Przeciąg (obrazek)

Z najwcześniejszych lat dziecięcych wyniosłem pewne wspomnienie, które ilekroć je przywołuję, wciąż żywo rysuje się w mojej pamięci. Siedziałem wówczas na dywanie w małym salonie domu rodzinnego, składając proste, drewniane klocki w najprzeróżniejsze konstrukcje, będące dla mnie wzniosłymi wieżami, flankowanymi zamkami, czy szczytami fantasmagorycznych pasm górskich. Moja piastunka drzemała za mną, na wiklinowym fotelu obok uchylonych drzwi. W pokoju panował miły półmrok, była to bowiem najgorętsza pora dnia, gdy słońce całą swą mocą wdzierało się do wnętrz, toteż we wszystkich pokojach od nasłonecznionej strony domu pozaciągano story.

Aż tu nagle, bez ostrzeżenia, zasłona przede mną wydęła się ogromnie, olbrzymiała od pęczniejących pod nią kształtów. Zdało mi się wówczas, iż jakaś nieznana istota wtargnęła tam, wielością swych łap czy odnóży chcąc rozerwać, usunąć ze swej drogi krępujący ją tłumok zasłony. Zaraz jednak, skłębiony kształt spłaszczył się, zafalował w rytm wewnętrznych przemian, rozszerzył się na boki, szukając jak gdyby brzegu, chcąc tamtędy się wymknąć. Czerwonoaksamitne morze tkaniny ponownie wzrosło, masą swą kierując się ku mnie, a brzeg zasłony zaczął się unosić, wpuszczając oślepiającą białość dnia.

Kiedy już miałem zawołać, zaalarmować piastunkę o niebezpieczeństwie, twarz moją i włosy owionął gorący podmuch, pachnący rozgrzaną ziemią, zawikłany wewnętrznymi turbulencjami. Zrozumiałem, iż to jedynie przeciąg, wpadający przez uchylone drzwi na taras, który tak kształtował podatną zasłonę. Powiew upału, wpadający do tego mrocznego wnętrza, miał w sobie coś przyjemnego, gorąco które da się znieść, a które skłania do przyjemnego rozleniwienia. Podpełzłem bliżej do uchylonej zasłony, wsadziwszy pod nią głowę, aby upewnić się, iż istotnie jedynie wiatr się za nią ukrywa.

Wróciłem do poprzedniego miejsca, spostrzegłszy po chwili, iż zasłona, która chwilę zwisała swobodnie, teraz cofnęła się i oparłszy na ramie tarasowych drzwi uwypukliła się w tamtą stronę, w moją będąc zwrócona wklęsłością. Przeciąg, kierujący się niezbadanymi prawami, zwrócił się w przeciwny kierunek, teraz wiejąc z wnętrza domu. Był chłodniejszy, niosąc teraz również przyjemną rześkość. Moja piastunka, będąc nim owiewana, w półśnie rozpięła górę bluzki, odsłoniwszy szyję i ramiona. Kilka ledwie chwil potem powietrzny kaprys zmienił się ponownie, posłuszna mu zasłona wybrzuszyła się do wnętrza pokoju, upał znów wpadał pod nią do środka wąską smugą. Trwała tak chwil kilka, zaraz opadłszy luźno. Ów dziwaczny cykl; to w jedną – od tarasu, to w drugą – od domu stronę, nieregularnych i jakże dziwnie skrajną w doznaniach przyjemność niosących podmuchów przeciągu, który zależnie od upodobania wpadał raz to jednymi, a raz to drugimi drzwiami, skupiał na sobie całą mą uwagę.

Przy każdym gorącym powiewie, wydymana zasłona tworzyła co raz to inne, choć podobne do poprzednich kształty i fałdy. Każdy chłodny powiew, przynosił z domu coraz to wyraźniejsze zapachy przygotowywanego obiadu. Najpierw była ledwie uchwytna woń gotowanego rosołu, później dołączył zapach pieczeni , a potem jeszcze wplótł się w to zapach pieczonego placka. Jakże uwielbiałem te placki!

Tak siedziałem nieruchomo, w te przemiany zapatrzony, w wyobraźni tłumacząc je postacią ogromnego smoka, który usnął pod tarasem, dysząc z nozdrzy w drzwi tarasowe, i swym tchnieniem poruszając zasłoną tak wspaniale.

I wtedy dobiegł mnie głos piastunki, która za mymi plecami się ocknęła:

– Czemu się nie bawisz?

Podeszła, uklęknęła, obejmując mnie ramionami i patrząc na zasłonę jeszcze poruszaną słabnącym westchnieniem.

– Boisz się? Czas chyba na spanko.

Chciałem zaraz wyjaśnić, iż ten barwny strzęp materiału, zawieszony przede mną , i poruszany przeciągiem nie przeraża mnie. Wręcz przeciwnie, fascynuje. Nim jednak któreś ze słów sformułowało się w mych ustach, uniosła mnie i czule przeniosła do chłodniejszego pokoiku, o oknach okrytych delikatnymi firankami. Tam też zasnąłem zaraz, zapominając – przynajmniej chwilowo – o tamtym pokoju, zasłonie i przeciągu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szudracz 24.04.2018
    Ładny obrazek, naturalnie zachowane zjawisko przeciągu i oczywiście wyobraźnia zadziałała.
  • Zaciekawiony 25.04.2018
    Wbrew pozorom, nie jest to wspomnienie z dzieciństwa. To znaczy sam opis zasłony i jej zachowania wynikł z faktycznej obserwacji, ale w wieku raczej dojrzalszym. Całość jest wystylizowana językowo na nieco dawniejsze czasy, może początek XX wieku, choć oczywiście tło i tak pozostaje niedookreślone.
  • Szudracz 25.04.2018
    Zaciekawiony Słowa użyte przez Ciebie jak najbardziej świadczą o wcześniejszej epoce. :)
    Nie podkreśliłam tego, ze względów oczywistych. Sam obrazek potraktowałam jako rodzaj sztuki, więc nie musiało to być autentyczne zdarzenie w pełni. Wyczuwam wiarygodność co do przeciągu, przynajmniej ja tak to odebrałam.
  • Marian 24.04.2018
    Powtórzę za Szudraczem: "Ładny obrazek."
    Natomiast trochę słabo jest z interpunkcją, np: "zawieszony przede mną , i poruszany przeciągiem " -> przecinak jest zbedny.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania