną. Potężna szczęka oraz orli nos dodawały tylko tego czegoś do jego „uroku”. Pod lewym okiem wiła się blizna, która kształtem nieco przypominała błyskawicę. Lewe oko było całkowicie białe. Na siebie nałożył futro z wilka. Uklęknął przed właścicielem zamku, brutalnie zmusił go, by spojrzał w te oczy pełne furii i z dzikim uśmiechem, głosem bardzo głębokim lecz o dziwo pełnym spokoju, przemówił:

- Znów się widzimy, Nolanie.

- Odpuść sobie tą wymuszoną uprzejmość, Borg. – odparł graf siląc się na zachowanie spokoju.

– Co tym razem skusiło cię do napadnięcia i zagrabienia moich ziem?

- To nadal nie wiesz? – zapytał potężny wiking wstając powoli i patrząc nań z góry.

– Ostrzegałem cię, Nolanie, że jeżeli jeszcze raz będziesz nakłaniał moich ludzi do przejścia na to całe… chrześcijaństwo – wypowiadając to słowo, Borg splunął na ziemię tuż przed grafem – gorzko tego pożałujesz. A jak sam się już przekonałeś, słowa potrafię dotrzymać.

- Nakłanianie twoich ludzi… O czym ty do mnie mówisz? Przecież się umawialiśmy, że dam tobie i twoim ludziom spokój.

- Tak? To dlaczego twoi posłańcy ciągle nękają moją wioskę? – zapytał Borg nachylając się i pryskając w złości wszędzie śliną. Źrenice miał mocno rozszerzone. „To nie wróży nic dobrego” pomyślał Nolan przełykając ślinę.

- Słuchaj, poprosiłem ich, żeby zaprzestali swoich poczynań, lecz najwidoczniej nadal czuli się w obowiązku… - nie dokończył, ponieważ nagle przywódca barbarzyńców zdzielił mu liścia.

- Nie wierzę ci, parszywy psie. Słowo zostało i zostanie dotrzymane. Twój zamek zrównam z ziemią a ty skończysz jako pożywny posiłek dla świń. – wycedził przez zęby. Wstał ponownie, miecz schował do pochwy. Odszedł krok do tyłu, wziął zamach toporem i… Głowa Nolana potoczyła się po dziedzińcu. Niemy okrzyk oraz strach w oczach, który przez chwilę się tlił, sprawiał nieprzyjemny widok. Borg już miał odejść kiedy za plecami usłyszał pytanie:

- A co z jego sługami? Bierzemy ich jako jeńców i sprzedamy na targu czy zabijamy?

Borg przystanął i zamyślił na dłuższą chwilę. Płomienie unosiły się wysoko, jakby miały zamiar dosięgnąć gwiazd, które tej nocy świeciły wyjątkowo jasno. Wziął głęboki oddech, odwrócił nieznacznie głowę i powiedział cicho:

- Zabijcie tylko tych, którzy nie będą w stanie iść z nami. Resztę sprzedamy. Po dłuższym namyśle także dodał: - Wyślijcie także posłańca do Svena. Zadanie wykonane.

Elena spojrzała na oddalającą się powoli sylwetkę. Uniosła głowę do góry, zamknęła oczy i pozwoliła, aby łzy powoli spłynęły po brudnych od sadzy policzkach. Obiecała sobie bowiem, że jeżeli przeżyje, zacznie zupełnie inne, nowe życie. Tylko nie wiedziała jeszcze, od czego zacznie. Kiedy otworzyła na powrót oczy, kilkoro ludzi straciło już życie. Między innymi stary stajenny Eskil, oraz dwie pokojówki i opiekunka, które także były w sędziwym wieku. W końcu wojownicy dotarli do kobiety, która klęczała obok niej. Była mniej więcej w jej wieku, a nawet nie znała jej z imienia. Spojrzały po sobie, w oczach tej drugiej zalśniły łzy, które po chwili zaczęły spadać na brudną, lnianą koszulę nocną. Uśmiechnęła się tylko szeroko i spoglądała na Elenę z wdzięcznością. Po chwili ta przypomniała sobie, skąd zna ten uśmiech i poczciwy wzrok. Była to jedna z miejscowych wieszczek, która została na noc u grafa Nolana. Z tego co Elena się orientowała, posiadała ona malutkiego synka, ale nie była do końca pewna, czy to rzeczywiście prawda. Widywała ją czasami na zamku z małym chłopczykiem, choć podejrzewała, że to mógł być jej młodszy brat. Różne pogłoski krążyły na ten temat, choć rzeczywistej wersji nie chciano ujawnić. Zastanawiało ją to, po co tutaj wieszczka, lecz o nic nie pytała. Obie zostały nagle gwałtownie poderwane na równe nogi. Najwyraźniej zostały dokładnie „sprawdzone” i barbarzyńcy doszli do wniosku, że są na tyle zdrowe i silne, iż nadają się do sprzedania jako niewolnice. Ściągnięto im brutalnie ręce do tyłu i związano grubym sznurem. Wkrótce potem ruszyli w drogę. Potykając się co chwilę o wyboje na drodze wylotowej z dziedzińca, Elena po raz ostatni zerknęła za siebie i ogarnęła wzrokiem cały widok. Drzewa szumiały dookoła, ich ciemny zarys przypominał jakby wysoki mur, który zdawał się być nie do zdobycia… Zamek stał calusieńki w ogniu. Tutaj Elena spędzała mnóstwo czasu jako młoda panienka. Tutaj poznała swojego męża, który dwa lata po ślubie zmarł na śmiertelną chorobę… Tutaj czuła się po prostu jak w domu. Teraz to wszystko popadało w ruinę a ona zaczynała zupełnie nowe życie. Nie wiedząc czemu, jej wzrok nagle padł na idącą za nią wieszczkę. Lana, bo tak jej było na imię, spojrzała dobrodusznie na gospodynię i uśmiechnęła się ciepło. „No tak, ta to pewnie wszystko przewidziała… Tylko dlaczego nie ostrzegła wcześniej grafa?” pomyślała Elena złośliwie nie odwzajemniając uśmiechu. Kobieta podeszła do niej bliżej i szepnęła na ucho:

- Wiem, że dasz sobie radę. Jesteś dzielną kobietą, widać to od razu po tobie. Dlatego mam ogromną prośbę… Ja długo wśród tych dzikusów nie przeżyję. Bogowie trzy lata temu obdarowali mnie najwspanialszym darem, jakikolwiek mogłabym otrzymać – synem. Ma na imię Hrotgar, na szczęście udało mi się go ukryć u jego dziadków w wiosce nieopodal, jeszcze przed atakiem tych łotrów. Wioska pod zamkiem jest nienaruszona, zależało im tylko na Nolanie. Mogłabym tam ukryć Hrotgara, lecz nie byłby tam bezpieczny. Tobie w wiosce obok uda się dostać pracę u pewnego kramarza. Miej oko na niego…

Tyle tylko Elena zdołała usłyszeć, gdyż zostały gwałtownie i brutalnie od siebie odciągnięte. Wysocy i rośli wikingowie nie byli zadowoleni z tej krótkiej rozmowy. Spoglądali na nie podejrzliwie spode łba, choć gdyby usłyszeli cokolwiek, to i tak nic by nie zrozumieli. Gospodyni chcąc nie chcąc musiała się zgodzić, by mieć oko na młodego, tak została wychowana. Odwróciła ponownie głowę, spojrzała znacząco na Lanę i powoli skinęła głową. Błysku, który ujrzała w oczach tej drugiej, nigdy nie zapomni do końca swoich dni…

 

 

Drzwi w karczmie otworzyły się z łoskotem, zanim zamknęły się ponownie, wiatr zdołał wdmuchać do środka kilka liści. Jegomość, który wszedł do środka, musiał się pochylić, żeby nie uderzyć w belkę tuż przy drzwiach. Podszedł szybkim krokiem do stolika na samym końcu pomieszczenia, przy którym siedział mężczyzna w kapturze. Był równie wysoki i muskularny co przybysz. Jego czarne i splątane włosy sięgały klatki piersiowej. Kilkudniowy zarost otaczał jego szczękę. Opierał się łokciami o stół i wpatrywał się gdzieś przed siebie. W lewej ręce trzymał kubek z trunkiem a prawą bawił się swoim drewnianym Mjollnirem. Kiedy osiłek usiadł naprzeciwko niego i próbował przeniknąć wzrokiem cień otaczający tylko część twarzy, ten napiął muskuły w oczekiwaniu na wieści. Przybysz jakby delikatnie się wzdrygnął w niemym przerażeniu, nachylił się do mężczyzny i szepnął:

- Wszystko poszło po twojej myśli, Sven. Nolan zabity, zamek spalony. Na dziedziniec wywlekliśmy kilku ludzi, sporą część musieliśmy niestety zabić. Tylko dwie kobiety nadawały się do sprzedania na targu.

Mężczyzna w kapturze uśmiechnął się szeroko. „Tak też myślałem. Ten zapchlony szczur chciał żyć z moich podatków, tym samym nie dając nic od siebie” pomyślał wciąż się uśmiechając. Zwrócił się do towarzysza grubym, niskim tonem:

- Dobrze zatem. Skoro zadanie wykonane, to nic tu po nas.

Podnieśli się obaj i ruszyli w stronę wyjścia. Zanim jednak wyszli, Sven rzucił mały woreczek na ladę, który po wylądowaniu na niej zabrzęczał.

- Dziękuję ci dobry człowieku za tak ciepłe przyjęcie mojej skromnej osoby. Niechaj bogowie twoją dobroć wynagrodzą – rzucił na odchodne do karczmarza. W świetle świec coś zabłysło na twarzy Svena. Ogromna blizna przecinała prawie całą prawą stronę twarzy. Sięgała od brwi aż do policzka. Prawe oko było mlecznobiałe, co wywoływało przerażenie na twarzach u niektórych. Okropny grymas przypominający uśmiech zakwitnął na ustach Bliznookiego i wyszedł z karczmy razem ze swoim podopiecznym.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • little girl 25.07.2016
    Ciekawe się zaczyna. Czekam na następny rozdział/część. 5 :)
  • Ślicznie dziękuję. Właśnie zaczynam pierwszy rozdział. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania