Poznać wnętrze || SASUNARU (całość na wtt nazwa ta sama

Ciemna noc, cisza, którą zakłócają krzyki oraz stukot butów. Jeden chłopak, a za nim grupa ludzi. Szansa na schwytanie po raz pierwszy wydaje się odrobinę realna, ale nie na długo. Biegnie, słysząc groźby nawet nie zwalnia. Padają strzały, obydwie strony nie zamierzają się poddać. Zabawa w berka wciąż nie zmierza ku końcowi. Funkcjonariusze rozdzielają się myśląc, iż w ten sposób będzie łatwiej. Nic jednak się nie zmienia.

 

Po godzinach zabawy ginie już kolejna osoba, w tym momencie wydaje się to nieistotne. Ze śmiercią spotykają się na co dzień.

 

Nowy policjant chcąc popisać się swym bohaterstwem odchodzi od grupy. Biegnie jak najciszej za przestępcą, człowiekiem, dla którego zabicie kogoś nie jest niczym trudnym. Spotyka spojrzenie, oczy informujące o przegranej. Jeden strzał, pocisk trafia prosto w lewą pierś. Tak kończy się zaimponowanie znajomym, matka już nigdy nie zobaczy swego syna, z którego przecież tak niedawno była dumna. 

 

Coraz mniej ludzi.

 

Dla niego to jak zabawa, jest pewien wygranej, przecież robił to nieraz. Pogoń trwa dalej, przenosząc się jedynie na coraz to bardziej odległe miejsca. Kolejnych dwóch śmiałków czających się za jego plecami, w głowach myśl o większym wynagrodzeniu czy też pochwale od żony. Wykorzystuje podstęp, niewiele myśląc zabijają siebie nawzajem.

 

Jest źle, kapitan czuje się bezradny tak jak i reszta. Mimo wszelkich szkoleń nic nie jest w stanie go schwytać. Brak informacji o nim i o jego rodzinie, brak podstawowych danych.

 

Próbują złapać go od wielu miesięcy, wciąż wierząc w cud. Czy dziś się uda? Tego nikt nie wie. Gonią go, i choć nie jest on istotą pozaziemską sprawia wrażenie takowej. Dziwna szybkość, zwinne ruchy i te dziwnie lśniące oczy. Kpiący uśmiech, którym obdarowuje ich za każdym razem gdy myślą, że mają go w garści występuje coraz częściej. Dodają mu szybciej rozrywki, w końcu prędzej czy później i tak zginęliby z jego ręki.

 

Wbiega w kolejną uliczkę, szyderczy uśmiech rozkwita na jego twarzy, gdy słyszy krzyk bólu jednego z policjantów. Funkcjonariusz znajdujący sie najbliżej rannego odrazu do niego podbiega. Stopa młodszego mocno krwawi, w tym momencie drugi zaczyna rozumieć sytuację. Znajdują się w miejscu, gdzie przestępca porozstawiał wiele pułapek. Nóż wcześniej wbity w ziemię przebił mu stopę, tak w prosty sposób wyeliminował młodego. Znajdujący się przy nim stróż prawa nie wie co robić. Z jednej strony musi pomóc w pościgu, ale nierozsądne jest zostawienie poszkodowanego. Wciąż słyszy jęki bólu siedzącego na ziemi młodego mężczyzny.

 

—Co się stało? — Nie rozpoznaje tego głosu, jednak nie przejmuje sie tym. Informuje o wszystkim przybysza, czując jakby ulgę, iż nie jest z tym sam. Nie spogląda ani razu na niego. Ranny stara się coś powiedzieć, lecz nie jest mu to dane, przerywa mu towarzysz. —Zajmę się tym, leć dalej. — Tak jak każe, tak robi. Po chwil słyszy strzał, odwraca się, widząc leżącego mężczyznę. Stoi nad nim nie kto inny, niż poszukiwany. Odrazu sięga po broń, niestety za późno. Ginie od wystrzału w głowę, jego bezwładne ciało upada na ziemię. Nie miał nawet chwili by zrozumieć, komu właśnie pomógł, a to wszystko przez nieuwagę. Jedno spojrzenie i obyłoby się bez tragedii.

Przeładowuje broń i idzie z dzikim uśmiechem kontynuować zabawę.

 

Nie wiedząc o zasadzkach, coraz więcej ludzi zdobywa mniej lub bardziej poważne obrażenia. Zabójca niejednego policjanta wydaje się dziwnie usatysfakcjonowany tym widokiem. Niektórych życie zakańcza prostym strzałem, a innych zostawia w stanie długiej męczarni.

 

Chłopak wydaję sie być pokonany. Zapędzenie go w ślepy zaułek, wydaje się końcem ten misji. Policjant każe rzucić mu broń, wykonuje to bez sprzeciwu. Wszystko idzie naprawdę gładko. Podchodzi, zaczynając zakuwać jego ręce. Nagle upada na ziemie, tylko on wie, co jest tego powodem. Z ust policjanta zaczyna wypływać krew, potęguje to jeszcze cios w brzuch zadany przez przestępce.

Gra trwa dalej.

 

W końcu wezwane zostaje wsparcie, mają oni zapewnić wygraną. To w nich znajdują się ostatnie resztki nadziei. Postanawiają użyczyć pomysłu zbrodniarza. Zamiast złapać się na którąkolwiek, zapędza w nie innych. Ten widok przypomina jakąś krwawą komedię. Sam mężczyzna nie dowierza jak łatwo ci ludzie dają sie złapać na to. Może gdyby nie byli nowi - co sugeruje ich młody wiek, nie byliby tak łatwym celem.

 

Na drodze staje mu glina, z daleka widać strach, który nim włada. Stanowczo nie powinno go tu być, przerażenie jak i panika nie pozwalają mu nawet unieść pistoletu, jednak czy taki widok coś zmieni?

 

—Proszę, nie zabijaj mnie. —Błaga, wyraz twarzy mężczyzny nie zmienia się nawet odrobinę.

 

—Żałosne. — Mruczy do siebie, odbezpieczając broń. Twarz stróża bladnie. — Puf —Naciska spust, lecz nic się nie dzieje. —Ehh, wykorzystaj to jako szansę, spieprzaj.—Rzuca, ten odrazu ucieka. Pędzi ile sił w nogach, cała adrenalina buzuje, dodając kosmicznej energii. Chwilę później dostaje, do uszu dociera śmiech. — Zmieniłem zdanie. —Informuje, a postrzelony policjant otrzymuje kolejną, śmiercionośną kulkę. Szczęście nie stało po jego stronie.

 

Kolejna godzina, kolejna osoba, kolejna nadzieja, kolejne zawiedzenie. Tylko jeden człowiek dobrze się bawi. Jak gdyby nic urządza sobie przerwę, jak to określił wcześniej zgłodniał. Oczywiście trzyma kciuki za nich, gdy tylko jakiegoś zauważa życzy mu powodzenia. Niestety zanim którykolwiek strzela w jego stronę, zostaje już pokonany. Jak? Otóż w prosty sposób, wystarczy, że nadepnie na pewien przyrząd. Odrazu zawiśnie na pobliskim drzewie. Morderca jedynie zakańcza ich żywot prostym strzałem.

 

—Jakim cudem Ci idioci na to idą? —Parska, kończąc ucztę. Już prawie świta, a on nie posiada nawet zadrapania. —Wszyscy tu są, aż tak słabi? — Myśli na głos.

 

—Nie, a Ty właśnie przegrałeś. — Odpowiada mu głęboki głos znajdującej się za nim osoby. Odwraca sie do niego, błyskawicznie rozpoznaje w nim komendanta. Facet mierzy w jego stronę, lecz ten nic sobie z tego nie robi. Wybucha głośnym śmiechem, dezorientując siwowłosego. Dystans, który ich dzieli nie jest zbyt duży, także słyszy nierówny oddech starszego.

 

—Co u Twojej córki? —Posyła mu kpiący uśmiech, na tę wiadomość krew odpływa mu z twarzy.

 

—Skąd o niej wiesz? — Prawie szepcze, wypuszczając z dłoni broń. Tu popełnia błąd. Poszukiwany wykorzystuje chwilę i przykłada tą swoją do jego lewej piersi.

 

—Podobno całkiem ładna. Jak myślisz, byłbym dobrym zięciem? — Zszokowany pytaniem, lustruje twarz stojącego przed nim młodego mężczyzny. Waha się nad odpowiedzią, o czym ten doskonale wie.

 

—Nie wi—Nie jest dane mu dokończyć, gdyż ten przerywa.

 

—Zła odpowiedź, staruszku. —Strzela, odbierając życie, kolejne już tej nocy. Zadowolony idzie dalej. Tak naprawdę nieważne jak brzmiałaby odpowiedź, i tak by go zabił.

 

Po długim czasie w końcu zostaje złapany. Automatycznie zakuwają go w kajdanki, by tylko nie udało mu się zwiać. Uśmiecha się jak gdyby nic, tak jakby wcale nie był prowadzony do radiowozu. Docierając na miejsce, przed nimi pojawia się nowy problem.

 

—Ijo ijo! Nie jedziemy? — Pyta prześmiewczo, utwierdza tym tylko w przekonaniu, iż to on stoi za przebitymi oponami auta. Nikt jednak nie decyduje sie na rozmowę z nim. Wzywają patrol, a gdy ten jest już na miejscu, pakują chłopaka do samochodu. —Jebie psami. — Rzuca krótko, reszta drogi mija w ciszy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zsrrknight dwa lata temu
    nie jest to jakoś bardzo źle napisane, ale jest trochę błędów, a całość jest naprawdę chaotyczna. Za duży pośpiech, zła konstrukcja zdań... Nie czyta się tego zbyt dobrze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania