Poszukiwacz skarbów

Chciałbym być poszukiwaczem skarbów ¬ marzył sobie. I będę – marzenia drgały próbując poruszyć zastygłą rzeczywistość – będę poszukiwaczem skarbów. Tylko że zastygła rzeczywistość nie bardzo chciała się poruszać od tych marzeń. Stała nieporuszona jak zastygła lawa, jak góra, jak brytyjski strażnik pilnujący wejścia do pałacu Buckingham. Najlepiej by było – pomyślał Mały Piotr – roztrzaskać tą rzeczywistość za pomocą młotka konkretnych czynów. A najlepiej to by było wziąć dłuto i tą rzeczywistość wyrzeźbić. Wyszlifować ją, tak, jak tramwaj szlifuje metalowe szyny. Na błysk. I na podobieństwo swoich marzeń.

 

Wziął się do działania. Zaczęło się od działań matematycznych w szkole podstawowej, potem liceum, matura poprzedzona studniówką ubarwioną holenderską zielenią i kolumbijską bielą.

– Od czegoś trzeba zacząć – powiedziałby człowiek zajmujący się wciągającą i palącą miękkie narkotyki młodzieżą.

– Tak – odpowiedziałby grabarz zasypujący człowieka uśpionego na wieki heroiną – i na czymś trzeba skończyć.

Piotrek dragów, oprócz małej białej ścieżki tuż przed egzaminem z matmy maturalnej, nigdy nie wziął.

– White Power – szeptali kumple – energetyczny kop w mózg. Dodaje skrzydeł i silnik do dupy domontowywuje.

– White Power – odszeptywał Piotrek ciągnąc przez stuzłotowy banknot biały proszek. Nie przejmował się, że wygląda, jak mrówkojad wciągający mrówki. I tym, że przyjął więcej proszku niż przyjmuje pralka na jedno pranie też się nie przejmował.

Silnik domontowany do dupy rozbujał się elegancko. Każdy fan motoryzacji mógł mu tego silnika pozazdrościć. Skrzydła tymczasowe upodobniły go do majestatycznego orła. Orła z matmy. Amfa harcowała między hemoglobiną a leukocytami. Neurony nawiązywały bliższe relacje.

– No chyba nie wytrzymam – mówiło bijące jak oszalałe serce. Zgrało się z bijącym zegarem, na którym właśnie wybiła godzina rozpoczęcia mategzaminu.

 

Piotrek zdał mategzamin celująco. W celował w dziewięćdziesiąt sześć procent. Był lepszy od amfy, bo ta była czysta w procentach zaledwie dziewięćdziesięciu czterech. Wymieszana ze zmieloną aspiryną i z zachłannością pieniężną dealera. I zapachem szkolnego szaletu, w którym Piotrek ją wciągał.

– White Power! – krzyknął – przed zastosowaniem skonsultuj się z lekarzem lub zapoznaj się z tym, co ma do powiedzenia na ten temat terapeuta uzależnień. – White Power!

 

Biała ścieżka wiodąca go ku karierze poszukiwacza skarbów została za nim. Wkroczył na podmoknięty alkoholem trakt studenckiej drogi życiowej. Nie wszedł w to bagno, idąc bokiem omijał grząskie tereny imprez, niechcianych ciąż i kasy przelewanej z konta wprost do kieliszków przemieniających magicznie przelaną kasę w procentowe trunki.

– To nie moja droga – myślał patrząc na tą autostradę żenady z pobocza. Wiedział co ma robić, zresztą czego nie robić, też wiedział. A miał nie robić tego, co robiła większość. I nie robił.

Los chciał, że wpadł w pajęczynę miłości. Ataku sklerozy dostał nagle, bo o całym świecie zapomniał. Przez Julkę ze Zduńskiej Woli o tym świecie zapomniał, wszyscy się w niej kochali i on na swoje nieszczęście też.

Nieszczęśliwa to była miłość, bo Julka poszła na całość. Z wykładowcą od Etyki Zawodowej poszła na całość. Całe łóżko w hotelu Marriott zajęli. Taka wykładowcy i jej etyka.

To była dla niego kula w serce. Na szczęście ślepa. Upadł, podniósł się. Poszedł dalej poboczem autostrady studenckiej żenady i w końcu doszedł do punktu pobierania dyplomów magistra. Pobrał z powodzeniem i został poszukiwaczem skarbów. Po długim czasie studiowania administracji został skarbowym urzędnikiem. Chodzi po ludziach i szuka skarbów pochowanych po ich czterech kątach.

– Bo to ludzie mało skarbów po kątach i kontach bankowych chowają – powiesił sobie motto na złocistej karteczce nad biurkiem w biurze ozdobionym wizerunkami piratów z Karaibów – trzeba się tylko troszkę porozglądać. I powęszyć…

 

Kategoria: Wygłupy

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aisak 08.03.2019
    Po przeczytaniu przychodzi na myśl Komornik z genialnym Chyrą.
  • Pasja 08.03.2019
    Witam
    Biała droga do sukcesu i czy warto było? Można się zastanawiać i próbować zrozumieć cały ten narkotykowy bum. Oprócz tego na drodze pojawiały się inne niebezpieczeństwa, które kusiły, ale też pozostawiały ślady. Ciąg dalszy trwa i bohater idzie dalej.
    Jak na wygłupy to poruszasz ponadczasowy problem.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania