Prom Wezuwiusz
Prom Wezuwiusz
Prom Wezuwiusz wypływał spokojnie z portu Ystad. Sunął majestatycznie, ostrym dziobem rozcinając zieloną wodę. Na niebie ledwie parę chmurek pokazało się na tle pięknego niebieskiego tła. Wiał lekki ciepły wiatr z południa. Na brzegu jak zwykle żegnały statek nieliczne oczy pracowników portu, a także kilkanaście osób, które przyszły odprowadzić swoich krewnych i przyjaciół, odpływających do Polski. Była także spora grupa rodziców, których dzieci w ramach wymiany między szkołami wypłynęły do Polski. Piękny na biało pomalowany statek powoli niknął w oddali, aż w końcu był tylko małym, białym punktem na bezkresie bałtyckiego morza.
Kapitan Ludwig Wadecki, dowódca promu stał nieruchomo na mostku, patrząc przez dużą lornetkę. Był „pierwszym po Bogu” już piętnaście lat. Obecny prom to jego druga jednostka. Pierwszym był bliźniaczy statek Etna, na którym służył najpierw jako trzeci, później drugi, a w końcu jako pierwszy oficer, by w końcu w wieku trzydziestu siedmiu lat zostać kapitanem. Obecnie miał pięćdziesiąt dwa lata i spore doświadczenie w dowodzeniu tym specyficznym statkiem. Mimo że nie był już młody, jego ciało przeczyło wiekowi. Kiedy tak stał, można było zobaczyć wysportowaną sylwetkę, bez grama tłuszczu. Tylko lekka siwizna nieco go postarzała. Pogodna, spokojna i często uśmiechnięta twarz mogłaby nie jednego zmylić, ponieważ ów spokój był często pozorny. Każdy, kto znał kapitana, wiedział, ile wysiłku kosztowało Wadeckiego takie zachowanie. Oficerowie i marynarze znali prawdziwą naturę swego kapitana. Nieraz widzieli, jak krzyczał nie szczędząc słów. Łatwo go było zdenerwować. Był bardzo skrupulatny i potrafił doczepić się do każdego szczegółu.
Gdy wraz z oficerami przeprowadzał inspekcję statku, na Wezuwiuszu zapadała grobowa cisza. Każdy od pierwszego oficera, aż do zwykłego marynarza mógł podpaść. A Wadecki potrafił karać, wlepiał dodatkowe wachty za byle przewinienie. Niektórzy oficerowie narzekali po cichu, że ich stary pomylił prom z okrętem wojennym, płynącym na patrolu w czasie wojny. Nie było jednak odważnego, który by mu to powiedział w twarz. Byli i tacy, którzy odchodzili, mając dosyć wojskowego drylu, jaki tu panował. Większość jednak przyzwyczaiła się, a niektórzy wręcz podziwiali szefa, wierząc, że kapitan musi być twardy, bo morze nie lubi mięczaków.
Teraz, kiedy stał na mostku z lornetką w dłoniach, panowała niczym niezmącona cisza. Słychać było tylko lekkie drżenie kadłuba wynikające z pracy silników.
- Radar – spytał nagle, nie odwracając głowy.
- Na kursie żadnej jednostki – odparł mechanicznie oficer obsługujący elektroniczne oko statku. Michał Wierski wiedział, że stary lubi konkretne odpowiedzi. Nieraz trzeba było w mig zrozumieć, o co mu chodzi. Wadecki nie tolerował żadnych odzywek w stylu: nie wiem, może, coś płynie, nie jestem pewien. Jeśli pytał, to trzeba było rzeczowo i pewnie odpowiedzieć, albo w ostateczności milczeć.
- Prognoza – tym razem odwrócił się do tyłu.
- Bezchmurnie, lekki wiatr z południa, temperatura dwadzieścia pięć stopni – Wierski spodziewał się tego pytania, więc tuż przed chwilą spojrzał w ekran komputera.
- Czyli mamy spokój – tym stwierdzeniem kapitan lekko zdziwił wszystkich przebywających na mostku, bo rzadko komentował to, co się dzieje.
Mijały godziny, aż zapadł wieczór. Około godziny dwudziestej, Wadecki zszedł z mostka. Dowodzenie promem przejął mający wachtę drugi oficer. Nic szczególnego się nie działo. Trochę się ochłodziło, a wiatr prawie ustał. Piękne rozgwieżdżone niebo przyciągnęło na górny pokład kilku pasażerów, chcących popatrzeć na gwiazdy, które niczym roje nieruchomych świetlików rozświetlały niebo.
Tuż przed godziną dwudziestą trzecią przez cały statek przeszło dość mocne drżenie, a po chwili drugie.
- Co to było do cholery? - drugi oficer podbiegł do ekranu komputera.
- Jakieś uszkodzenia? - spytał szybko.
Inżynier Marek Karton przebiegał nerwowo po klawiaturze.
- Sprawdzam - mruknął cicho.
Naraz na ekranie zapłonęła czerwona ikonka.
- Ster, ster uszkodzony!!!
- Widzi pan, to wskaźnik steru – Karton wskazał palcem na czerwono migającą ikonkę.
- Cholera by wzięła – drugi był wyraźnie zły.
- Zobaczymy, może to tylko awaria komputera, dziesięć stopi w na lewą burtę – krzyknął.
- Jest dziesięć – sternik natychmiast wykonał komendę. Prom jednak ani drgnął i dalej płynął prosto.
- Jasna cholera – wyrwało mu się niezbyt regulaminowo.
- Dajcie dziesięć na prawą – drugi miał jeszcze nadzieję.
Jednak i tym razem nic się nie wydarzyło. W tej samej chwili na mostek wpadł Wadecki. Drugi krótko zameldował o sytuacji. Kapitan o dziwo nie skomentował dość luźnego meldunku swojego oficera. Rzekł krótko.
- Maszyny stop
- Proszę tego nie robić – Wadecki natychmiast odwrócił głowę. W drzwiach stał starszy Pan wspierający się na długiej drewnianej lasce. Zapanowała złowroga cisza. Widać było, że kapitana zatkało, lecz nie na długo.
- Kim Pan jest i co Pan tu robi, tu nie wolno wchodzić pasażerom!!!
Nieznajomy podszedł do Wadeckiego i szepnął dziwnie zimnym i stanowczym głosem.
- Nie ma czasu na tłumaczenia, niech Pan da całą naprzód!!
Kapitan wskazał na niego palcem.
- Wierski, Matuszczyk wyprowadźcie tego dziadka, nie mam teraz głowy do zajmowania się pasażerami
- Stójcie – warknął nieznajomy. Oficerowie jednak podeszli i chwycili go za ramiona. W sekundę później staruszek zadziwiająco szybkim ruchem dotknął laską Wirskiego. W oficera uderzyła czerwona błyskawica. Znieruchomiał. Matuszczyk odruchowo cofnął się.
- Kapitanie, nie ma czasu, powiem krótko. Zna Pan na pewno historię Heliusza, coś uszkodziło mu furtę przednią – teraz to już nie był szept, a krzyk.
- No i co z tego, to wie każdy, kto czyta gazety – widać było, że Wadecki jest wściekły.
- Tak, ale nie każdy wie, co spowodowało to uszkodzenie, co rozerwało przednią furtę.
- A ty wiesz dziadku? – warknął kapitan.
- Wiem! To była olbrzymia fala która spiętrzyła się tuż przed promem i znienacka uderzyła
- To jakieś bzdury!!
- Wcale nie – starzec nagle zamilkł. Zamknął oczy. Przez chwilę milczał.
- Zbliża się, nie mamy już wiele czasu
- Co za brednie!! Wynoś się Pan stąd – teraz to kapitan wrzasnął na całe gardło.
Nieznajomy tylko pokręcił głową i podszedł szybko do kapitana. Dotknął go laską i ten znieruchomiał. Reszta stała jak wryta.
- Kto tu zastępuje kapitana – spytał władczym głosem
- Ja – głos pierwszego oficera, który stał z boku, był bardzo słaby.
- Niech Pan mnie posłucha, próbuje wam pomóc, uratować prom i ludzi. To, co wam zagraża, nie jest związane z przyrodą. To nie sztorm ani burza. To coś znacznie gorszego, co obudziło się w wodach Bałtyku.
- Ale? – oficer próbował o coś zapytać.
- Nie teraz, fala już się zbliża, natychmiast cała naprzód. Oficer jednak milczał.
- Na co pan do cholery czeka, zaraz zginiemy wszyscy!!! - to nie był głos, któremu można było się przeciwstawić.
- Cała naprzód!! - pierwszy ocknął się. Jego umysł mieszał w tej chwili uczucia strachu, zdziwienia i złości. Starzec podniósł laskę do góry. Ta zapłonęła żółtym blaskiem.
Nagle wszystkich owiał mroźny wiatr.
- Odejdź, nie masz tu władzy, odejdź – krzyknął, a jego laski wypłynęły złote promienie, które rozeszły się po całym mostku. Zimno zniknęło.
- Fala idzie z prawej strony, musimy skręcić – szepnął cicho.
- Nic z tego, ster zablokowany, jesteśmy zgubieni – inż. Karton złapał się za głowę.
- Jeszcze nie, spróbuje skręcić promem. Niech nikt mi nie przeszkadza, choć by nie wiem, co się działo – starzec usiadł na podłodze i zaczął cicho szeptać dziwne słowa. Nagle zadrżał raz, drugi, trzeci. Ludzie na mostku oniemieli. Z początku nic się nie działo, ale naraz prom delikatnie zaczął skręcać. Niemożliwe stawało się faktem. Inżynier Karton szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w ekran. Wezuwiusz zmieniał kurs, mimo że ster był zablokowany.
- Trzymajcie się, zaraz uderzy fala – dobiegł ich głos nieznajomego.
Wszyscy złapali się, czego mogli i czekali. W chwilę później fala uderzyła w dziób. Statek zanurzył się, aby po kilku sekundach skoczyć do góry. Przez cały kadłub przeszła seria drżeń i słychać było przeciągły syk. Drugi oficer trzymający się blatu od stołu, nagle stracił przytomność. Kiedy się ocknął, zdziwiony rozejrzał się po mostku. Wszyscy patrzeli na siebie zdziwieni.
Kapitan Wadecki krzyknął.
- Co to było do cholery?
Nikt mu jednak nie odpowiedział. Oficerowie nie byli pewni czy to, co się stało, wydarzyło się naprawdę, czy było tylko snem. Karton spojrzał w ekran.
- Ster znowu działa – szepnął i zapytał
- Ta fala rzeczywiście była, czy nie?
Wadecki pokiwał głową, nie wiedząc co odpowiedzieć, co mu się zdarzyło chyba pierwszy raz w życiu. Nieznajomy zniknął, a nikt nie widział, jak wychodził.
- Dobra Panowie była czy nie, proszę o raport o uszkodzeniach i ewentualnych rannych – widać był, że kapitan sam nie wie, co tak naprawdę działo się na mostku, ale odzyskał już zimną krew i wiedział, że trzeba działać.
Na szczęście okazało się, że poza paroma stłuczeniami nic nikomu się nie stało. Prom też nie miał większych uszkodzeń, a te usunięto, jeszcze im statek dotarł do portu. Na drugi dzień wieczorem, gdy Wezuwiusz zawinął do Gdyni, zarówno Wadecki, jak i reszta oficerów i marynarzy przekonana była, że trafili na zwykłą, choć dużą falę i tak też to zostało zapisane w dzienniku okrętowy. Kiedy prom przycumował do nabrzeża, pasażerowie ruszyli po trapie na ląd. Wadecki wraz z oficerami stał przy burcie i patrzył na wychodzących. Nagle jeden z nich wskazał palcem i krzyknął.
- Kapitanie!!! Tam!!! - Wadecki spojrzał we wskazywane miejsce i włosy podniosły mu się na głowie. Z trapu schodził właśnie siwy staruszek, podpierający się drewnianą laską ...
Komentarze (36)
Obadam wieczorem.
"parę chmurek pokazało się na TLE pięknego niebieskiego TŁA".
Get the picture? ;)
Ogólnie mi pasuje, więc daję pięć, subiektywne nieco, bo moje klimaty :)
Ozarro - właśnie siadam do czytania, zaraz napłodzę coś sensownego może.
A, znam :) Canulaedo vel Thillerro ;)
Może nie jest to Stephen K, ale całkiem nieźle wypaca ;)
"Sunął majestatycznie, ostrym dziobem rozcinając zieloną wodę. " - jak ja lubię takie opisy :)
"(...) które przyszły odprowadzić swoich krewnych i przyjaciół, którzy płynęli do Polski." które/którzy powtórzonko do ogarnięcia. A zdanie dalej znowu "Była także spora grupa rodziców, których (...)" kolejne 'który'
"Był „pierwszym po Bogu” już 15 lat. Obecny prom był jego drugą jednostką. Pierwszym był bliźniaczy (...)" - był/był/był widzę że jak już powtarzać to z rozmachem. 3 razy w jednym wersie tekstu :D
"Byli i tacy, którzy odchodzili, mając dosyć wojskowego drylu, który tu panował. " - i znów którzy/który
"Wadecki nie tolerował żadnych odzywek w stylu: nie wiem, może, coś płynie, nie jestem pewien. Jeśli pytał, to trzeba było rzeczowo i pewnie odpowiedzieć, albo w ostateczności milczeć." - gość już mi sie podoba :D Prawdę mówiąc, to podoba mi się od pierwszego zdania, hehe.
"- Sprawdzam-mruknął cicho." - tu ino brak spacji przy drugim myślniku
"Statek też nie miał większych uszkodzeń, a te usunięto, jeszcze im statek dotarł do portu." - statek statek powtórzonko
Noo no super historia uwielbiam morskie klimaty. Napięcie ładnie nabudowane. Nerwowość na mostku zawsze git.
Zostawiam 5.
Pozdrowionka :)
Pozdrowionka.
Fajny obraz, chwilami magiczny.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo rokujące od strony fabuularnej. Wartkie.
Jednak...
Nie wiem czy Kim Ci to wypunktowała, założę, że tak.
Dwie kwestie.
1.) Zapis licz słownie.
2.) Nie ma powodu by pan pisać z wielkiej. To nie list.
5- bo jednak całkiem ciekawe.
Kim się wkurwi, że tak łatwo ją spieniężyłeś :)
wsparcie techniczne na początek + trochę uwag (postaram się nie powielać tego, co wyżej):
"Na niebie ledwie parę chmurek pokazało się na tle pięknego niebieskiego tła. " - na tle tła... ależ masło maślane. Z całą pewnością da się coś z tym zrobić ;)
"Był „pierwszym po Bogu” już 15 lat. " - dbasz o detale, to na plus :)
"a w końcu jako pierwszy oficer, by w końcu w wieku 37 lat zostać kapitanem. " - a w końcu, by w końcu... znów to masło maślane. Z przebudową tego zdania na pewno też sobie poradzisz ;)
"- Kapitanie!!! Tam!!! " - lubisz wykrzykniki ;))
Fajnie napisane opowiadanko - horror ;) Zastanawiam się, skąd takie fale na Bałtyku mogłyby się wsiąść... Ruchy tektoniczne raczej nie - to teren stabilny pod tym względem. Więc skąd? :)) Oczywiście tutaj, dla tego opowiadania, nie ma to znaczenia :)
"Coś" w Bałtyku się zbudziło - i jak w horrorze przystało, musi to wystarczyć ;) Pozdrawiam
PS. Popraw zapis cyfrowy ... tzn np.
jest 15-metrowa fala - ma być: piętnastometrowa fala
jest "Był „pierwszym po Bogu” już 15 lat. " - ma być już piętnaście lat... itd
Can ci już o tym pisał wyżej:
...Dwie kwestie.
1.) Zapis licz słownie.
...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania