Podróż zła
Sobota - 30 lipca 1988 rok.
Jechaliśmy dżipem prosto z Mińska, do moich rodzinnych Suwałk, jazda była strasznie męcząca bo padał niemiłosiernie deszcz, przez najbliższe godziny ulewa nie zamierzała ustąpić, a kilometrów na liczniku do pokonania było jeszcze dosyć dużo. Ziarniste kule gradu uderzały tak intensywnie o szybę, a zakłócenia miało również radio. Kiedy zatrzymaliśmy się na małą przerwę, tuż obok przydrożnego baru zebrały się ciemne chmury, było już blisko północy. Jeden z mojej ekipy chichocząc rzucił tekstem ,, Północ to godzina duchów''. Ja szybko zgadałam go robieniem sobie takich żartów na moich przyjaciołach, uznałam szybko że może lepiej byłoby gdybyśmy zostali jedną dobę choć dłużej w tym Mińsku, przecież Białoruś to nie koniec świata, dystans łatwy do pokonania, szczególnie autem. Dżip stał w jakimś rowie, wiało mocno od pola po mimo że było to lato, odkąd gibiący się Czarek nastraszył wszystkich to , nikomu nie było do śmiechu choć tak po prawdzie nic się nie działo. Barmanka właśnie wychodziła zamykając obskurne drzwi tej szarej i ponurej knajpy. A my zjedliśmy ciepłe hamburgery, wypiliśmy kolę i już mieliśmy ruszać dalej, kiedy to silnik nie chciał nam odpalić, myśleliśmy że to wszystko spowodowane jest naszym roztargnieniem. Amanda jest strasznie przestraszona, gdy coś idzie nie tak więc ona od razu zakładała na jakieś czarne scenariusze, mówiła że kiedyś była u wróżki i powiedziała jej że w tym roku, z czymś będzie się wzmagać, lekko zadrwiliśmy z tego co może taka kobieta przewidzieć? Niestety okazało się inaczej. Jakaś olbrzymia siła wciągała nasze auto, coraz bardziej w rów który zlokalizowany był na szczerym poru. Amanda wrzeszczała co sił i mówiła nam,, A nie mówiłam,, nie chcieliśmy dokładać oliwy do ognia, bo i tak większość dostawała już wielkiego bzika, po co było siać aż taką w samochodzie panikę. Po pewnym czasie auto ruszyło, odetchnęliśmy z ulgą, lecz po chwili, coś uderzyło w maskę auta, gdy się zatrzymaliśmy, pod jasną latarnią, nie było nic i niczego widać, została tylko olbrzymia rysa,, i napis wyryty jakimś grubym obleśnym pazurem,,,ALE MAM Z WAS UBAW'' kto i co mogło przyczynić się do takich dramatycznych jak dla nas zdarzeń nie mam pojęcia, Czarek uważał że zgodziłby się z przepowiednią tej wróżki, jednak reszta z nas stwierdziła że może to jakieś zjawiska paranormalne a gibiący się kolega założył że moc wróżbitki mogła się ziścić, tak na prawdę nikt z nas nie wiedział czemu tak się stało.
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania