Projekt Ares - Rozdział 1 - Tod

Tod biegł co tchu, nie oglądał się za siebie, jakaś dziwna siła opanowała jego myśli kazała mu biec i biec bez względu na wszystko.

Z oczu leciała mu krew ,lewa ręka bezwładnie porusza się na wszystkie strony, próbował się w końcu zatrzymać ,sprawdzić co się stało z jego ciałem czemu nie czuje ręki z skąd się tu znalazł ale ten dziwny głos w jego głowie, słyszał tylko go a on ciągle powtarzał to samo:

 

- Biegnij, biegnij przed siebie !

 

Czół że nie daje już rady że jego oddech przyspiesza a ciało osiąga próg wytrzymałości, ale zmierzał wciąż przed siebie. Nagle jak za mgłą spostrzegł metalowe ogrodzenie na jego wzniesieniu wił się niczym wąż drut kolczasty. W ciągu paru sekund był już na jego szczycie, nie wiedział jak to możliwe a jednak .Stracił równowagę, opadł na drut, który wbijał się centymetr po centymetrze w jego ciało. Z każdym jego ruchem coraz więcej skóry odchodziło od mięśni, ręka i korpus były całe zakrwawione i pocięte, czół jak prawe ucho oddziela się od głowy a mięśnie pulsują jak by miały eksplodować. Bezwładnie spadł na ziemie, ciało przeszył szereg konwulsji, zaczął wymiotować krwią .Leżał tak parę sekund które wydawały mu się wiecznością, jego powieki zaczęły się otwierać a nieznany głos przybierał na sile, w jednej chwili podniósł się i pomimo zmasakrowanego i pokrwawionego ciała biegł dalej.

 

Rozbrzmiał dźwięk syren i dziwny warkot. Nie wiedział jak długo jest w Tym stanie ale był pewien że coś złego się z nim dzieje , ktoś odebrał mu wolę i zapanował nad jego ciałem. Ale dla czego ? kto mógł zrobić coś tak okrutnego ? Ostatnie co pamięta to był na misji, wybuch, zakrwawione i porozrywane na kawałki ciała kolegów, potem znalazł się w helikopterze, jakieś postacie wbijające w niego raz po raz igły, potem stracił świadomość…

 

Helikopter poderwał się w górę podążał na północny wschód, jego reflektor przeczesywał teren nad pasem ochronnym. Z powietrza wyglądał jak labirynt usiany zasiekami i wielkimi rowami, następnie skierował się w kierunku wschodnim.

 

- Tu szperacz widzę cel podąża wzdłuż lasu sektor 12 proszę o dalsze instrukcje

 

-Tu dowódca śledzić cel nie atakować, powtarzam nie atakować !

 

-Zrozumiałem- nerwowym głosem powtórzył pilot

 

-Dowódca do drużyny Alfa cel w sektorze 12 kwadrat 01 podjąć działania przechwytujące powtarzam przechwycić cel ! kod 1.

 

- Tu Alfa zrozumiałem ruszamy ! !

 

Drużyną Alfa dowodził sierżant Bitowski potężnie zbudowany, wysoki na dwa metry weteran jednostek specjalnych zwany żartobliwie Krugerem. Jego twarz pokrywały niezliczone blizny, był z nich dumny bo jak powiadał każda blizna to pamiątka z misji a uczestniczył w wielu i był dobry w tym co robi w zabijaniu.

 

- Uwaga drużyna te skurwiele z laboratorium chcą złapać go żywcem więc ostra amunicja nie wchodzi w grę ! Użyjcie magazynków ze środkiem paraliżującym w razie bliskiego kontaktu elektrycznych pastuchów i niech nikt nie bawi się w bohatera bo osobiście wsadzę mu but w dupę i wyślę ją do rajskiego ogrodu ! Zrozumiano !

 

- Tak jest sierżancie – krzyknęła zgodnie siedmio osobowa drużyna po czym rozdzielili się i wsiedli do dwóch hammerów, następnie podążyli do wyznaczonego celu.

 

Tod biegł wzdłuż lasu, zaczął przyspieszać nie czół już bólu, krew zastygła a rany się zasklepiły. Słyszał jak ryk silników zbliżał się w jego stronę, odruchowo chciał skręcić i wbiec do lasu, schować się ale po prostu nie mógł, kierowany głosem bez własnej woli podążał prosto. Wnet jego ciało dopadła seria pocisków, poczuł jak mięśnie kurczą się, krew na nowo popłynęła z ran ale to go nie zatrzymało wręcz przeciwnie czół się silniejszy, jego dotąd bezwładna ręka zaczęła twardnieć a coś co kiedyś było jego palcami teraz wyglądało jak czarne szpony.

 

- Sierżancie te gówniane pociski nie działają ! i co to kurwa jest !? nikt normalny by nie wytrzymał tylu serii a to coś nadal się porusza i to coraz szybciej !

 

- Spokojnie żołnierze ! użyć wyrzutni paraliżujących ! Złapiemy tego bydlaka jak rybkę w sieć.

 

Rozległ się głośny huk, dwie sieci owinęły się dookoła Toda a dodatkowo umieszczone ładunki elektryczne raziły go prądem, upadł na ziemię.

Hammery zatrzymały się, zapadła cisza wszyscy żołnierze wpatrywali się w postać owiniętą sieciami, po mimo że to coś leżało już bez ruchu czuli że to jeszcze nie koniec.

 

- Nie traćmy czasu wysiadać z wozów i przygotować to cholerstwo do transportu !- sierżant wiedział że to co leży teraz przed nim nie jest zwyczajnym człowiekiem, a te brednie którymi karmili ich mózgowi ,,naukowcy,, że pracują nad nową szczepionką przeciw wirusowi H9N4 to zwykłe brednie, ale był żołnierzem do niego należało wykonywanie rozkazów a nie zadawanie pytań .Wziął głęboki wdech i opuścił pojazd.

 

- Haris i Kowalski sprawdźcie czy to faktycznie jest unieruchomione ?! Frank skontaktuj się z bazą powiedz że obiekt został zatrzymany. Alex przygotuj działko elektryczne w razie jak by nasza rybka zaczęła wierzgać to ją usmażymy. A teraz panienki do roboty nie płacą nam za stanie !

Wyznaczeni żołnierze zbliżyli się do leżącego nieruchomo osobnika. Elektrycznymi pastuchami porazili go parę razy ale bez reakcji, widocznie kilka tysięcy woltów wystarczyło aby go uziemić.

 

- Sierżancie melduję że jest nieruchomy jak prostytutka w tanim burdelu hahaa-sadystycznie uśmiechnął się Haris i jeszcze raz popieścił go pastuchem.

 

Tod leżał w bezruchu czół tylko jak coś razi jego ciało, nie potrafił się poruszyć ani logicznie myśleć jak by ktoś lub coś wyłączyło go i pozostawiło w stanie uśpienia. Nagle zaczęła pulsować mu głowa, serce przyspieszało, czół jak adrenalina wypełnia jego ciało a mięśnie stają się twarde jak stal. Rozbrzmiał na nowo tajemniczy głos, tym razem słyszał.

 

- Zabij, zabij wszystkich ! Teraz !

 

Szybkim ruchem wstał, bez problemu rozerwał metalowe sieci. Oszołomieni i zaskoczeni Haris i Kowalski stali jak sparaliżowani, próbowali strzelać ale dla nich było już za późno. Tod chwycił prawą ręką Harisa za gardło wyrywając razem z tchawicą krew trysnęła a jego ciało zsunęło się na ziemie. Lewa zakończona szponami dosięgła Kowalskiego szybkim ruchem przecięła jego brzuch a wnętrzności wypłynęły na zewnątrz. Oszołomiony odruchowo próbował wcisnąć je z powrotem do środka ale krew wypełniła jego gardło , oczy nabrzmiały a ciało trzęsło jak galareta w końcu upadł. Kolejny był Frank nawet nie wiedział co się dzieje stał odwrócony tyłem, kończył rozmawiać z bazą gdy poczuł jak coś rozrywa jego czaszkę, ostatnie co widział to kawałki jego mózgu spływające po twarzy i torsie oraz odbicie napastnika w bocznej szybie.

 

- Kurwa Alex napierdalaj z tego działka bo nas wszystkich załatwi !!- zdążył wykrzyczeć sierżant sięgając do kabury po broń.

 

-Sierżancie nie mogę, układ jeszcze się nie na…- Tod był już przy Alexie, jedną ręką podniósł go do góry, drugą z całej siły uderzył w jego klatkę piersiową, przebijając go na wylot, kawałki połamanych kości i rozerwane płuca wypływały na zewnątrz a nogi i ręce wierzgały w akcie nagłej agonii. Teraz celem był sierżant Tod miał już skoczyć na niego gdy pozostali trzej żołnierze otworzyli ogień, grad pocisków zasypał jego ciało zaczął zsuwać się na kolana, gdy zostały opróżnione już wszystkie magazynki stoczył się na ziemię . Sierżant szybko wyciągnął swojego magnum 44 wycelował w głowę Toda.

 

- Teraz już kurwa się nie podniesiesz-palce spoczęły na cynglu były gotowe na ostateczne uśmiercenie tego czegoś, czół wielki gniew że stracił swoich czterech ludzi i miał w dupie rozkazy ! rozwali to bydle!.

Nagle nad głowami żołnierzy pojawiły się dwa śmigłowce bojowe, ich światła reflektorów skupiły się na Bitowskim, a z megafonu dobiegł głos

.

-Tu pułkownik Robertson, Sierżancie Proszę nie strzelać i odłożyć broń ! natychmiast to rozkaz zrozumiano!. – Bitowski posłusznie ale z niechęcią schował broń, kazał też oddalić się swoim pozostałym przy życiu ludziom. Jego głowę zaprzątała tylko jedna myśl- jeszcze dorwę cie bydlaku ! zapłacisz mi własną krwią !

 

- Przejmujemy obiekt nie podejmujcie żadnych działań to rozkaz- Po tych słowach Robertson nawiązał kontakt ze sztabem- tu pułkownik kod rozpoznawczy 77-30-54 mamy go powtarzam mamy go, przechodzimy w fazę drugą wdrożyć projekt ARES…

 

Nithael

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Nithael 31.03.2015
    Witam :) Bardzo proszę o Wasze opinie, w szczególności miłośników danego gatunku.Wszelakie wskazówki jak i słowa krytyk mile widziane :) ,co zmobilizuję mnie do dalszego pisania. Jeśli uznacie że jest ok to zabieram się za kolejny rozdział :p
  • Prue 31.03.2015
    Kojarzy mi się z kilkoma filmami tego gatunku. Co do opowiadania. Początek nie przykuł mojej uwagi, później było już lepiej, trochę dziwiło mnie, że bohater ma tyle ran a nadal żyję, ale zapewne jest jakimś odmieńcem. Potem to już wszystko wyglądało jak scenariusz z filmu, otoczyli go, złapali on próbuje uciec a na końcu mówią mają go.
    Historia popularna, bardzo naturalnie przedstawiona bez żadnych ciekawych zwrotów akcji, brak jakiegoś lęku, strachu, nie wywołało to u mnie jakiś większych emocji, ale niezłe wprowadzenie. Dam 3
  • NataliaO 01.04.2015
    Historia potoczyła się dość przewidująco, nie było zaskoczenia. Ale całość czytało się dość dobrze. Układ opowiadania, każdy opis czy dialog są dobre. 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania