Podaruj mi odrobinę uczucia - Rozdział 2
Dziewczyny podeszły do mnie i od razu rzuciły się na mnie. Mimo, że widziały mnie kilka godzin temu w szkole, to cieszyły się na mój widok, jakbym wróciła właśnie z dalekiej podróży. Ale ja też cieszyłam się, że je widzę. I że mogę spędzić z nimi trochę czasu w innym miejscu niż szkoła.
Gdy już się wyjściskałyśmy, tradycyjnie poszłyśmy kupić lody. W budce siedział starszy pan. Jak tylko nas zobaczył, od razu się uśmiechnął i zapytał:
- To samo co zawsze?
Pokiwałyśmy głowami, a on podał nam Nasze ulubione lody. Jak zwykle było ich więcej niż tyle, za ile płaciłyśmy. Po podziękowaniu, poszłyśmy przed siebie. Zajadając się lodami, jak zawsze dużo rozmawiałyśmy. A co za tym idzie, śmiałyśmy się. Nagle Natasza tak mnie rozśmieszyła, że stuknęłam się ręką z Bree i mój lód poleciał mi na bluzkę. Ale ze mnie niezdara! Zawsze mnie coś takiego się przytrafia.
- Macie chusteczki? - zapytałam, a one pokręciły przecząco głowami.
Patrzyłam chwilę na plamę, zastanawiając się, czym ją wytrę, gdy usłyszałam:
- Ja mam chusteczki.
Wszystkie trzy w jednym momencie obróciłyśmy się, a przed nami stało dwóch chłopaków. Jeden z nich trzymał wyciągniętą rękę z chusteczkami. Wzięłam je i powiedziałam tylko "dzięki". Znów odwróciłyśmy się tak, że byłyśmy do nich plecami. Zaczęłam szybko wycierać bluzkę. Dziewczyny patrzyły po sobie i na mnie, śmiejąc się. Żadna z nas nie wiedziała co zrobić. Tych dwóch, to naprawdę niezłe towary. Do tego byli o wiele starsi od nas. Na moje oko mięli gdzieś dwadzieścia pięć lat.
Gdy plama zniknęła, musiałam oddać chusteczki. Niepewnie się odwróciłam i podałam je chłopakowi, jeszcze raz dziękując. Po tym ścisnęłam przyjaciółki za ręce i szybko odeszłyśmy. Jak tylko byłyśmy w bezpiecznej odległości, wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Widziałyście jakie dupy? - zapytała Bree, śmiejąc się na całe gardło.
- Mogłyśmy tam zostać - rzuciła Nat.
- Oszalałaś?! - krzyknęłam - przecież oni byli dużo starsi.
- A poza tym, nie miałaś u nich szans - podsumowała Breeanna, patrząc na Natasze.
- Czemu?
- Bo oni cały czas patrzyli na Marcele.
Obie zatrzymałyśmy się i spojrzałyśmy na nią.
- No co? Przecież wiadomo, że zawsze Marcela ma największe wzięcie z Naszej trójki.
Trochę było w tym racji. Bardzo często zdarzało się tak, że to ja wzbudzałam największą sensację. Chyba było coś w moim wyglądzie. Ale co? Jestem niezbyt wysoka, chuda, jak już mówiłam mam kręcone, czarne włosy do pasa i zielone oczy. Cerę mam dosyć jasną, a usta naturalnie, mocno czerwone. Ludzie mówią mi, że jestem bardzo ładna i nietypowa. I co z tego, jak nie mogę znaleźć chłopaka? Każdy to frajer i zawsze historia kończy się tak samo. Momentami przestaję wierzyć, że kiedyś spotka mnie ta prawdziwa miłość. Ale zaraz potem ogarniam się i dalej szukam tego wymarzonego mężczyzny. A może to właśnie dlatego? Może powinnam przestać szukać i czekać aż to on mnie znajdzie? Nie... Bez sensu. Ale wróćmy do moich przyjaciółek. Po słowach Bree machnęłam ręką i powiedziałam:
- Daj spokój, to jakieś dupki - znów się zaśmiałśmy.
Już miałyśmy ruszyć dalej, gdy rozległ się za nami głos:
- Jesteś pewna, że dupki? - jak na komendę, wszystkie trzy zrobiłyśmy w tył zwrot.
Przed nami stał chłopak od chusteczek, a za nim Jego kolega. Szczenka trochę mi zjechała. Ale przypał! Że też akurat teraz musieli być za nami! No nic, trzeba się jakoś zachować.
Uśmiechnęłam się niewinnie, a nieźle mi to wychodziło i powiedziałam:
- No... Jakoś tak mi się powiedziało...
Obaj się roześmiali, a odezwał się ten sam:
- Jestem Kacper, a to Kamil - wskazał na kumpla - może dacie się gdzieś zaprosić tym dupkom?
Po tym pytaniu, na Jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Jejku, czy on musi to robić? I czy musi być o tyle starszy ode mnie?
Przed odpowiedzią spojrzałam na zegarek. Była już dwudziesta czterdzieści. Muszę wracać. Gdy otwierała usta, żeby udzielić odpowiedzi, Bree zrobiła to już za mnie.
- No pewnie, z chęcią...
- Nie - wpadłam jej w słowo - musimy iść.
Złapałam obie za rękę i szybko ruszyłam przed siebie.
- Poczekajcie! - krzyknął Kacper - może jutro?!
Breeanna odwróciła się i krzyczała, że będziemy w tym samym miejscu.
- Zwariowałaś? - zapytałam - przecież ich nie znamy!
- Oj, Marcela, nikt nie mówi, że mamy z nimi iść do łóżka! To tylko spotkanie. Pójdziemy, napijemy się... Soku i poznamy ich.
- Jak się nie ruszysz, to do końca miesiąca będziesz widywała mnie tylko w szkole - ponagliłam ją bo ciągle oglądała się za siebie.
- Marcelina ma rację - powiedziała Natasza - chyba za bardzo się napaliłaś Bree. Oni są dużo starsi od nas. Jakoś im nie ufam.
- Jesteście okropne! - powiedziała, ale po chwili uśmiechnęła się i dodała - mimo to i tak was kocham.
Złapałyśmy się za ręce i przyspieszyłyśmy.
Gdy w końcu byłyśmy pod moim domem, była już dwudziesta pięćdziesiąt pięć. Wtedy szybko żegnam się z nimi i biegnę do domu.
W środku panuje cisza. Rodzice pewnie są u siebie. Zdejmuję buty i wkładam wygodne kapcie. Teraz jeszcze tylko pranie i spać. W łazience czeka mnie niemiła niespodzianka. Sterta ubrań do posortowania. Będzie tego na co najmniej dwa prania. Jakim cudem tak dużo ubrań skoro w domu są tylko trzy osoby? A no mamusia przebiera się pięć razy na dzień, więc nie ma się co dziwić.
Włączam pralkę i idę do siebie. Reszta rzeczy niestety musi poczekać do jutra. Wiem, że rodzicom się to nie spodoba, ale mam plan. Wstanę jutro z samego rana i zrobię kolejne pranie. W sobotę oboje śpią dłużej, więc wszystko będzie okej.
W pokoju opadam na łóżko i zaczynam myśleć. Ten Kacper był całkiem niezły. I chyba mu się spodobałam. Może coś z tego wyjdzie? Chyba nie przeszkadza mi już Jego wiek. Szczerze, to chciałabym takiego starszego. Żeby się mną zajął i mnie kochał. Żeby był taki delikatny, a zarazem męski... O czym Ty myślisz Marcelinko? Chyba najwyższy czas iść spać.
Komentarze (28)
Widać, że bohaterce jest źle we własnym domu i potrzebuje kogoś bliskiego. Ciekawi mnie co tak naprawdę się stało, że jej rodzice zaczęli ją tak traktować, a może to po prostu ona w jakiś sposób się od nich odsuwa a oni nie zamierzają temu przeciwdziałać? Wiadomo, że relacje pomiędzy nastolatkami a rodzicami często bywają napięte i niezwykle skomplikowane, ale tutaj zakrawa to na jakąś patologię. Chociaż nie, może to jeszcze za mocne słowo, ale skoro dziewczyna wiecznie się boi, to nie może się to dla niej skończyć dobrze.
5 :)
Dzięki Madierka fajnie, że się spodobało moje nowe opowiadanie :)
PS. Miałam kiepski humor, a ty mi go natychmiast poprawiłaś tym "Napijemy się... soku" xd
Chętnie poczytam Cię, bo masz fajne pomysł. Za pierwszy rozdział 4. Tu Dam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania