Prom, Morze, Łódki, Plaża, Park, Hotel, Ogród i Brama

"PROM, MORZE, ŁÓDKI, PLAŻA, PARK, HOTEL, OGRÓD I BRAMA"

 

Środkowa wiosna, gdzieś w latach 2005-2010. Ciągle panował ciepły, słoneczny i wilgotny późny poranek. Czas zatrzymał się w miejscu.

 

Przez morze, zatokę albo ocean o przejrzystej, niebiesko-zielonej wodzie płynie luksusowy prom z basenem, dyskoteką, sklepem i restauracją. Powoli zbliża się do brzegu przepięknej i rozległej, wiecznie zielonej krainy, gdzie leży obszerne i pełne budynków zazwyczaj pomalowanych w jasne odcienie kolorów jesieni albo piasku plażowego, niskich oraz z prostymi dachami miasto z długą i szeroką plażą, będące doskonałym miejscem do wypoczynku, imprezowania i podziwiania przyrody oraz architektury. Po drodze statek mija pięć niedużych turystycznych, tylnokołowych jachtów kilkuosobowych z napędem łopatkowym.

 

Duży pojazd wodny dopływa do przystani promowej. Z jego wnętrza wychodzą na jasnobeżowy drewniany pomost dziesiątki turystów i turystek przybyłych tutaj w celu imprezowania i odpoczywania, a wszyscy z nich mieli po dwadzieścia kilka lat i byli ubrani w kapelusze, koszulki, spodenki i klapki, niektórzy nosili też okulary przeciwsłoneczne. Nie było dwóch osób, które by wyglądały tak samo.

 

Przeszli wzdłuż pomostu w głąb lądu, mijając długą i szeroką plażę o jasnym piasku, na której stało dosyć dużo namiotów. Plażowicze mieli pikniki. Podróżnicy poszli wzdłuż pogranicza plaży i parku. Wśród miejscowej roślinności najczęściej można było znaleźć: palmy, bananowce, strelicje, monstery, fatsje, pospornice, juki, figowce, magnolie, oleandry, trzciny, trawy pampasowe, hibiskusy, nasturcje, platany, tulipanowce, winorośle oraz bluszcze. Tymczasem hotel znajdował się już raczej niedaleko.

 

Ludzie szli przed siebie i podziwiali przepiękne, tropikalno-morskie krajobrazy, wodę, statki oraz łódki, piasek, roślinność i budynki posiadające duże balkony oraz tarasy, aż wkrótce zatrzymali się pod białym wysokim płotem otaczającym tropikalne ogrody, trawniki, basen kąpielowy i stojący po środku tego wszystkiego czterokondygnacyjny jasnożółto-jasnopomarańczowo-biały hotel w kształcie sześcianu. Miał on liczne balkony i tarasy, a także dach płaski jak podłoga.

 

Wszyscy weszli do posiadającego obfity sielankowy wystrój i mnóstwo ogromnych okien korytarza, w którym znajdowała się recepcja. Po niedługim czasie każdy zajął swój pokój, a ten mógł pomieścić od dwóch do czterech osób, czasem do sześciu, wyjątkowo do ośmiu.

 

Kilkanaście do dwudziestu kilku godzin później, z dwudziestu pokoi wyszło po jednej osobie. W sumie na korytarzu spotkało się dziesięciu mężczyzn i dziesięć kobiet. Przeszedłszy między jasnobeżowo-jasnożółtymi ścianami obficie przyozdobionymi dekoracjami wykonanymi z roślin lądowych i skorup oraz muszli bezkręgowców morskich, zebrani ludzie wyszli przez białe drewniane podwójne drzwi frontowe, przeszli przez przypominający parkową aleję boczny ogródek i na końcu zatrzymali się w dosyć obszernym ogrodzie mieszczącym się za budynkiem hotelu, gdzie znajdował się duży kwadratowy basen kąpielowy, otoczony długimi białymi i jasnobeżowymi, również wykonanymi z drewna, płotami porośniętymi licznymi kwitnącymi i owocującymi roślinami pnącymi o mniejszych i większych liściach w różnych kształtach. Przy ławkach stało kilka jasnozielonych i jasnobrązowych kwadratowych stołów ogrodowych zacienionych pięknymi, kanciastymi parasolami w kilku różnych kolorach, między innymi niebieskim, czerwonym i fioletowym.

 

Grupka składająca się z dziesięciu turystów i takiej samej ilości turystek zauważyła, że na tych stołach są bezprzewodowe czajniki elektryczne, filiżanki, a ze ściany budynku wystaje kran. Spacerujący podróżnicy wyciągnęli więc ze swoich kieszeni kawę, herbatę, mleko i herbatniki, po czym zrobili sobie małe przyjęcie kawowo-herbaciane. Przyszedł do nich kelner z przenośną lodówką turystyczną. Otworzył ją i rozdał wszystkim dla ochłody zimne napoje oraz wielokolorowe, owocowe oraz karmelowe lody, po czym wrócił z opróżnionym pojemnikiem z powrotem do hotelowej kuchni.

 

Ludzie zjedli zimne smakołyki na stojących przy basenie leżakach, a następnie niebo zmieniło swój kolor z niebieskiego na ciemnopomarańczowy, natomiast słońce z żółtego stało się jasnopomarańczowe. Po skończonej uczcie, wypoczywające w ogrodzie dwadzieścia osób wstało i przeszło na leżący obok basenu rozległy i otoczony wysokim kwitnącym żywopłotem trawnik, a w międzyczasie ktoś z nich na chwileczkę odszedł od grupy, włączył znajdujący się na ławce radiomagnetofon i wrócił. Zaczęły lecieć wesołe i pozytywne oraz mniej i bardziej znane piosenki z wielu różnych gatunków. Następnie wszyscy złapali się za ręce tworząc krąg i zaczęli tańczyć, pełni szczęścia i radości życia.

 

Po kilkudziesięciu minutach, taniec się skończył, muzyka przestała grać, a dwudziestka imprezowiczów podeszła do przepięknej podwójnej bramy, tkwiącej w tylnym płocie ogrodu hotelowego. Po drugiej stronie mieścił się park zawierający nie tylko kwitnące i owocujące drzewa mające ogromne liście, a także palmy o wielkich kwiatach oraz prześlizgujące się między nimi małe i średnie, mniej oraz bardziej kolorowe ptaki i przeróżne owady o rozmiarach mandarynki, oraz liczne żywopłoty, zabytkowe ruiny, fontanny i stawy.

 

Ośmioro spośród dwudziestu ludzi tak bardzo zaciekawiło się tym co znajduje się po drugiej stronie, że otworzyli oni bramę i weszli tam. Poszli do okolic środka wielkiego ogrodu i nagle znaleźli się przed fontanną, a wtedy z wody wyskoczyła zielona żaba wielkości pomarańczy, mająca biało-żółty brzuch.

 

Ku wyraźnemu zdziwieniu ludzi, opowiedziała ona im o snach, gwiazdach, podróżach międzygalaktycznych i międzywymiarowych oraz o życiu pozaziemskim, a następnie wskazała drogę, którą byłoby najlepiej gdyby podążali, po czym wskoczyła z powrotem do wody i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. A droga wskazywała na pobliski staw, który znajdował się nieco dalej za fontanną. Musieli oni też zebrać kilka złotych i srebrnych monet, leżących w najbliższej okolicy, a potem wrzucić je do stawu, myśląc o swoich pozytywnych marzeniach.

 

Poszli więc nad ów zbiornik wodny i rozmarzeni wrzucili kilka monet do stawu. Wtedy w miejscu w którym się znajdowali, u wybrzeży zbiornika przywitała ich złota rybka, również umiejąca mówić. Ta podała im kierunki w których maja się udać, aby dotrzeć do kilku miejsc, gdzie są ukryte bardzo drogocenne, starodawne skarby. Magiczne stworzonko chwyciło ich swoimi niezwykłymi, długimi na kilkanaście metrów płetwami za dłonie i zabrało na muliste oraz zarośnięte wodorostami dno. Tam spotkali znacznie więcej różnych podwodnych zwierząt, a wśród nich były między innymi: karpie, leszcze, raki, homary, langusty, kijanki, traszki, kraby, krewetki, małże i wodne ślimaki. Oprócz wodorostów można było tam znaleźć też przeróżne rośliny zielne, krzewy, kwiaty, a nawet niecodzienne grzyby rosnące pod wodą.

 

Po kilku minutach ludzie wypłynęli na powierzchnię, wzbili się wysoko w powietrze i wylądowali na żółto-pomarańczowo-fioletowej chmurze, na której polecieli za znajdujące się nieopodal zielone wzgórza, gdzie pasły się niebieskie owce, granatowe krowy, zielone zające i kurczaki w takich samych kolorach, jakie ma większość papug.

 

Za wzgórzami rozciągał się rozległy wilgotny lasostep, otoczony bagnistymi lasami i łąkami. Chmura osiadła na długim i szerokim trawniku po czym zniknęła, zostawiając ludzi na miejscu. Ci wtedy kilka metrów dalej zobaczyli kilka żółto-pomarańczowych strusi wielkości kuropatwy i kilka oliwkowozielonych dwunożnych aligatorów o rozmiarach i ogólnej posturze indyków, czyli z bardzo nieproporcjonalnie długimi szyjami jak na zwierzęta krokodylowate.

 

Stadko nietypowych małych zwierząt spojrzało jednocześnie na ludzi, a po kilku sekundach rozbiegło się i ukryło śród okolicznych palm z rodzaju Sabal oraz magnolii, figowców i fatsji japońskich, a wtedy zielona do tej pory trawa zmieniła kolor na taki, jaki ma majonez. Dookoła podróżników i podróżniczek wyrosło kilka gigantycznych jasnoszarych figur geometrycznych z drzwiami i oknami bez szyb, zbudowanych z wielkich bloków skalnych. Całe budowle były pokryte barwnymi hieroglifami i malowidłami przedstawiającymi dwunożne istoty człekokształtne i mieszanki ludzi oraz zwierząt rodem z mitów i legend.

 

Osiem osób, które się w te okolice zapuściły, weszło do jednego z tych potężnych budynków, znalazło się na tarasie wyłożonym białymi kafelkami i podtrzymywanym przez żółte, białe, jasnobrązowe, pomarańczowe i beżowe filary. Nagle wszyscy unieśli się kilkanaście centymetrów nad podłogą i zaczęli kręcić się w kółko wokół własnej osi.

 

Koniec.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania