Poświęcenie cz.

Ten kto się poświęca dla ludzi zawsze będzie samotny. Niestety w tych słowach jest zbyt wiele prawdy. Mam osiemnaście lat, ukończyłem kurs pierwszej pomocy, od roku uczę się kickboxingu, jestem wysportowany, czytam książki i marzę o tym by zostać oficerem w wojsku. Mam w sobie wielką potrzebę pomagania innym, co sprawia, że nie potrafię być obojętny na cudze krzywdy. Dzięki temu można mnie nazwać bohaterem. Wiem, że nie powinienem tak o sobie mówić, ale są to jedynie cudze słowa. Gdzie moje bohaterskie czyny? Jest ich wiele, pomimo mojego młodego wieku. Czy ryzykowałem życie? Wiele razy i bez wahania zrobię to jeszcze raz.

Pewnego zimowego wieczoru wracałem z treningu do domu. Była bodajże godzina dwudziesta i szedłem przez park, który o tej godzinie zazwyczaj świecił pustkami. Czasami tylko przebywały tam osiedlowe dresy, gdyż policja rzadko tam gościła. Miałem jak zwykle na uszach słuchawki, słuchając motywującego rapu. Jakieś sto metrów przede mną szła kobieta zwyczajnej budowy. Raczej się śpieszyła do domu ponieważ miała szybki krok. Niestety dla niej, osiedlowe Sebixy siedziały na ławce popijając swój napój mocy. Było ich trzech i mieli może po dwadzieścia pięć lat. Zatrzymali kobietę i ją otoczyli. Ja szedłem wciąż powoli z tyłu i przyglądałem się tej sytuacji, powoli wyjmując słuchawki z uszu. Ona próbowała iść dalej, ale mężczyźni zagradzali jej drogę. Podszedłem do nich z jednym pytaniem na ustach:

- Witam panów - Powiedziałem z pełnym spokojem.

- Chłopcze czego ty chcesz? - Największy z nich powiedział z pogardą w głosie.

- Widzę, że chyba macie tutaj jakiś kłopot.

- Kłopot to możesz mieć zaraz ty. - Szybko powiedział najmniejszy.

- Po co nam kłopoty? Możecie puścić tą kobietę i będzie po problemie.

- Chłopczyku odejdź bo zaraz zrobi się nieprzyjemnie. - Po tych słowach jeden z nich wyciągnął nóż.

 

Niestety myślenie w takich sytuacjach nie zawsze mi wychodzi i zacząłem się z nimi sprzeczać. Jak to się skończyło? Na tym, że jeden z nich nie wytrzymał i się na mnie rzucił. Lekcje kickboxingu coś dały, gdyż szybko go obezwładniłem. Jednak jeszcze zostało dwóch. Napastnika bez noża udało mi się szybko znokautować. Najwidoczniej byli tylko silni w słowach. Problem okazał się z nożownikiem. Nie mam oczu dookoła głowy i szybko poczułem nóż w brzuchu. Na szczęście byłem dosyć szybki i również nożownika udało mi się obezwładnić. Nóż utkwił w moim ciele, a kobieta leżała na ziemi, mając jedynie przerażenie w oczach. Zadzwoniłem na pogotowie i policje. Nie wyglądało to zbyt dobrze gdyż czułem jak ciepła krew spływa mi pod ubraniami.

Po dwudziestu minutach przyjechała karetka, która zabrała mnie do szpitala. Chyba można mnie nazwać dzieckiem szczęścia, gdyż dzięki grubej kurtce i mięśniom udało mi się przeżyć. Kurta zdołała minimalnie spowolnić ostrze dzięki czemu nie przebiło ono mięśni. Jednak miałem miesięczną przerwę od ćwiczeń. Po operacji zostałem przesłuchany przez policję. Miałem tylko nadzieję, że nie przedstawią mi żadnych zarzutów. Kobieta zeznała, że to oni pierwsi mnie zaatakowali, i że to ja stanąłem w jej obronie. Gdyby nie ja to zapewne tamta gruba by ją okradła, albo i zgwałciła. Nigdy więcej nie widziałem tej kobiety.

Jaki był największy plus tej historii? Dodatkowe punkty do zachowania w szkole. Oczywiście żartuję, ale każdy sposób na zbliżenie się do zachowania wzorowego, jest dobry. Skoro jesteśmy przy temacie szkoły to opowiem wam pewną historię. Jako, że jestem dosyć reprezentatywny to zostałem wybrany, by reprezentować szkołę podczas pewnej uroczystości. Jedna z wielu, ale właśnie ta była wyjątkowa. Dzięki niej poznałem piękną dziewczynę, młodszą o dwa lata. Rozmawiało nam się cudownie i nie potrafiłem uwierzyć, że to nie sen. Jednak jak każdy mój sen to i ta rzeczywistość okazała się być koszmarem. Po czterech dnia dostałem pięknego kosza. Czyli nie jestem dzieckiem szczęścia. Czułem się przygnębiony, gdyż wydawało mi się, że ona może być kimś więcej w moim życiu i czuję to do dzisiaj. Musiałem nauczyć się żyć ze świadomością, że nigdy z nią nie będę.

Żyłem tak aż do czerwca. Właśnie w maju stało się coś, że postanowiłem poprosić o kolejną szansę. Dlaczego postanowiłem to zrobić? Gdy człowiek staje oko w oko ze śmiercią, to dochodzi do różnych wniosków. Jednym z nich był ten, że lepiej żałować rzeczy, której się zrobiło niż tylko zastanawiać się co by było. Jak to się stało, że prawie odszedłem z tego świata? Odezwała się we mnie chęć ratowania życia. Wracałem ze szkoły i czekałem na zielone światło przy przejściu dla pieszych. Droga była dosyć ruchliwa. Czytałem książkę, a obok mnie stała matka z dziewczynką, która miała około pięciu lat. Kątem oka zauważyłem. Kobieta szukała czegoś w torebce, nie zwracając uwagi na dziecko. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna wbiega na ulicę. Rzuciłem książkę i pobiegłem za nią. Niestety zanim to zauważyłem, ona znajdowała się już na środku pierwszego pasu. Prawie wbiegła pod rozpędzoną ciężarówkę, lecz zdążyłem ją złapać, w ostatniej chwili zauważyłem, że na pasie, na którym jestem jedzie auto. Jedyne co zrobiłem to przytuliłem dziewczynkę do siebie i czekałem na uderzenie. Pomimo hamowania, samochód mnie potrącił i wyrzucił na dwa metry do góry. Obudziłem się dwa tygodnie później w szpitalu. Lekarze mówili mi, że to cud, że jeszcze żyję. Byłem w ciężkim stanie i nikt nie dawał mi szans na przeżycie. Dzięki temu, że przytuliłem dziewczynkę, ona przeżyła. Moje ciało zamortyzowało upadek. Po kolejnych dwóch tygodniach wyszedłem ze szpitala, ale miałem prawą rękę w bandażu.

Od razu po powrocie do szkoły postanowiłem odszukać dziewczynę. Stała na dworze wraz z koleżankami, a ja bez wahania podszedłem, chwyciłem ją za rękę i odciągnąłem na bok. Powiedziałem jej, że wiele o niej myślałem i zapytałem czy może dać mi jeszcze jedną szansę. Ona odpowiedziała mi tylko, że już kogoś ma i uważa mnie co najwyżej za przyjaciele. Nawet nie wiecie jaki ból wtedy poczułem. Pomimo moich bohaterskich czynów, wtedy czułem się jak zero i cały świat przestał dla mnie istnieć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • StuGraMP 31.10.2016
    1. Ten (przecinek) kto się poświęca dla ludzi (przecinek) zawsze będzie samotny.
    2. (...) czytam książki i marzę o tym (przecinek) by zostać oficerem w wojsku.
    3. Była bodajże godzina dwudziesta i szedłem przez park, który o tej godzinie (powtórzenie - o tej porze) zazwyczaj świecił pustkami.
    4. Czasami tylko przebywały [b]tam[/b] (w nim - bo powtórzenie) osiedlowe dresy, gdyż policja rzadko tam gościła.
    5. Miałem jak zwykle na uszach [b]słuchawki, słuchając[/b] (pleonazm) motywującego rapu.
    6. Raczej się śpieszyła do domu (przecinek) ponieważ miała szybki krok.
    7. Niestety dla niej, osiedlowe Sebixy siedziały na ławce (przecinek) popijając swój napój mocy.
    8. Ja szedłem wciąż [b]powoli[/b] z tyłu i przyglądałem się tej sytuacji, [b]powoli[/b] (powtórzenie) wyjmując słuchawki z uszu.
    Szwankuje też zapis dialogów.
    Dalej nie sprawdzam, bo czas to pieniądz :(
  • MarkD 01.11.2016
    Miłość damsko - męska a altruizm to dwie rożne rzeczy. Ta pierwsza jest grą. Powiem brutalnie: trochę oszukujesz, trochę bijesz, trochę gwałcisz. Nie w dosłownym znaczeniu, a raczej subtelnie manipulując: psychologicznie. Nie chodzi, żeby zdradzać, ale trochę zazdrości i tajemnicy czemu nie. Nie chodzi, żeby używać kobiety jako sparring partnera, ale lekko przymusić, o to tak. Wreszcie wiadomo, gwałt to ciężkie przestępstwo, ale dominacja w tych sprawach ze znanym już partnerem czemu nie. Serce na dłoni to tak jak wypiąć goły tyłek na zatłoczonej ulicy. Lepiej nie łączyć chęci pomagania bliźniemu z uczuciem 'hormonalnym', bo można źle skończyć. Jeśli to opowiadanie autobiograficzne to mam jeszcze jedno pytanie - ile ty człowieku masz żyć, chyba tylko jedno, wiec trzeba się bardziej szanować.
  • D4wid 01.11.2016
    Autobiografii tutaj za wiele nie ma :D Jeszcze nigdy nie umarłem, ale też nigdy nie byłem bliski śmierci.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania