Pożar

Wszystko zaczęło się koło 23.

Syreny były głośniejsze niż zwykle te dobiegające z alej. Wyjrzałem i naturalnie, z racji ze mam słabość do pożarów przeoczyłem ten pod własnym oknem. Wszystko wskazywało na to, że stało się to co musiało się stać i jakiś operator wózków widłowych zaplecza Lerua Merlo’n nie wytrzymał i wziął tyle szmat i benzyny ile mógł (czyli niewiele) i ułożył w atrakcyjna instalację. Całość podpalił co w deszczowy, a potem śniegowy dzień dało efekt raczej niezbyt dramatyczny. Niemniej powstał godny osiedlowy spektakl. Zjechało się dużo niebieskich świateł ( chyba ktoś opisał straży pożar bardziej spektakularnie niż był w rzeczywistości), balkony mimo ziąbu i deszczu zaroiły się od wyroczni, a dozorca niczym wściekły kaczor donald podskakiwali dookoła ognia. Panowie w kaskach wyskoczyli z butlami i wężami, ale po ujrzeniu instalacji entuzjazm trochę opadł, a jeden zrezygnowany poszedł po dwie gaśnice. Wystarczyła jedna. Po połączeniu sił z Panami w Błękicie zaczęło się dochodzenie. Kto? Dlaczego? Czemu tak nieefektywnie? Znaleźli rozlaną benzynę, która wbrew regułom nie rozbłysnęła kulą ognia rozsypując sztandary z poziomymi liniami i gwiazdami. Służby miejskie jednak nie wiedziały co ich czeka. Gdy jeden z Kasków zaczął posypywać benzyne sorbentem ujawił się wszystkim prawdziwy plan podpalacza. Benzyna została rozlana układając symbol dla jednych śmieszny, dla innych przerażający, choć bezwzględnie świadczący, że sprawca miał idee, którą chciał chciał pokazać światu. Zaczął padać śnieg. Panowie w Kaskach odjechali czekać na ofiary letnich opon, Panowie w błękicie rozpoczęli patrole po okolicy ze złudną nadzieją odnalezienia artystycznego rebelianta. Sąsiedzi pochowali zniesmaczeni brakiem rozlewu krwi.

Zostałem tylko ja. I tak oto zacząłem zimę z nie zmienionymi oponami i bujnym ch*** namalowanym benzyną pod oknem. Po cichu odetchnąłem, wiedząc, że wszechświat działa jak należy.

https://zycienaostrzulustra.wordpress.com