Podatek od zubożenia
Mamy coraz więcej urzędów. Zawodowców otrzymujących nagrody za nietrafne lub sfuszerowane inwestycje. Dostających rekompensaty za drzemkę w szkodliwych warunkach. W myśl biurokratycznych przykazań: im więcej i głupiej, tym lepiej, bo gorzej.
A w urzędach tych pracują specjaliści od podejmowania złych decyzji. W koszt eksploatacyjny urzędnika sprawującego funkcję arbitra, wchodzą takie drobiazgi, jak zestaw pieczątek, kosz na podania, klęcznik dla petentów, ocieplane biurko z przepisami oraz komputer podłączony do pryncypała odbębniającego „kontrol” nad resztą wydziału. W związku z tym jest rzeczą zrozumiałą, by kierujący nim osobnik otrzymywał pensję zgodną z brakiem kompetencji.
Do jego obowiązków należy nieodpowiedzialność za cokolwiek i publiczne wygłaszanie obrończej przyśpiewki: TO TYLKO KROPLA W BUDŻECIE.
Przykłady walają się po ulicach: chybione decyzje, drogie pomyłki, zaniedbania i poniechania. Lecz nawalanek o podobnie śladowym rozmiarze, mamy setki. Setki kropel przekładających się na opodatkowane szwindle. A poczynania te owocują skandalicznym stanem służby zdrowia, kultury i nauki.
Wszystkie te błędne przedsięwzięcia uważane są za „kropelki w morzu naszych potrzeb”, ale kiedy się je zliczy, okazuje się, że zewsząd otacza nas powódź.
Komentarze (3)
Mało komentarzy, bo Betti była pierwsza - ludzie się bali:) Zgodzę się z jej opinią - tak swoją drogą i Bogumiła - choć czy tak myślą, czy tylko tak napisali?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania