Przechodzę przez drzwi
Przechodzę przez drzwi
Gdy przychodzę na świat –
Budzę się…
I oczy otwieram z płaczem,
Mimo iż mama jest przy mnie,
Płaczę, bo widzę pierwsze drzwi.
Drzwi… a czymże one są?
Czyżby tylko wynalazkiem, służącym –
Do wejścia, lub do wyjścia skądś?
Mającym zamek i prowadzącym gdzieś?
Nie! Dla mnie drzwi są czym innym.
Zawsze stoją przede mną,
Niewzruszone niczym głazy,
Ale nieważne jak bardzo bym chciał –
Nie ominę ich…
Drzwi, które zawsze zmieniają to, kim jestem…
Przez ile drzwi przeszedłem w życiu?
Stwierdzić nie jestem w stanie…
Wiem jedynie, iż było ich od groma…
Że każde mnie zmieniały,
A gdy przez nie przeszedłem, były jedynie wspomnieniem…
Pamiętam niektóre… jak mógłbym zapomnieć?
Pierwsze słowo – wtedy przeszedłem przez drzwi,
Pierwsze kroki – wtedy także, minąłem drzwi,
Pierwsza miłość – oczywiście, iż była za drzwiami,
Lecz były także mroczniejsze… wolę ich nie wspominać…
Ale jednak istnieją, i rzucają na mnie cień…
Muszę się z nimi zmierzyć!
Kiedy zrozumiałem, że mój ojciec jest idiotą,
Bo opuścił mnie, jak miałem dwa lata…
Albo, kiedy moja matka wylądowała w psychiatryku.
Ale nieważne przez ile drzwi przeszedłem,
Nie ważne, jak wiele zyskałem czy straciłem,
Dzięki nim,
Ważnym jest jedynie to,
Iż żadne z tych drzwi nie są stałe.
Bowiem po jednych, zawsze nastaje początek –
Dla drugich,
Lecz także koniec –
Dla pierwszych.
Drzwi rdzewieją i rozpadają się!
Nie trwałe…
Jak życie…
I właśnie ta myśl przeraża mnie!
Przeraża wszystkich nas!
Nieważne – wierzących czy niedowiarków,
Chrześcijan czy Terrorystów,
Że na końcu także są drzwi!...
Ostatnie…
Na końcu są drzwi –
Drzwi, przerażające, znane jako śmierć,
Drzwi, po których przejściu,
Wszystkie poprzednie zawalą się,
Jak domek z kart!
Każdego czekają te ostatnie drzwi,
I każdego one przerażają,
Lecz nikt o nich nie myśli,
Bowiem sama myśl o nich,
Może je przywołać…
…drzwi zwane świercią!
Ale teraz także ja…
…przechodzę przez drzwi…
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania