TW 2.0 #7 Prawdziwych Topielców już nie ma

Murarz z epilepsją

Wioska topielców

S.O.S z martwej strefy

 

 

Spalinowa kareta zatrzymała się gwałtownie na skrzyżowaniu pośrodku leśnej gęstwiny. Kierowca — łysiejący brodacz w porwanym sukmanie i czarną opaską na oku zszedł ze swojego miejsca i rozejrzał się wokoło.

– Wyłaź! – ryknął bez uprzedzenia.

Z karety wyskoczył jak na zawołanie młody chłopak w brudnej koszuli. Prosty murarz i epilepsyjną przeszłością.

– Dalej nie jadę. To cholerne miejsce nawet mnie przeraża. Nawet ta twoja padaczka mnie nie przekona.

– Przecież zapłaciłem za cały przejazd — szepnął mimowolnie chłopak.

– Skąd dobiega ten sygnał?

– Wygląda na to, że z zachodu — Na te słowa kierowca zbladł i posiniał jednocześnie.

– Nie bądź głupi. To ustrojstwo doprowadzi cię do zapomnianej wioski. Żywi nie mają tam czego szukać.

– Ja mam. To może być moje życiowe odkrycie. Takiej szansy nie zmarnuję — Chłopak pewnie ruszył przed siebie. Nie oglądał się ani nie wahał.

– Selekcja naturalna - mruknął do siebie łysol, wchodząc do karety.

Wąska leśna droga ciągnęła się przez gęstwinę, zwężając się jeszcze bardziej. Po godzinie chłopak dostrzegł kilka stojących obok siebie opuszczonych chałup bez dachów i okien. Na środku wyłożonego kamieniami okrągłego placu stałą zarośnięta studnia. Słońce z trudem przeciskało się przez konary kilkunastometrowych drzew. Podszedł bliżej, wyciągając z kieszeni ów przyrząd, który go tu skierował. Był trochę podobny do kompasu jednak znacznie większy i w kształcie pudełka po krówkach. Młodzieniec po dokładnej regulacji kilkoma przyciskami stwierdził, że jest u celu podróży. Sygnał pochodził z tej opuszczonej wioski.

Nagle usłyszał dziwny dźwięk jakby wycie poprzedzone pluskiem. Źródło znajdowało się na dnie studni. Oczyścił ją z roślinności i zajrzał w głąb. Oprócz wody nie było tam nic, a jednak czuł że nie jest sam.

- A więc jednak się udało — usłyszał mętny, powolny głos. - Nie przypuszczałem, że podłożenie tego ustrojstwa namierzającego naszą wioskę pod drzwiami przypadkowego człowieka przyniesie jakieś pozytywne skutki.

– Kto to mówi? Kim jesteś?

- A kim mam być? Kogo możesz spotkać w opuszczonej wiosce pośrodku lasu? Na pewno nie zębową wróżkę.

– Studnia. Studnia do mnie gada.

– Już wiem, dlaczego ten pomysł wypalił. Trafiło po prostu na ciebie. Jestem w środku studni.

– Ale kim ty jesteś?

– Albert. Albert Topielec. Moja rodzina miał cię przywitać, ale chyba zaspali czy coś.

– Chwila moment przecież kierowca karety powiedział, że....

– Ten stary obłudnik. Ubzdurał sobie, że jestem demonem, który chce go utopić. No, a jaki ze mnie demon?

– Czyli nie jesteś żadnym topielcem?

– Nie, ja jestem tylko ich sługą. Zbieram ofiary. W dzisiejszych czasach ze świecą szukać Topielca co by sam polował.

Chłopak ogarnięty mieszanymi uczuciami nie miał czasu na reakcję. Trafił na talerze. Równo na cztery.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 09.06.2018
    Są literówki, ale chciałam czytać, a nie mędrkować i nie wypisałam
    Podobała mi się ta studnia i głos z wewnątrz - taka mroczna scena - fajna :)
    Dam mocne 4 :)
    Pozdrawiam :)
  • marok 09.06.2018
    Uuu dzięki za wizytę ;)
    Miło mi
  • Kryptoid 12.06.2018
    "Prosty murarz i epilepsyjną przeszłością." Tu chyba coś zgrzytło.
    Straciłem wątek w połowie i musiałem zacząć od nowa. Jednak jakoś specjalnie mnie nie wciągnęło. Wincyj emocji podczas rozmów by się przydało. Pozdrowiom
  • marok 12.06.2018
    Nie pisałem pod tym kątem. To tak dla formalności, żeby było bo mi uciekał czas. Ale dzięki, że wpadłeś
  • Różowa pantera 14.06.2018
    Chuj cię to obchodzi jaki ten murarz jest

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania