Podwójne życie 1

Kolejne zaczęte romansidło. Miłego czytania. :)

 

Cóż to za kraj? Cóż to za rok? Kraj rozwinięty ponad wszelka miarę, gdzie człowiek niewiele musi robić. Wiele czynności zostało uproszczonych, i nikomu przyszło na myśl że może się to nie podobać. Ludzie przystosowali się do nowej rzeczywistości, bez gotowania, zmywania naczyń co uczyniło je lepszym życiem. Z pozoru. Gdy zamiast odkurzacza i męczenia się z nim wystarczyło polecenie na pinpadzie \wyczyść dywan\ i w przeciągu minuty był czysty ułatwiało to wiele spraw. Nikt jednak nie zauważył jakim kosztem się to dzieje. Nasza energia życiowa malała z każdym poleceniem ze złowrogim pinpadzie. Przystaliśmy na to, bo każdy wolał poświęcić czas na coś ciekawszego jak oglądanie megomeczu w telewizji i podżeranie terapopcornu z ukochaną osobą. Jednakże praca nadal była obowiązkiem obywatela tak jak edukacja młodzieży, której się to nie podobało. .

Był to rok wielu zmian w życiu ludzi. Naukowcy zacierali ręce wiedząc jak szybko ludzkość sama się wyniszczy, wiedząc że na to zasługują.

 

Jedliśmy tego pięknego dnia uroczystą kolację z moim mężem Erlem z okazji już trzeciej rocznicy naszego pożycia małżeńskiego, kiedy usłyszałam dzwoniący w sąsiednim pokoju telefon. Mój mąż spojrzał na mnie i z dezaprobatą poleceniem /wycisz telefon/ zapadła upragniona cisza i mogliśmy dokończyć posiłek przygotowany przez znaną garkuchnię /U Klemensinda\ która od lat dostarczała nam błyskawiczne posiłki. Niektóre rzeczy robiliśmy nadal, chociaż automatyka radziła sobie dobrze naszej pomocy. Byliśmy tylko we dwoje. Po kolacji kiedy sprzątnęliśmy pinpadem naczynia, zrobiłam nam drinku składające się z czystej whiskey, choć mąż pił ją z kolą profanując ten napój. Usiedliśmy w naszym ogrodzie, gdzie mieliśmy widok na nasz staw, gdzie pływało mnóstwo ryb. Po ogrodzie biegał nasz pies Synonim, bawiąc się elektronicznym kotem i depcząc moje piękne kwiatki Pelunie które miały żółty kolor o tej porze roku, - kolor słońca, które prażyło w południe niemiłosiernie. Zdążyłam usiąść, gdy znów rozległ się dzwonek telefonu, więc Erl wstał i poszedł odebrać do salonu. Słyszałam co mówił, dzięki operacji chirurgicznej poprawiania słuchu, nawet najmniejszy szmer nie uszedł mej uwagi, a tym bardziej rozmowa tocząca się w moim domu. Rozmawiał bardzo krótko z tego co słyszałam najpierw było o jego staroświeckie:

Tak słucham. Tak zgadza się. Jest akurat w domu. Oczywiście nie ma problemu.

Patrzyłam na niego, zasłonił dłonią słuchawkę i krzyknął:

- Kochanie to do Ciebie jakaś kobieta. Mówi że to ważne.

Rzucił mi zagadkowe spojrzenie, bo nie miał zielonego pojęcia o coc chodziło tak samo jak i ja. Podał mi słuchawkę i wzruszając ramionami wyszedł do ogrodu bawić się z Synonimem.

- Ranis przy telefonie o co chodzi?

- Witam nazywam się Selia Menos może pani kojarzyć moje nazwisko…- błyskawicznie połączyłam nazwisko z osobnikiem którego nie chciałam znać, bo on nie chciał znać mnie. Westchnęłam głęboko. Mimo wszystko zadrżałam bojąc się co to za dziwaczny telefon. Ale jeśli tak jak się domyślałam była siostrą mężczyzny w którym kiedyś kochałam się po uszy, nic się nie stanie jak wysłucham tego co ma do powiedzenia. Minutę czy…dwie.

To dosyć trudna sytuacja sama pani rozumie żeby dostać przetoczona krew trzeba niestety bardzo długo czekać, a pamiętał jak się pani przechwalała że ma pani rzadka grupę krwi taką jaką on ma i której pilnie potrzebuje. Kolejka jest zbyt długa…Nie możemy tyle zwlekać rozumie pani. Czas to nie pieniądz a życie, w naszym wymiarze.

Rozumiem że to poważna sprawa jak ciężki jest stan…- jego imie stanęło mi w gardle i nie chciało go opuścić- Damala?

Siostra Damala milczała, ale usłyszałam jej szloch i podjęłam wtedy decyzję, że pojade choćby po raz kolejny miał mnie po prosu zignorować uratuję mu życie, zrobiłabym to dla każdego bez wyjątku.

 

 

 

 

Damal był moją niespełnioną miłością, nigdy mnie nie chciał, a ja zadurzona byłam w nim po uszy. Stare czasy. Nie potrafiłabym odmówić jemu w szczególności. Miałam do niego sentyment. Erlowi powiedziałam, że dzwoniła koleżanka z klasy zapraszając mnie na spotkanie z przyjaciółmi ze szkoły średniej. Kłamiąc nawet powieka mi nie drgnęła, ale byłam taka podekscytowana jak i również zmartwiona stanem Damala. Mieszkał we Wramos, jego siostra zostawiła kartkę z jego adresem.

Mąż odprowadził mnie na Stację Reed Croads na peron dziewiąty. Siedząc w wagonie naszła mnie myśl Co ty do cholery wyprawiasz? Wracaj do męża. Jakbym nie było innych dawców krwii. Niepoważne.

Czułam że to był absurd co robiłam, ale czułam że słusznie znajduję się w drodze do Wramos mimo wielu wątpliwości.

Wspomnienia zalały mnie wielką falą. Damal był nieszablonowo przystojny . Przykuwał uwagę swoją osobowością, stylem życia i poczuciem humoru. Jego ciemno blond włosy i te niecierpliwe oczy kochałam do szaleństwa. Mam nadzieję że jak się spotkamy podzieli się ze mna szczegółami, bo jest mi to winien.

 

Powoli zbliżaliśmy się do Aldont Cerat – dzielnicy Wramos na której wysiadałam. Po wielu przemyśleniach stwierdziłam, że wezmę to na spokojnie. Nie wiedziałam jak moje serce to zniesie. Pod podanym adresem kryła się piękna odrestaurowana kamienica. Słońce tego dnia świeciło mocno co wzmocniło moje wrażenia. Drzwi od klatki schodowej były uchylone. Drewniana rzeźbiona balustrada przyciągała wzrok. Położyłam na niej gładząc fakturę lakierowanego drewna. Trzymając w ręku walizkę myślałam ‘co ja u robię\ To wszystko było jakieś podejrzane. Na dzwiach numerem siódmym widniała tabliczka D.Menos. Postawiłam walizkę i nacisnęłam przycisk dzwonka. Niech się dzieje co chce.

Przybyłam.

 

Drzwi otworzył mi sam Damal. Nie wyglądał na umierającego jak sugerowała jego siostra.

-Ranis….przyjechałaś. Wejdź, proszę.

Niewiele się zmienił. Odrobinę się postarzał, ale w końcu minęło 2 lata od naszego ostatniego spotkania, które zresztą było bardzo przypadkowe. Chrzciny dziecka naszej wspólnej znajomej. Widzieliśmy się tylko przelotem, ja miałam już Erlol’a i byłam szczęśliwą, spełniona żoną .

-Damal…- ten szept sam wyrwał się z moich ust, niema tęsknota w tym imieniu była zawarta. Pokazał, gdzie mam zostawić walizkę i rzekł:

- Oprowadzę Cię po mieszkaniu, dobrze? Potem porozmawiamy.- wzdycham. Jak mogłam zapomnieć jaki był charyzmatyczny i nie znoszący sprzeciwu. Salon był przecudny. Beżowe ściany, ciężkie drewniane, ciemne mahoniowe meble i delikatny bukiet kwiatów na stole prezentował się fantastycznie. Łazienka, mimo małych rozmiarów miała zachęcającą wannę z masażem w czerwono czarnej tonacji. Zawsze miał dobry gust. Ubrany był w szarą koszulkę i jeansy, jakby wiedział że uwielbiałam go w szarych koszulkach, jak i bez.(jakbym miała kiedykolwiek okazję). Kuchnia wyglądała nieziemsko kafelki były czarne z drobinkami srebra. Zdziwił mnie natomiast mały kryształowy żyrandol w kuchni nadający jej uroku. Mienił się milionem kolorów Białe blaty aż kusiły aby sprawdzić czy nie ma na niej okruchów. Włączył błyskawiczny ekspres i poszliśmy dalej oglądać kolejny pokój.

- A to ostatni pokój. Moja sypialnia , chcesz zobaczyć?- nie wiem co sobie myślał, albo co ja myślałam czerwieniąc się, gdy me serce zatłukło się boleśnie w piersi.

Wahałam się zbyt długo i otworzył drzwi. Do sypialni w szarej tonacji przełamanej lazurowym błękitem łóżko aż prosiło żeby go dotknąć. Błyszcząca narzuta była gładka w dotyku. Damal podszedł do mnie złapał mnie za rękę i powiedział:

-Satyna, najlepiej czuć jej delikatną fakturę na nagim ciele.

**

Nie wiem co we mnie wstąpiło, bo nachyliłam się w jego stronę chcąc jakoś mu odgryźć się za te wszystkie podteksty, kiedy to przysuwając się opanował mnie dreszcz. Poczułam jego zniewalające perfumy i nasze uste połączyły się w namiętnym pocałunku. Rozchyliłam wargi zapraszająco, na co ochoczo odpowiedział. W ataku namiętności przestałam myśleć, był tylko Damal tu i teraz. Szeptał do mnie czuła słowa, a ja nie byłam mu dłużna. Tak długo na niego czekałam, więc gdy rozpinał moja bluzkę nie miałam nic przeciwko, wręcz prawie zerwałam z niego ten szary podkoszulek. Szybko pozbyliśmy się zbędnych ubrań. Pieściłam go tak jak nigdy innego mężczyznę. Ssałam jego penisa i liżąc go czułam się podniecona czekając na dalszą część naszej podróży. Całował moje stwardniały sutki, aż jęczałam z zachwytu. Kiedy wszedł we mnie płynnym szybkim ruchem, wiedziałam że na to warto było czekać tyle lat. Nasza namiętność wybuchła nagle i szybko wirowaliśmy u szczytu rozkoszy. Jęczałam pod nim pragnąc więcej. Po chwili jedno po drugim dotarło na szczyt i spoceni, szcześliwi zasnęliśmy w swoich ramionach. **

-Chyba sobie podarujemy. Innym razem – ocknąwszy się z mary sennej zawstydziłam się. Odwróciłam wzrok i poszłam do kuchni po kawę. Przydałby się zimny prysznic, nie kawa. Usiedliśmy w salonie, kiedy to zebrałam się na odwagę po czym odchrząknęłam i nie odezwałam się wcale.

-Ranis… Tak naprawdę to nie jestem chory. W pewnym sensie. Chciałem cię tu ściągnąć, aby przedstawić ci pewną propozycję. Mieć t.ylko dla siebie choć na chwilę, w konkretnym celu- patrzył na mnie pożądaniem którego tak pragnęłam…wieki temu.

-Chyba sobie kpisz? Okłamujesz mnie przez pośrednictwo twojej siostry bo masz taki kaprys? Dostaję telefon od twojej siostry o twojej domniemanej chorobie! Śmiertelnej! A okazuje się że chciałeś się zabawić. Gratuluję pomysłu. Wiedziałeś bardzo dobrze że w innym wypadku nie pojawiłabym się. Ile ty masz lat? 10 czy 25?Dorośnij.- wstałam gwałtownie oburzona, nie dając mu wyjaśnić czegokolwiek. Wzięłam mój płaszcz, ubrałam buty i z walizką w ręce szamotałam się z zamkiem od drzwi.

-Błagam daj mi chwilę na rozmowę. Nie uciekaj tak jak ja to zrobiłem.- spojrzałam na niego a on kontynuował – Spotkajmy się w Snow Jack o 14 dobrze? Pozwól mi na chociaz tyle. – Desperacko próbował mnie zatrzymać.

- Dobrze więc. Jutro 14. Pójdę zameldować się do hotelu.- złapałam za klamkę i bez słowa pożegnania opuściłam to cudne mieszkanie.

;;bo im więcej Ciebie chce tym siebie mam coraz mniej;;

Gdy weszłam do pokoju hotelowego moja głowa kipiała od myśli. Zanim postanowiłam cokolwiek wykonałam telefon do męża informując go i nacieszyć się jego głosem. Co sobie myślałam przyjeżdżając do niego? Myślałam że ma mnie za przyjaciółkę czy co ? Pobraną moja krew można było wysłać po prostu specjalnym transportem służącym do tego. Przecież tyle lat się nie odzywał, po samej szkole też nie dawał znaku życia, a ja tak jak kiedyś liczyłam na jego uwagę.

Następnego dnia w trakcie śniadania jakiś furiat poskarżył się że jego jajecznica jest ze starych jajek i kazał wezwać do siebie szefa kuchni. Również jadłam jajecznicę, ale cud by musiał się zdarzyć żeby jajka elektronicznie wysiadywane były stare. Miały taki kod genetyczny zapewniający bardzo długą świeżość, co równało się mniejszemu marnotrawstwu jedzenia. Zestresowana kelnerka trzęsącymi się rekami trzymała pełną tacę pustych naczyń i poszła do kuchni po szefa.

 

Widok szefa kuchni mnie zaskoczył, choć nie powinien. Damal wyglądał olśniewająco w stroju szefa kuchni. Już nie nurtowały mnie pytania gdzie pracuje, odpowiedź była przed moim nosem. Po chwili dyskusji sprawa została rozwiązana gdyż gość nie czytał napisów znajdujących się pod podgrzewaczami i jak się okazało wziął jajecznice z strusich jaj.

Po śniadaniu udałam się na zakupy poszukując czegokolwiek. Jakbym wiedziała czego szukam było by łatwiej. Po zakupach, które mogłam uznać za udane wróciłam do pokoju hotelowego, żeby się przebrać na obiad z Damalem. Ubrałam się w czerwone spodnium i czarne sandałki na obcasie. Chciałam zrobić wrażenie jakbym nie przykładała wielkiej wagi do tego spotkania, chociaż miałam mieszane uczucia. Poczucie zdrady męża było uciskiem w piersi przez całą noc, a przed spotkaniem lekko drżały mi dłonie. Czekałam przed restauracją niedługą chwilę. Zadrżałam patrząc na jego czerwony krawat i garnitur tak bardzo pasujący do mojego stroju. Widząc to olśnił mnie uśmiechem, prawie zwalając mnie z nóg. Podszedł do mnie i pocałował w policzek, ociągając się, aby jego zapach mnie otoczył, a ja przymknęłam oczy na sekundę. Erl używał innych perfum. Ta myśl mnie orzeźwiła wystarczająco mocno, aby obudzić się z tego transu. Dam uśmiechnął się triumfująco i gestem zaprosił do restauracji.

-Ran…najdroższa. – po złożeniu zamówienia, kiedy dostaliśmy napoje ja czerwone wino, a Damal whiskey, która przypominała mi znów moralizatorsko o mężu, zaczął mówić – to dla mnie latami było zbyt trudne…By przezwyciężyć swój strach przed twoim odrzuceniem. Aby się przed tym uchronić się…- podniosłam rękę zamilkł i powiedziałam-

- Proszę cię. Wszyscy wiedzieli że byłam w tobie zakochana jak jakaś szczeniara, którą zresztą byłam. Totalna bzdura. Tak było ci łatwiej. Dajmy temu spokój. To stare czasy nie warte wspomnień. Czegóż to znakomity szef kuchni w pięcio gwiazdkowej restauracji chce od dekoratorki wnętrz Damalu?- mówiąc to delikatnie obracałam kieliszek z winem w ręku.

- Krótko i na temat, Ranis. Tylko proszę cię nie uciekaj od razu, nie rzucaj we mnie talerzami tylko proszę wysłuchaj mnie do końca. – położył swoją wielką dłoń na mojej i dokończył swój wywód słowami.

– Chce dziecka. - usłyszawszy to zaśmiałam się lekko zażenowana, przy czym zmrużył oczy i delikatnie głaskał moją dłoń

- Wiesz jak ciężko teraz o prawdziwe dziecko, prawda? Wszędzie tylko sztuczne zapłodnienia, męskie ciąże. Ja pragnę, aby moje dziecko było normalne. Nie ze zmodyfikowaną pamięcią, nie ze specjalnie zaprogramowanym DNA, aby było idealne i sztuczne. Wiem, że masz już swoich dwójkę ukochanych dzieci. Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale zastanów się nad tym dobrze. Możesz zapomnieć o całej sprawie. Nigdy wtedy więcej się nie pojawię. Masz tutaj moją wizytówkę, jakbyś się zdecydowała. Daję ci tydzień na jakąkolwiek odpowiedź, a potem zniknę z twego życia. Odsunął krzesło, położył pieniądze na stole za obiad spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł zdecydowanym krokiem z restauracji, nie odwracając się za siebie. Długo jeszcze siedziałam w tej restauracji kończąc kolację i myśląc o całej niedorzecznej sprawie. Jasne było jak zaczął, że nie ma takiej możliwości. Ani ja, ani Erl nigdy nie przystałby na coś takiego. Pomyślałam że pójdzie do jakiejś surogatki, która urodzi mu dziecko i smutno westchnęłam żałując, że sprawy tak dawno temu nie potoczyły się inaczej. Ale widocznie tak miało być.

 

Wróciłam do domu pierwszym pociągiem. Dzięki postępowi technologicznemu odległość nie ma już dla nas znaczenia. Pociągi jeżdżą od 300 km/h i więcej więc podróże bardzo się skróciły. Mąż czekał na mnie na dworcu w naszym pięknym samochodzie. Erl zauważył, że jestem zamyślona, ale nie zadawał pytań, za co tak bardzo go kochałam. Nie pytał jak udało się spotkanie klasowe, po mojej minie znał już odpowiedź. W domu czekał ekspresowy obiad, który przed wyjazdem po mnie, zamówił Erl. Po tygodniu wróciłam do zwykłego trybu życia. W piątek wieczorem mieliśmy bardzo dobre humory i poszaleliśmy z Erlem w sypialni, a zasypiając w jego ramionach spytał mnie:

- Kochanie nie uważasz że to czas aby i nasze dzieci się rozmnożyły? Może to już czas na wnuki? Znajdziemy żony dla naszych chłopców.

Pomysł był świetny. To byłby dobry czas dla naszych dzieci na wnuki. Uśmiechnęłam się na myśl o małych stópkach biegających po naszym domu, choć przez myśl przeszło mi, że gdybym przyjęła propozycję Damala miałabym kolejne swoje dziecko. Zasnęłam na wpół rozczarowana na wpół szczęśliwa.

 

Sprawy genetycznie poszły bardzo do przodu. Dzieci o wiele szybciej dorastały. W ciągu jednego dnia dziecko zmieniało się jak w ciągu miesiąca. Przez pierwsze sześćdziesiąt dni dziecko rośnie gwałtownie, by potem jako pięciolatek zaczynać naukę w tempie wolniejszym zwykłym.

Długość życia zapewne przez ten ekspresowy wzrost, się dramatycznie zmniejszyła. Znamy historie, kiedy ludzie dożywali lat osiemdziesięciu a krążą legendy o stuletnich ludziach. Starzejemy się tak jak żyjemy – szybko.

 

Rok później….

 

W sobotę rano poszłam do ekstra marketów, było ich jeszcze parę w okolicy, ludzie woleli kupować przez Internet, a ja wolałam wszystko dotknąć co kupuję. Nic w ciemno. Wybierałam się do marketu, bo dzisiaj mieli przyjechać moi chłopcy ze studiów i zamierzałam sama osobiście upichcić ich ulubionego bażanta w sosie żurawinowym. Mąż kosił trawę, więc nie zawracałam mu głowy swoimi zakupami wiedząc że za chwilę wrócę i nie zauważy nawet mojej nieobecności i wyszłam z domu. Często zapominał o naszym pilocie i tak właśnie się relaksował.Wyszłam ze sklepu z kilkoma reklamówkami, gdy zadzwonił mój telefon przechodziłam przez pasy dla pieszych i chcąć go wyjąć nie zauważyłam pędzącego samochodu terenowego. Pierwsza moja myśl poraziła mnie że nie wzięłam ze sklepu portfela i nastała ciemność.

 

Oślepiająca biel jest okropna. Nigdy nie nosiłam białego dlatego że jest oślepiający i łatwy do ubrudzenia, a plamy nie chcą schodzić. Białe było wszystko na co spojrzałam. Pulsujący ból w głowie odezwał się ze zdwojoną siłą. Pielęgniarka musiała usłyszeć mój przeciągły jęk bólu, bo podeszła do łóżka na którym leżałam i zapytała:

- Dzień dobry. Wie pani, gdzie się znajduje?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania