Porwana, część 1

Otworzyłam oczy. Dostrzegłam biały sufit nade mną. Strasznie bolała mnie głowa. Zacisnęłam zęby, a następnie powoli usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się dookoła, gdy ogarnęła mnie fala gorąca. Znajdowałam się w jakimś obcym pokoju. W rogu stało biurko, na którym panował kompletny chaos. Leżała na nim otwarta paczka chipsów, ze dwa, a może trzy opakowania kolorowych żelków, pośród których można było wypatrzyć kolorowe długopisy, białe samoprzylepne karteczki, niektóre zapisane. Gościł tam też pluszowy miś z żółtą wstążeczką na szyi. Obok biurka znajdował się regał zapełniony książkami. Niektóre tytuły nie były mi obce, kryminały Cobena, powieści szpiegowskie Ludluma. Cała seria książek o przygodach doktora Huntera. Na przeciwko łóżka znajdowała się ogromna szafa oraz komoda. Przez chwilę nie ruszałam się z miejsca, trzymałam się prawą ręką za tył głowy, palcami lewej ręki zgarnęłam włosy z twarzy, zaczesałam ich część, która kiedyś była grzywką do góry. Usiłowałam sobie przypomnieć, co wydarzyło się wcześniej. Jak się tutaj znalazłam. Dostrzegłam, że za oknem robi się ciemno, dzień dobiegał końca. Gwałtownie wstałam z łóżka, od razu tego pożałowałam. Przed oczami pojawiły się mroczki. Zatoczyłam się, mało brakowało, a wpadłabym w leżące koło drzwi kartony. Przykucnęłam po środku pomieszczenia, na ziemi leżała moja kurtka i torba. Szybko sprawdziłam kieszenie, znalazłam w nich trochę drobniaków, gumę do żucia i stary bilet do kina. Nie było moich dokumentów, ani też telefonu. Serce zaczęło mi mocniej bić. W myślach powtarzałam sobie: ‚Zachowaj spokój!‚ Nie pomogło. Zajrzałam do torby, znalazłam w niej zeszyt, notatki z genetyki, gazetę, której artykuł czytałam na przerwie ‚Jakie zagadki kryją się w naszych genach?‚, a także krzyżówki i długopis. Wtedy też przypomniałam sobie, że byłam na zajęciach, na jakże pasjonującym wykładzie o projektowaniu starterów, grałam w statki z koleżanką z ławki. Po zajęciach poszliśmy całą paczką coś zjeść, zamówiliśmy pizze, rozmawialiśmy o zbliżających się dniach otwartych uczelni, a potem to już nic nie pamiętam. Dziwne. Zdenerwowana wstałam z podłogi i podbiegłam do drzwi. Nacisnąłem na klamkę, nie ustąpiła. Spróbowałam raz jeszcze, nadal żadnych efektów. Byłam zamknięta w tym pokoju, na dodatek przerażona nie na żarty. ‚Może to jakiś kawał? Kiepski żart jednego z moich znajomych?‚ Podeszłam do okna, otworzyłam je szeroko. Dom, w którym się znalazłam otoczony był przez drzewa. Mnóstwo różnych drzewa. Mimo praktycznie zerowej nadziei, że ktokolwiek może spacerować tak późno po lesie, krzyknęłam: ‚Hallo! Jest tu ktoś? Pomocy! Niech mi ktoś pomoże‚ Nikt się nie odezwał, mimo braku rezultatów postanowiłam spróbować raz jeszcze, krzyknęłam ile tylko miałam sił w płucach. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Pokój znajdował się na drugim piętrze, odpadł pomysł związany z wyskoczeniem przez okno. Wtedy też usłyszałam jakiś hałas, automatycznie spojrzałam w stronę drzwi. Pojawił się w nich mężczyzna. Wysoki, dobrze ubrany, uśmiechnął się do mnie.

 

-Witaj w domu -odparł życzliwym tonem.

 

-Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? -cofnęłam się, zachowując między sobą, a tajemniczym nieznajomym pewną przestrzeń.

 

-Jack McGhart -skinął głową na powitanie -Miło cię widzieć.

 

-Gdzie jestem? -sytuacja wydawała mi się coraz bardziej absurdalna.

 

-Wybacz, ale nie mam teraz czasu na rozmowę. Muszę odbyć naprawdę ważne spotkanie. Porozmawiamy przy kolacji -po tych słowach Jack wycofał się z pokoju, ruszyłam w jego stronę. Miałam nadzieję dogonić go w korytarzu, jednak gdy wybiegłam z pokoju nigdzie nie widziałam mężczyzny w garniturze. Raz jeszcze rozejrzałam się po holu, Jack nie mógł się tak po prostu rozpłynąć w powietrzu. Stałam oniemiała, szukając jakiegoś sensownego wyjaśnienia, tego co się wokół mnie działo. Może śnię, uszczypnęłam się w ramię. Zabolało. To jednak nie sen. Stojąc w progu drzwi widziałam przed sobą schody, prowadziły zarówno do góry, jak i na dół. Skierowałam się w ich stronę.

 

***

 

Jude, bo tak ma na imię studentka, która została ‚uprowadzona‚, rozejrzała się po holu na parterze w nadziei, że znajdzie telefon. Weszła do pierwszego pomieszczenia po prawej stronie schodów, był to przestronny salon z kominkiem i widokiem na las. Był tam telewizor, prezenter na ekranie podawał najświeższe informacje z kraju i zagranicy. Dziewczyna zwrócił uwagę na datę, kilka godzin temu siedziała na wykładzie, modląc się, aby jakoś się stamtąd wyrwać, a teraz pragnęła znów siedzieć w ławce z Lucy i grać w statki. To się nazywa ironia losu. W myślach powtarzała, że kogoś na pewno zaniepokoi jej nieobecność. Ktoś w końcu zacznie jej szukać i znajdzie. W salonie znajdowały się drzwi prowadzące na taras. Jude podbiegła do nich, były otwarte. Wyszła na zewnątrz, nie widziała nikogo w pobliżu. Zaczęła biec przed siebie, ile tylko miała siły w nogach. Już dzieliło ją zaledwie parę kroków od lasu, gdy wpadła na ‚niewidzialną ścianę‚. Uderzyła w nią z ogromną siłą, na chwilę straciła równowagę, lecz gdy ją odzyskała, spróbowała ponownie opuścić posesje. Tym razem z wyciągniętymi przed siebie rękoma, udała się w kierunku lasu. Znów natrafiła na przeszkodę, zrobiła kilka kroków w bok, niewidoczna ściana też tam była. Zaczęła w nią uderzać z całej siły pięściami, nic jednak to nie pomogło. Spróbowała kilka metrów dalej, przeszkoda nadal tam była. Zdesperowana okrążyła prawie cały budynek dookoła, poruszała się po okręgu i zawsze natrafiała na niewidzialny mur. Wyobraziła sobie ten dom, a także siebie zamkniętą w szklanej kuli, zabrakło tylko jakiegoś olbrzyma, który zatrząsłby zabawką, a nad jej głową pojawił się papierowy śnieg. Jude osunęła się plecami po niewidzialnej ścianie, podciągnęła nogi pod samą brodę, a następnie położyła głowę na kolanach i oplotła łydki rękoma. Nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić, czuła się taka zagubiona. Dziewczyna siedziała nieruchomo w takiej pozycji przez dobrych kilkadziesiąt minut, licząc na cud. W pewnym momencie dostrzegła chłopaka, blondyna z dziwną tubą pod ramieniem, zmierzającego do domu Jack’a, jej więzienia. Nie wiedziała kim był, ale miała nadzieję, że być może on udzieli odpowiedzi na dręczące ją pytania, pomoże stąd uciec. Szybko wstała z miejsca i pobiegła w jego stronę. Chłopak zniknął za ogromnymi rzeźbionymi drzwiami frontowymi, Jude ani na chwilę nie zwolniła kroku. Zdyszana wpadła do holu głównego, dostrzegła sylwetkę nieznajomego kierującą się przez kolejne zdobione drzwi do prawego skrzydła budynku. Krzyknęła za chłopakiem: ‚Przepraszam! Mógłbyś zaczekać! Chciałabym z Tobą porozmawiać‚. Jednak nieznajomy nie wysłuchał jej prośby, zgubiła go tuż drzwiami, nie miała pojęcia dokąd się udał. Mogła przeszukać każde pomieszczenie, jednak nie miała pewności czy tajemniczy blondyn nie udał się schodami na końcu korytarza w wyższe partie budynku. Zrezygnowana wróciła do holu głównego, przysiadła na schodach pośrodku pomieszczenia, gdy usłyszała za sobą męski głos. Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w stronę skąd dochodził. Mężczyzna w garniturze oznajmił, że zaprasza ją na posiłek. Jude gwałtownie poderwała się z miejsca, a następnie wbiegła po schodach na piętro. Kątem oka zauważyła sylwetkę mężczyzny znikającą w drugich drzwiach po lewej, udała się w tamtą stronę. Dosłownie chwilę później wpadła do przestronnego pomieszczenia. Znajdował się tam wielki stół i kilka krzeseł. Jack zajął miejsce u szczytu, zaproponował dziewczynie, aby usiadła po jego prawej stronie.

 

-Smacznego -odparł mężczyzna, sięgając po widelec.

 

Jude przez chwilę uważnie mu się przyglądała, wydawało jej się, że już gdzieś widziała tego mężczyznę, tylko nie mogła skojarzyć gdzie i kiedy.

 

-Mam coś między zębami? -zapytał, przeglądając się w łyżeczce.

 

-Kim jesteś? I dlaczego mnie tutaj przetrzymujesz? -zapytała wprost dziewczyna.

 

Mężczyzna nie spieszył się z odpowiedzią, włożył do ust kawałek pieczeni. Niespiesznie ją przeżuwając, ukroił kolejny kawałek potrawy. Zupełnie jakby cała ta sytuacja była czymś naturalnym, czyżby na co dzień zajmował się porywaniem ludzi?

 

-Jestem dość bogatym, znudzonym człowiekiem. Pragnącym kogoś w stylu dziedzica, kogoś kto nie dopuści, aby pamięć o mnie zaginęła. Znasz to powiedzenie: umrzyjmy młodo, albo żyjmy wiecznie. Widzisz ja od zawsze pragnąłem żyć wiecznie, żyć w pamięci wielu na wieki. Moje marzenie -odparł, nakładając na widelec kolejny kawałek pieczeni.

 

-Nie do końca wiem, co to ma wspólnego ze mną?

 

-Obserwowałem cię od jakiegoś czasu i sądzę, że mamy wiele wspólnego. Mówią, że wielkie umysły myślą podobnie -poprawił się na krześle i włożył jedzenie do buzi.

 

-Chyba mnie pan z kimś pomylił. Daleko mi do wielkiego umysłu. Jestem przeciętną studentką, skaczę z radości, gdy zaliczę egzamin i nie muszę pisać poprawki -wyjaśniła Jude, nie odrywając ani na moment wzroku od Jack’a. Śledząc uważnie każdy jego ruch, jak niewzruszony kończy jeść kolację, co jakiś czas zaszczycając ją spojrzeniem.

 

-Nie to miałem na myśli, mówiąc o wielkich umysłach. Otóż my jesteśmy stworzeni do wielkich rzeczy -w jego głosie dało się słyszeć ekscytację.

 

-Nadal nie rozumiem -Jude ściągnęła brwi i zmarszczyła czoło.

 

-Z czasem zdasz sobie sprawę o czym mówię -mężczyzna wypił łyk pomarańczowego napoju z wysokiej, zdobionej złotem szklanki.

 

-A co z moją uczelnią? Rodziną? Przyjaciółmi…

 

-Jak już wspomniałaś wcześniej, zostałaś uprowadzona. Jesteś moim więźniem -Jack radośnie się uśmiechnął, zdjął serwetkę z kolan, wytarł w nią twarz, odłożył obok talerza, a następnie wstał z miejsca.

 

-Nikomu nic nie powiem, zupełnie nic. Nikt się nie dowie. Proszę, tylko mnie wypuść! -w głosie Jude brzmiało przerażenie.

 

-Nie mogę -odparł Jack przecierając dłońmi zmęczone oczy -Posiadasz wielki i cenny dar, rzadki dar. Byłbym głupcem, gdybym pozwolił ci odejść.

 

-O czym ty mówisz?! Jaki dar?! -krzyknęła oburzona dziewczyna.

 

-O wszystkim dowiesz się w swoim czasie. Teraz wybacz, udam się na spoczynek.

 

Jude usłyszała huk, podskoczyła przerażona. Spojrzała na podłogę, pod jej stopami leżał rozbity w drobny mak wazon. Nie miała pojęcia jakim cudem przedmiot spadł ze stołu, ona nawet się nie ruszyła. Nie potrąciła go ręką. Chciała coś powiedzieć, spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Jack. Teraz go tam nie było. I tym razem mężczyźnie udało się uniknąć niewygodnych pytań ze strony dziewczyny.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Slugalegionu 01.09.2015
    1) ‚Może to jakiś kawał? - Się tu przypałętał przecinek przed "Może"
    2) ‚Jakie zagadki kryją się w naszych genach?‚, - To nie cudzysłów. No, u znowu ten przecinek.
    3) ?‚ Podeszłam - Ile jeszcze tych przecinków przed zdaniem?
    4) Mnóstwo różnych drzewa - drzew; powtórzenie słowa drzewa.
    5) Niech mi ktoś pomoże‚ Nikt się nie odezwał - Albo nikt, albo kropka zamiast pierwszego przecinka.
    6) -Witaj w domu -odparł życzliwym tonem. - Jak ja nie lubię tego błędu, jest kupa tłumaczenia. No, ale lubisz kryminały, to może załapiesz tak:
    - Witaj w domu - odparł... Ta zasada odnosi się do wszystkich zdań w dialogach.
    7) która została ‚uprowadzona‚, rozejrzała - spacja po, a nie przed przecinkiem; plus jeden dubel.
    8) Dziewczyna zwrócił - zwróciła.
    9) Jack’a - brak mi słów. Jacka. Tu jest Polska, u nas nie ma apostrofów.
    10) ‚Przepraszam! Mógłbyś zaczekać! Chciałabym z Tobą porozmawiać‚. - Mam pewną teorię. Nie jesteś z Polski? Cudzysłów wygląda tak "
    11) umrzyjmy młodo, albo żyjmy wiecznie - bez przecinka.
    12) Często narzekam na brak opisów, ale tu nie mogę. Mogę za to narzekać na brak dialogów. Są sztucznie urwane, naprawdę dałoby się je spokojnie przedłużyć.
    13) Brak akapitów. Kiedy zajmujesz się opisem innej rzeczy, przeżuć to do nowej linijki. Tekst będzie przyjemniejszy w odbiorze.
    14) Zakończenie informuje nas o jakichś tajemniczych umiejętnościach bohaterki. Miałbym nad tym rozkminę, gdyby nie wazon. Mogłaś go sobie darować.

    Te błędy nie przeszkadzały mi za bardzo, poza akapitami, dialogami i zakończeniem, więc dam Ci trójeczkę.
  • /Miłośniczka krymina 02.09.2015
    Dziękuję za rady, na pewno wezmę je wszystkie pod uwagę, gdy zabiorę się za drugą część.
    Jeżeli chodzi o przecinki, to faktycznie widzę o co Ci chodzi. Tak, miał to być cudzysłów, nie wiem co się stało, że nim nie jest :P
    Obiecuję, że ten błąd na pewno nie pojawi się następnym razem :)
    Jeżeli chodzi o apostrofy -głupi nawyk, postaram się nad tym popracować.
  • Katarzyna 28.10.2016
    Umiał by ktoś mi pomóc w opisie porwanie Szekspira z lektury sposób na alcybiadesa
  • Katarzyna 28.10.2016
    To ja wam też pomogę w napisaniu zadania
  • Katarzyna 28.10.2016
    Michał pomóż mi proszę
  • Katarzyna 28.10.2016
    Michał pomóż mi proszę
  • Nuncjusz 28.10.2016
    dlaczego Michał?
  • Joker 28.10.2016
    2425 czytań? Wow

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania