Przelotne Uczucia

Przelotne uczucia - przylatują do nas jak muchy do gówna, a odlatują jak ptaki do ciepłych krajów. Oto cała prawda o nich...

 

Wpatrywała się w jego lśniące, czarne włosy. Silny zapach otaczających ich kwiatów, wędrował do jej nosa. Słyszała jego wolny oddech. Widziała słońce, odbijające się w jego piwnych oczach. Było wręcz idealnie. Przez chwilę, Elizabeth poczuła się jak w niebie. Miała nawet wrażenie, że to tylko jeden z pięknych snów, które miewała dość rzadko. Wreszcie nikt nie rzucał w nią zabawkami. Nikt nie kazał jej pilnować tych wstrętnych bachorów. Nikt... nie przerywał jej spokoju. Niespodziewanie pies wstał, szczekając przy tym donośnie. Zatrzymał wszystkich przechodzących obok ludzi oraz serce dziewczyny.

- Ha, ha. Hej, Eliza. Nie mów, że wystraszyłaś się takiego maleństwa. - zaśmiał się Pat.

- Wiesz... Z tego co wiem, maleństwa nie ważą 70 kg... - odpowiedziała mu Elizabeth, wskazując na zwierzę.

- No co, piękny? - chłopak zaczął głaskać psa.

- Trzeba przyznać, że Timmy ostatnio podrósł i przytył.

- Właśnie takiego psa chciałem mieć - dużego i ciężkiego.

- Ale Yorka możesz nosić w torebce, a tego olbrzyma nie upchniesz do samochodu...

- Psy nie są do noszenia w torebkach, czy wożenia samochodami. Psy są do kochania, prawda, kudłaty? - Pat znowu poklepał psisko po głowie.

W ostatnim czasie do schroniska przybyło wiele psów. Wszystkie z nich znalazły dom. Wszystkie, ale nie Timmy. Dlatego właśnie, przyjaciele spędzali z nim każdą wolną chwilę. Patrick nawet chciał go zaadoptować. Jednak dorosły Mastiff Tybetański to nie lada problem. Przynajmniej tak twierdzili jego rodzice oraz Eliza. Nastolatka bała się tego kudłacza jak ognia, ale starała się brać czynny udział w opiece nad nim. I choć w głębi serca, był jej ulubieńcem, starała się to jak najdokładniej zatuszować, udając niewzruszoną wolontariuszkę.

- No dobrze. Dziękuję Wam. Na dziś to koniec. Możecie iść do domu. - odezwała się starsza opiekunka.

- Oh, witaj Blanca. Już idziemy. Jutro te testy... - odpowiedział jej Pat.

- Taak... - odparła lekko zasmucona Eliza.

Ponownie spojrzała Timm'iemu w oczy. Poczuła ucisk w boku. Sumienie kazało jej zostać tu, z nim. Jednak wiedziała, że to nic nie da. Chory pies kiedyś i tak zostałby wyrzucony ze schroniska. A wtedy zginąłby na ulicy. Jakby był tego wart...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Ignis 06.05.2015
    Piękna historia. Szkoda mi tego pieska ;c Ale takie jest życie. Nie zauważyłam żadnych błędów, więc mogę spokojnie dać 5 :)
  • Lonely ;c 06.05.2015
    Zgodzę się z Ignis. Piękne opowiadanie. Na pewno będę śledzić dalsze losy tego "kudłacza". 5 (:
  • Lit 06.05.2015
    Dziękuję =)
  • wolfie 06.05.2015
    Bardzo płynny tekst, który dobrze mi się czytało. Błędów nie zauważyłam. Czwórka ode mnie :)
  • NataliaO 06.05.2015
    Opowiedziane gładko i pięknie. 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania