Początki Rico

Pewnego razu w Anglii, żył sobie pewien młody człowiek. Był on niesfornym siedemnastolatkiem, a nazywał się Ralf Amsterdam - dla znajomych Rico. Należał do osiedlowej paczki, która robiła wszędzie graffiti. Lubił szaleńczą jazdę i różne sztuki walki. Jego rodzice nie mogli się z nim nigdy dogadać.

Lecz pewnego dnia znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze- można by tak rzec. Gdy wracał ze spotkania, usłyszał hałas dobiegający z bocznej uliczki przy Five Tree Street. Zaciekawiony tym dźwiękiem, skręcił w nią bez zastanowienia. Nagle wiatr zrobił się silniejszy, czego skutkiem był wir, który go wciągnął wraz z innymi rzeczami. Wir go tak wciągał,że zakręciło mu się w głowie, a rzeczy go uderzały. W pewnym momencie stracił przytomność, a gdy się obudził, zorientował się, że jest w igloo pewnego pingwina, który miał gogle ochronne i trzymał w skrzydle zeszyt z notatkami i długopis. Rico tak siedział w bezruchu, nadal kręciło mu się w głowie. Po chwili pingwin zwrócił na niego uwagę, pomógł mu wstać i zaprowadził go w stronę lustra. Gdy Rico zobaczył swoje odbicie aż zaniemówił. Zamiast siebie zobaczył - pingwina. Zauważył też, że ma bliznę na lewym policzku i dotknął ją odruchowo, czego skutkiem było potworne pieczenie i kilka świeżych strużek krwi. Nagle poczuł napływ mdłości i wyrzygał kastet, klapek i lalkę (pannę Perky), po czym zemdlał. Pingwin od razu go ocucił, a dochodzący do siebie Rico chciał się go o coś zapytać, lecz gdy usłyszał siebie, aż zaniemówił (nie da się tego opisać), ale dla naszego naukowca nie stanowiło to żadnego problemu, gdyż go doskonale rozumiał i zaczęła się między nimi rozmowa (gadali jak zwierz ze zwierzęciem), która brzmiała tak:

- Kim ty jesteś? Co się ze mną stało? Gdzie ja jestem?

-Jestem Kowalski, jedyny na Antarktydzie strateg pingwin, oczywiście nie licząc moich rodziców i siostry, którzy też nimi są. A ty kim jesteś?

-Mów do mnie Rico, ziom. Ale co??

-Otóż, gdy testowałem mój nowy wynalazek - "przemieszasprowadzacz"

-Masz na myśli teleporter.- Przerwał mu Rico.

-Może być. A więc, wybrałem parę rzeczy...

-To było parę rzeczy! Dużo ich było!- Wtrącił Rico z oburzeniem.

-Masz rację, ale jak dla mnie to mało. Pozwól, że dokończę. Więc gdy wybrałem te rzeczy, które akurat znajdowały się w bocznej uliczce przy Five Tree Street, nacisnąłem "enter", no i zrobił się tunel łączący moje laboratorium z tym miejscem. Po chwili niektóre przedmioty zaczęły się pojawiać, były one małe. Jednak jedna rzecz była duża i to ona była przyczyną tego zamieszania. Przez nią zrobił się zator, gdyż utknęła, ciśnienie zaczynało gwałtownie wzrastać i straciłem kontrole nad maszyną, gdyż zacząłem wciskać wszystkie możliwe guziki. Wzrastające ciśnienie wciągnęło cię w tym czasie, a ta rana powstała pewnie na wskutek zderzenia z tym obcym ciałem.- To mówiąc wskazał na sejf, a Rico nie zważając na Kowalskiego, zniszczył go za pomocą młotka wyjętego z bebecha. Lecz to nie był koniec, gdyż Rico zaczął niszczyć wszystko dookoła, co napotkał na swej drodze. Najwyraźniej to mu się spodobało, bo przy każdym wybuchu krzyczał "Kabuum". Strateg musiał go niestety ogłuszyć. A gdy ten się ocknął znowu nawiązała się rozmowa.

- Co się znowu stało?

-Sory, ale musiałem cię ogłuszyć, bo zniszczył byś moje laboratorium i nie tylko.A, i przy okazji opatrzyłem twoją ranę. Nie, nic teraz nie mów. Wróćmy do naszego tematu wcześniejszej rozmowy. Według mnie skutkiem twojej transformacji było to, że gdy wciskałem na oślep guziki, to musiałem wcisnąć "tranzmiana". A te wymioty powstały jak akurat ona zachodziła, czyli przy okazji wciągnąłeś... moje rzeczy!

-Sory, ale to nie moja wina. A teraz pozwól, że ci pomogę posprzątać ten bałagan.- To mówiąc wyjął z bebecha dwie miotły i zaczęli sprzątać. Gdy Kowalski chciał wyrzucić lalę, Rico wyrwał mu ją mówiąc- "Zostaw! To moja dziewczyna!". Po czym wyszedł na zaplecze. Nagle usłyszał hałas i czyjeś krzyki. Rico od razu ruszył na ratunek. Jak się okazało, to pingwin krzyczał zmagając się z orką. Nie zważając na nic, Rico ruszył mu pomóc, lecz później został sam na sam z bestią, która wygrywała, lecz nie na długo. Rico wyszedł zwycięsko z tej walki, rozsadzając ją. Gdy chciał otrzeć pot, znowu poczuł znajomy ból na policzku i czym prędzej wrócił do igloo Kowalskiego. Ten go opatrzył nie pytając co się stało. W tym czasie pewien pingwin mówiąc, że mają być za 5 minut u przywódcy. Kowalski ich od razu zapoznał, a okazało się, że ten pingwin zwie się Szeregowy. Po chwili byli już razem u wodza, który był zdziwiony pojawieniem się Rico, ale na szczęście Kowalski mu szybko to wytłumaczył. Dowiedzieli się tam, że są mianowani na komandosów i, że zaraz mają lecieć do zoo w Central Parku w Nowym Jorku,aby tam założyć tajną bazę, więc poszli szybko się spakować.

Po około 4 godzinach byli na miejscu, gdzie przywitał ich pingwin znany już z widzenia Rico.Jak się okazało, był nim Skipper, ich nowy szef. Skipper od razu przeprosił Rico za to co zrobił, a zapytany przez resztę o co chodzi, powiedział, że to długa historia. Później zadomowili się w bazie, która stała się także ich domem na zawsze. Teraz razem walczą ze złem.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Grz 30.07.2014
    fajne :)
  • Fez 31.07.2014
    będzie coś jeszcze z tej serii ?
  • Pingwiny z Madagaskaru!
  • Fez 31.07.2014
    oryginalne pingwiny widziałem :) poczytałbym jakieś fanfiction z pingwinami
  • kaka 20.11.2014
    Dzięki, że wam się podoba. Jeśli chcecie poczytać o nich więcej to zapraszam na mojego bloga ->http://kakaipingwiny.blog.pl/
  • JujaSn ponad rok temu
    Oooo
    Pingwiny z Madagaskaru! Kocham!
    Naprawdę ciekawe opowiadanie :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania