Po prostu jest

W moich próbach uchwycenia tego, czym jest świadomość, przyjmuję podejście osobiste, bo tylko takim dysponuję. Jakakolwiek próba scharakteryzowania świadomości może powieść się tylko w momencie, gdy zostanie podjęta przez świadomą istotę, która podejmie nad nią osobistą refleksję. Jakiekolwiek inne podejście jest tak naprawdę bezużyteczne.

 

Pierwszą kwestią jest jednorodność i niepodzielność świadomości. Świadomość po prostu jest. Jakakolwiek jej atomizacja i próba analizy jej jako bytu, który możemy podzielić na mniejsze części się nie powiedzie. Mówię to jako istota doświadczająca świadomości, więc musicie mi uwierzyć.

 

Kiedy założyliśmy już, że świadomość “po prostu jest”, możemy przejść do próby jej scharakteryzowania, a raczej opisania minimalnych warunków, by o świadomości mogła być mowa.

 

Do przedstawienia ich posłużę się metaforą

 

Wyobraźmy sobie scenę. Tylko scenę, bez widowni, bez sali, w której się znajduje i całego świata poza nią, bez reflektorów i na razie bez aktorów. Istnieje jedynie scena.

 

Tak naprawdę już w tym momencie was okłamuję, ale obiecuję, że później wyjaśnię na czym to kłamstwo polega.

 

Na razie istnieje tylko scena.

 

Na scenie pojawia się aktor.

 

Tym jest nasza świadomość.

 

Scena jest polem, przestrzenią, która musi istnieć by aktor miał gdzie się pojawić. Aktor z kolei jest informacją - myślą, emocją, bodźcem zmysłowym etc. Informacja następnie musi być przedmiotem pamięci, by mogła zaistnieć.

 

Pamięć i informacja są tak naprawdę dwiema stronami jednej monety. Nie ma jednego, bez drugiego. Pamięć nadaje byt informacji, a informacja wypełnia pamięć, by ta mogła istnieć. Są jednym.

 

Dlatego mówiłem, że jeszcze przed sekundą was okłamywałem. Scena tak naprawdę nie istniała do momentu, gdy nie pojawił się na niej aktor, a raczej aktorzy, ale o tym zaraz. Nasza świadomość nie jest świadomością, gdy nic jej nie wypełnia, nie ma świadomości bez bodźców, a bodźce nie mogę istnieć gdyby przez choćby najkrótszą jednostkę czasu nie były zapamiętane. Wszystkie te elementy tworzą świadomość dopiero, gdy rozpatrywane są w stosunku do siebie i konstytuują siebie nawzajem.

 

Istnienie sceny jest warunkiem koniecznym do zaistnienia aktora (postrzegania go), jednak scena nigdy nie jest postrzegana, postrzegany jest wyłącznie aktor. O tym, że scena istnieje wiemy tylko dlatego, że przedstawienie które odbywa się na scenie nie jest monodramem… To znaczy więcej niż jeden aktor występuje na tej samej scenie. Wyobraźmy sobie egzystencję, w której od samego początku dysponowalibyśmy tylko i wyłącznie jednym bodźcem, to znaczy moglibyśmy postrzegać np. jedynie dźwięk i to tylko o tej samej, niezmiennej wysokości i barwie. Pomijając już fakt, że nie wykształcilibyśmy układu nerwowego, który by nam to umożliwiał, nie moglibyśmy też postrzegać samego dźwięku. Świadomość musi opierać się na mnogości bodźców, bo tylko poprzez ten pluralizm możemy wprowadzić istnienie sceny. Czy w takiej hipotetycznej egzystencji, która ograniczałaby się do postrzegania pojedynczego dźwięku o stałej wysokości moglibyśmy w ogóle mówić o świadomości? Wydaje się, że nie.

 

Co więcej, pojedynczy bodziec nie spełniałby nawet definicji informacji. By mówić o informacji potrzebujemy pewnej minimalnej różnicy. Choćby takiej jak pomiędzy 0 i 1, pomiędzy bytem i niebytem. Scena z samotnym aktorem nie różniłaby się niczym od braku sceny, a więc o świadomości w ogóle nie byłoby mowy. Pluralizm bodźców jest więc jednym z warunków istnienia świadomości, tym co odróżnia w naszym przypadku byt od niebytu.

 

Co jednak rozumiem przez to, że świadomość “po prostu jest”? Może w wyjaśnieniu tego pomoże opisanie genezy metafory, którą się posłużyłem. W początkach myślenia o świadomości odruchowo, jak większość z nas, myślałem, że oprócz sceny powinna istnieć widownia. Wydaje nam się, że żeby mówić o świadomości potrzebujemy jakiegoś obserwatora, który mógłby postrzegać to, co aktor robi na scenie. Ktoś albo coś musi postrzegać myśli, emocje, odczucia itd. To jednak błąd i kluczowym jest, by to zrozumieć. Wprowadzenie takiego obserwatora niczego nie wyjaśnia, podtrzymuje jedynie problem - jak wyjaśnić to, że obserwator cokolwiek obserwuje. Większość osób wykracza nawet poza sam fakt obserwacji, przypisując obserwatorowi pewną podmiotowość, która charakteryzuje się nie tylko obserwacją, ale dalej idącą sprawczością, która polega na zdolności generowania informacji (myśli, emocji, odczuć itd.). Potrzebowalibyśmy nie tylko widowni, ale wręcz scenarzysty, z którym ludzie utożsamiają się najbardziej, to w nim upatrują swojego “Ja”. Potrzebna jest jednak jedynie scena i aktor, którzy zaczynają istnieć dopiero w relacji ze sobą. Dlatego mówię, że świadomość “po prostu jest”.

 

Gdybyśmy chcieli rozwinąć tę metaforę poza warunki minimalne moglibyśmy wprowadzić kolejny obiekt, czyli reflektor, którego światło reprezentowałoby naszą uwagę. Reflektor wodziłby światłem po scenie, nadając istnienie temu, czy innem aktorowi. Możemy pójść jeszcze dalej i wprowadzić kotarę. Symbolizowałaby ona przedświadomość. To stamtąd przychodzą aktorzy. Jednak to, co znajduje się za kotarą jest absolutną tajemnicą. Aktorzy po prostu wyłaniają się zza kotary.

 

Najważniejszym pytaniem wydaje się być, czym jest scena? Nie mamy problemu ze zrozumieniem natury aktorów jako, że są tym co postrzegamy. Co jednak sprawia, że w ogóle możemy ich postrzegać? Wydaje się, że natrafiamy tutaj na barierę nie do przejścia. Barierę tak dużą, że uświadamia nam ona, że do niczego tak naprawdę nie doszliśmy. Być może jest to pytanie całkowicie błędne. Pytanie “czym jest scena” nie różni się w gruncie rzeczy niczym od pytania “czym jest świadomość”. Podejście osobiste tak naprawdę do niczego nas nie zaprowadziło. Niestety taka jest prawda. Świadomość jest kwestią tak fundamentalną, że zrozumienie jej znajduje się poza naszym zasięgiem. Jak zauważył pewien wędkarz - filozof, ryba, która spędziła całe swoje życie w wodzie nie zada pytania “czym jest woda”. My też nigdy nie zadamy odpowiedniego pytania.

 

Muszę w tym momencie przyznać się do jeszcze jednego kłamstwa. Cały ten wywód jest tak naprawdę bezużyteczny.

 

Świadomość po prostu jest.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • il cuore miesiąc temu
    /nadając istnienie temu, czy innem aktorowi./ – innemu
    Trochę namotałeś zamiast przystępnie wyjaśnić. Jedno co ważne, że konieczne są bodźce, receptory, przekaźniki – system, struktura
    cul8r
  • koroch miesiąc temu
    Tekst jest pisany z fenomenologicznego punktu widzenia, tylko o tym czym jest doświadczenie świadomości, więc wprowadzanie receptorów i neuroprzekaźników celowo jest pominięte, dla osobistego doświadczenie nie ma znaczenia czy stoi za tym potencjał czynnościowy, czy duch święty

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania