Potępieni
Przez mroczne pustkowia
Szereg za szeregiem
Idą potępieni
Do piekieł bram
Droga przed nimi
Roztacza się szeroka
Pokryta białym pyłem
Zdająca się nie kończyć
Idą od wieków
Szukając na pustyni
Bez kropli wody nawet
Bramy piekielnej
Słońce świeci nad głowami
Czarne i pali boleśnie
Nieosłonięte karki
Szeregów potępionych
Ich poranione nogi
Skute łańcuchami
Zostawiają po sobie
Krwawe szlaki
Ręce związane solidnie
Za plecami potępionych
Wyginają się nienaturalnie
Wykręcając suche stawy
Maszerują bardzo dzielnie
Spięci w równe czwórki
Czując wiecznie okrutny
Głód i dotkliwe pragnienie
Ich wzrok spoczął już
Wiele lat temu bez
Chociażby cienia nadziei
Na znalezienie piekieł bram
Cel ich potępienia
Stał się celem egzystencji
Moment wejścia do piekieł
Miał być wybawieniem
Biedacy nie wiedzą
Że piekłem jest pustynia
Że nie znajdą żadnych bram
Które byłyby zbawieniem
Od marszu
Komentarze (37)
I wiesz... wiesz co jest fajne w tej zwrotce?
"Cel ich potępienia
Stał się celem egzystencji
Moment wejścia do piekieł
Miał być wybawieniem"
Że jak przeczytasz ją od dołu to zachowuje swój sens.
A tak serio, to baaaardzo mi sie wiersz podoba, czytałam z pięć razy, a mnie się to tutaj raczej nie zdarza. 5
Bardzo dobry wiersz, Szymonie. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania