PORANEK W PRACY

O piątej godzinie z rana,

Biegnie Jarek do Lewiatana,

Rura go strasznie pali,

Trzy piwa sobie obali.

 

Darek sypie pigment biały,

Okurzony jest nim cały,

Lecz uśmiecha się powoli,

Bo go w krzyżach nic nie boli.

 

Norek z workiem się szamoce,

Przyzywając obce moce,

Coś pod nosem twardo mruczy,

Tylko echo lekko huczy.

 

Andrzej z Ptaszkiem wózki palą,

Na swój sposób dzionek chwalą,

A Rozwódka Swoją drze koparę,

Robiąc z buzi straszną szparę.

 

Na Marcina rzućmy okiem,

Bo on stoi nam rozkrokiem,

Jak ta krówka do dojenia,

Jest w ekstazie zamroczenia.

 

Piotrek Cipko nie wyspany,

Przez Karolkę był dziubany,

I w kieszeni trzyma łapki,

A na oczach ma już klapki.

 

Labo na oddziale mamy,

W którym siedzą białe damy,

A na nitro siedzi śpryca,

Niczym gryźli niedźwiedzica.

 

Moje oczy patrzą w koło,

Widzą wszystko na wesoło,

Siedzę cicho nic nie gadam,

I na papier to przekładam.

 

 

G.Z.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania